Krzyżacy. Henryk Sienkiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Krzyżacy - Henryk Sienkiewicz страница 58

Название: Krzyżacy

Автор: Henryk Sienkiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ nie będzie czynił trudności. Ucieszył się nawet tą myślą tak dalece, iż postanowił jechać razem.

      — Każ mi wymościć wóz — rzekł do Zbyszka — mogłem jechać z Krakowa aże do Bogdańca z żeleźcem[1031] między żebrami, to mogę teraz bez żeleźca do Zgorzelic.

      — Byle was nie zamroczyło — rzekła Jagienka.

      — Ej, nic mi nie będzie, bo już czuję w sobie moc. A choćby mnie ta trochę i zamroczyło, będzie wiedział opat, jakom ku niemu śpieszył, i tym hojniejszym się okaże.

      — Milsze mi wasze zdrowie niż jego hojność — ozwał się Zbyszko.

      Lecz Maćko uparł się i postawił na swoim. Po drodze stękał trochę, nie przestawał jednak dawać Zbyszkowi nauk, jak się ma zachować w Zgorzelicach, szczególniej zaś zalecał mu posłuszeństwo i pokorę wobec możnego krewnego, który nigdy nie znosił najmniejszego oporu.

      Przyjechawszy do Zgorzelic, znaleźli Zycha i opata na przyłapie[1032], spoglądających przed się na pogodny świat Boży i popijających wino. Za nimi, pod ścianą, siedziało rzędem na ławie sześciu pocztowych[1033], w tym dwóch rybałtów i jeden pątnik[1034], którego łatwo było rozeznać po zakrzywionym kiju, obońce[1035] u pasa i po małżowinach naszytych na ciemnej opończy. Inni wyglądali na kleryków, albowiem głowy mieli z wierzchu pogolone, odzież jednakże nosili świecką, pasy z byczej skóry, a przy boku kordy[1036].

      Na widok Maćka, który zajechał na wozie, ruszył się żywo[1037] Zych, opat zaś, widocznie bacząc na swą duchowną godność, został na miejscu, począł tylko coś mówić do swoich kleryków, których jeszcze kilku wysypało się przez otwarte drzwi izby. Zbyszko i Zych wprowadzili pod ręce słabego Maćka na przyłap[1038].

      — Trocha jeszcze nie mogę — rzekł Maćko, całując opata w rękę — alem przyjechał, aby się wam, dobrodziejowi mojemu, pokłonić, za gospodarstwo w Bogdańcu podziękować i o błogosławieństwo poprosić, które grzesznemu człowiekowi najpotrzebniejsze.

      — Słyszałem, żeście zdrowsi — rzekł opat, ściskając go za głowę — i żeście się do grobu naszej nieboszczki królowej ofiarowali.

      — Bo nie wiedząc, do którego świętego się udać, do niej się udałem.

      — Dobrzeście uczynili! — zawołał zapalczywie opat — lepsza ona od innych i niechby jej który śmiał pozazdrościć!

      I w jednej chwili gniew wystąpił mu na oblicze, policzki napłynęły krwią, oczy poczęły się iskrzyć.

      Znali tę jego zapalczywość obecni, więc Zych począł się śmiać i wołać:

      — Bij, kto w Boga wierzy!

      Opat zaś odsapnął rozgłośnie, potoczył oczyma po obecnych, za czym roześmiał się, równie nagle jak poprzednio wybuchnął i spojrzawszy na Zbyszka, zapytał:

      — A to wasz bratanek i mój krewniak?

      Zbyszko pochylił się i ucałował go w rękę.

      — Małego widziałem; nie poznałbym! — mówił opat. — Pokaż się jeno[1039]!

      I począł go oglądać od stóp do głowy bystrymi oczyma, a wreszcie rzekł:

      — Zbyt urodziwy! panna to, nie rycerz!

      Na to Maćko:

      — Brali tę pannę Niemce w taniec, ale co ci ją który wziął, wnet się wykopyrtnął[1040] i już nie wstał.

      — I kuszę bez pokrętki[1041] napnie! — zawołała nagle Jagienka.

      Opat zwrócił się ku niej:

      — A ty tu czego?

      Ona zaś zaczerwieniła się tak, że aż szyja i uszy jej stały się różowe, i odrzekła ogromnie zmieszana:

      — Bom widziała...

      — Strzeżże się, by cię przypadkiem nie ustrzelił; musiałabyś się bez trzy kwartały[1042] goić...

      Na to rybałtowie, pątnik i klerycy-waganci[1043] wybuchnęli jednym gromkim śmiechem, od którego Jagienka stropiła się[1044] do reszty, tak że opat ulitował się nad nią i podniósłszy ramię, ukazał jej olbrzymi rękaw swej sukni.

      — Pochowaj się, dziewucho — rzekł — bo ci krew z jagód[1045] tryśnie.

      Tymczasem Zych usadził Maćka na ławie i kazał przynieść wina, po które skoczyła Jagienka. Opat zwrócił oczy na Zbyszka i począł tak mówić:

      — Dość krotochwil[1046]! Nie dla sromoty[1047] ja cię do dziewki porównał, jeno z wesołości dla twojej urody, której i niejedna dziewka mogłaby pozazdrościć. Ale wiem, żeś chłop na schwał! Słyszałem i o twoich uczynkach pod Wilnem, i o Fryzach[1048], i o Krakowie. Powiadali mi Zych o wszystkim — rozumiesz!...

      Tu począł patrzeć przenikliwie w oczy Zbyszka i po chwili ozwał się znowu:

      — Iżeś trzy pawie czuby poprzysiągł, to ich sobie szukaj! Chwalebny to jest i Bogu miły uczynek nieprzyjaciół naszego plemienia ścigać... Ale jeżeliś — i co innego przy tym ślubował, to wiedz, że cię tu na poczekaniu mogę od onych ślubów rozwiązać, bo takową moc mam.

      — Hej! — rzekł Zbyszko — jak człowiek co Panu Jezusowi w duszy obiecał, to jakaż moc może go od tego rozwiązać?

      Usłyszawszy to, Maćko spojrzał z pewną obawą na opata, lecz on widocznie był w wybornym humorze, gdyż zamiast wybuchnąć gniewem pogroził wesoło palcem Zbyszkowi i rzekł:

      — To ci mądrala! Bacz[1049], by ci się nie przygodziło to, co Niemcowi Beyhardowi.

      — A co mu się przygodziło? — spytał Zych.

      — A spalili go na stosie.

      — Za co?

      — Bo gadał, że świecki człek potrafi tak samo tajemnice boskie wyrozumieć jako i osoba duchowna.

      — СКАЧАТЬ



<p>1031</p>

żeleźce (daw.) — grot.

<p>1032</p>

przyłap a. przyłapa — płytka podcień ze słupów drewnianych ustawionych bezpośrednio przy ścianie domu.

<p>1033</p>

pocztowy — tu: osoba należąca do pocztu.

<p>1034</p>

pątnik (daw.) — pielgrzym.

<p>1035</p>

obońka — płaska beczułka do przewożenia płynów.

<p>1036</p>

kord — krótki miecz.

<p>1037</p>

żywo (daw.) — szybko.

<p>1038</p>

przyłap a. przyłapa — płytka podcień ze słupów drewnianych ustawionych bezpośrednio przy ścianie domu.

<p>1039</p>

jeno (daw.) — tylko.

<p>1040</p>

wykopyrtnąć się — przewrócić się.

<p>1041</p>

pokrętka — tu: korba.

<p>1042</p>

trzy kwartały — dziewięć miesięcy.

<p>1043</p>

wagant — śrdw. kleryk lub żak, żyjący w sposób prowokacyjnie swobodny, często zajmujący się twórczością poetycką bądź aktorstwem.

<p>1044</p>

stropić się (daw.) — zakłopotać się, stracić pewność siebie.

<p>1045</p>

jagody — tu: policzki.

<p>1046</p>

krotochwila (daw.) — żart.

<p>1047</p>

sromota (daw.) — wstyd.

<p>1048</p>

Fryz a. Fryzyjczyk — mieszkaniec Fryzji, krainy nad Morzem Północnym, obecnie stanowiącej pogranicze Niemiec, Danii i Holandii.

<p>1049</p>

baczyć (daw.) — uważać.