Pan Tadeusz. Adam Mickiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pan Tadeusz - Adam Mickiewicz страница 8

Название: Pan Tadeusz

Автор: Adam Mickiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ twarz, usta kraśne jak wiśnie bliźnięta;

      U téj znalazł podobne oczy, usta, lica;

      W wieku możeby była największa różnica;

      Ogrodniczka dziewczynką zdawała się małą,

      A Pani ta niewiastą już w latach dojrzałą;

      Lecz młodzież o piękności metrykę niepyta,

      Bo młodzieńcowi młodą jest każda kobiéta,

      Chłopcowi każda piękność zda się rowiennicą,

      A niewinnemu każda kochanka dziewicą.

      Tadeusz chociaż liczył lat blisko dwadzieście,

      I od dzieciństwa mieszkał w Wilnie, wielkiém mieście;

      Miał za dozorcę księdza który go pilnował

      I w dawnéj surowości prawidłach wychował.

      Tadeusz zatém przywiózł w strony swe rodzinne

      Duszę czystą, myśl żywą i serce niewinne;

      Ale razem nie małą chętkę do swywoli,

      Z góry już robił projekt, że sobie pozwoli

      Używać na wsi, długo wzbronionej swobody;

      Wiedział, że był przystojny, czuł się rześki, młody;

      A w spadku po rodzicach wziął czerstwość i zdrowie.

      Nazywał się Soplica; wszyscy Soplicowie

      Są jak wiadomo krzepcy, otyli i silni,

      Do żołnierki jedyni, w naukach mniéj pilni.

      Tadeusz się od przodków swoich nieodrodził,

      Dobrze na koniu jeździł, pieszo dzielnie chodził,

      Tępy nie był, lecz mało w naukach postąpił,

      Choć stryj na wychowanie niczego nieskąpił.

      On wolał z flinty strzelać, albo szablą robić.

      Wiedział że go myślano do wojska sposobić,

      Że Ojciec w testamencie wyrzekł taką wolę;

      Ustawicznie do bębna tęsknił siedząc w szkole.

      Ale stryj nagle pierwsze zamiary odmienił,

      Kazał aby przyjechał i aby się żenił,

      I objął gospodarstwo; przyrzekł na początek

      Dać małą wieś, a potém, cały swój majątek.

      Te wszystkie Tadeusza cnoty i zalety

      Ściągnęły wzrok sąsiadki, uważnéj kobiety.

      Zmierzyła jego postać kształtną i wysoką,

      Jego ramiona silne, jego pierś szeroką,

      I w twarz spójrzała, s której wytryskał rumieniec.

      Ilekroć z jéj oczyma spotkał się młodzieniec:

      Bo s pierwszéj lękliwości całkiem już ochłonął,

      I patrzył wzrokiem śmiałym w którym ogień płonął,

      Również patrzyła ona, i cztery źrenice

      Gorzały przeciw sobie jak roratne świéce.

      Pierwsza z nim po francusku zaczęła rozmowę;

      Wracał z miasta, ze szkoły; więc o książki nowe,

      O autorów pytała Tadeusza zdania,

      I ze zdań wyciągała na nowo pytania;

      Cóż gdy potém zaczęła mówić o malarstwie,

      O muzyce, o tańcach, nawet o rzeźbiarstwie!

      Dowiodła że zna równic pędzel, noty, druki;

      Aż osłupiał Tadeusz na tyle nauki,

      Lękał się, by niezostał pośmiewiska celem,

      I jąkał się jak żaczek przed nauczycielem.

      Szczęściem, że nauczyciel ładny i niesrogi:

      Odgadnęła sąsiadka powód jego trwogi,

      Wszczęła rzecz o mniej trudnych i mądrych przedmiotach,

      O wiejskiego pożycia nudach i kłopotach,

      I jak bawić się trzeba, i jak czas podzielić,

      By życie uprzyjemnić i wieś rozweselić.

      Tadeusz odpowiadał śmieléj, szła rzecz daléj,

      W półgodziny już byli s sobą poufali;

      Zaczęli nawet małe żarciki i sprzeczki.

      W końcu,stawiła przed nim trzy s chleba gałeczki,

      Trzy osoby na wybor; wziął najbliższą sobie;

      Podkomorzanki na to zmarszczyły się obie,

      Sąsiadka zaśmiała się, lecz niepowiedziała

      Kogo owa szczęśliwsza gałka oznaczała.

      Inaczéj bawiono się w drugim końcu stoła,

      Bo tam wzmogłszy się nagle stronnicy Sokoła,

      Na partyę Kusego bez litości wsiedli:

      Spór był wielki, już potraw ostatnich niejedli.

      Stojąc i pijąc obie kłóciły się strony,

      A najstraszniéj Pan Rejent był zacietrzewiony,

      Jak raz zaczął, bez przerwy ncci swoję tokował

      I gestami ją bardzo dobitnie malował.

      (Był dawniéj adwokatem Pan Rejent Bolesta,

      Zwano go kaznodzieją, że zbyt lubił gesta.)

      Teraz ręce przy boku miał, w tył wygiął łokcie,

      S pod ramion wytknął palce i dłonie paznokcie.

      Przedstawiając dwa smycze chartów tym obrazem,

      Właśnie rzecz kończył. «Wyczha, puściliśmy razem

      Ja i Assessor, razem, jakoby dwa kórki

      Jednym palcem spuszczone СКАЧАТЬ