Pan Tadeusz. Adam Mickiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pan Tadeusz - Adam Mickiewicz страница 6

Название: Pan Tadeusz

Автор: Adam Mickiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ któréj miał przyjść wkrótce wielki post – niewola!

          «Pamiętam, chociaż byłem wtenczas małe dziécie,

      Kiedy do ojca mego w Oszmiańskim powiecie,

      Przyjechał Pan Podczaszyc na francuskim wózku.

      Pierwszy człowiek, co w Litwie chodził po francusku.

      Biegali wszyscy za nim jakby za rarogiem,

      Zazdroszczono domowi, przed którego progiem

      Stanęła Podczaszyca dwókolna dryndulka,

      Która się po francusku zwała karjulka.

      Zamiast lokajów w kielni siedziały dwa pieski,

      A na kozłach niemczysko chude nakształt deski;

      Nogi miał długie, cienkie, jak od chmielu tyki,

      W pończochach, ze srebrnemi klamrami trzewiki,

      Peruka z harbajtelem zawiązanym w miechu.

      Starzy na on ekwipaż parskali ze śmiechu,

      A chłopi żegnali się, mówiąc: że po świecie

      Jeździ wenecki djabeł w niemieckiéj karecie

      Sam Podczaszyc jaki był opisywać długo,

      Dosyć że się nam zdawał małpą lub papugą

      W wielkiéj peruce, którą do złotego runa

      On lubił porównywać, a my do kołtuna.

      Jeśli kto i czuł wtenczas, że polskie ubranie

      Piękniejsze jest niż obcéj mody małpowanie,

      Milczał; bo by krzyczała młodzież, że przeszkadza

      Kulturze, że tamuje progressy, że zdradza!

      Taka była przesądów owoczesnych władza!

          «Podczaszyc zapowiedział że nas reformować,

      Cywilizować będzie i konstytuować;

      Ogłosił nam, że jacyś francuzi wymowni

      Zrobili wynalazek: iż ludzie są rowni.

      Choć o tém dawno w Pańskim pisano zakonie,

      I każdy ksiądz toż samo gada na ambonie.

      Nauka dawną byłą, szło o jéj pełnienie!

      Lecz wtenczas panowało takie oślepienie,

      Że nie wierzono rzeczom najdawniejszym w świecie,

      Jeśli ich nic czytano w francuskiéj gazecie.

      Podczaszyc mimo równość wziął tytuł Markiża;

      Wiadomo że tytuły przychodzą s Paryża,

      A natenczas tam w modzie był tytuł Markiża.

      Jakoż kiedy się moda odmieniła z laty,

      Tenże sam Markiż przybrał tytuł Demokraty;

      Wreszcie z odmienną modą, pod Napoleonem,

      Demokrata przyjechał s Paryża Baronem;

      Gdyby żył dłużéj, może nową alternatą,

      Z Barona przechrzciłby się kiedyś Demokratą.

      Bo Paryż częstą mody odmianą się chlubi,

      A co Francuz wymyśli, to Polak polubi.

          «Chwała Bogu, że teraz jeśli nasza młodzież

      Wyjeżdża za granicę, to już nie po odzież,

      Nie szukać prawodastwa w drukarskich kramarniach,

      Lub wymowy uczyć się w paryskich kawiarniach.

      Bo teraz Napoleon, człek mądry a prędki,

      Nie daje czasu szukać mody i gawędki.

      Teraz grzmi oręż, a nam starym serca rosną,

      Że znowu o Polakach tak na świecie głośno;

      Jest sława, a więc będzie i Rzeczpospolita!

      Zawżdy z wawrzynów drzewo wolności wykwita.

      Tylko smutno, że nam ach! tak się lata wleką

      W nieczynności! a oni tak zawsze daleko!

      Tak długo czekać! nawet tak randka nowina —

      Ojcze Robaku (ciszéj rzekł do Bernardyna)

      Słyszałem, żeś z za Niemna odebrał wiadomość;

      Może téż co o naszém wojsku wié Jegomość?»

      – «Nic a nic» odpowiedział Robak obojętnie,

      (Widać było że słuchał rozmowy niechętnie)

      Mnie polityka nudzi; jeżeli z Warszawy

      Mam list, to rzecz zakonna, to są nasze sprawy

      Bernardyńskie, cóż o tém gadać u wieczerzy;

      Są tu świeccy do których nic to nie należy.»

          Tak mówiąc, spojrzał zyzem, gdzie śród biesiadników

      Siedział gość Moskal; był to pan kapitan Ryków,

      Stary żołnierz, stał w bliskiéj wiosce na kwaterze,

      Pan Sędzia go przez grzeczność prosił na wieczerzę.

      Ryków jadł smaczno, mało wdawał się w rozmowę,

      Lecz na wzmiankę Warszawy, rzekł podniosłszy głowę:

      «Pan Podkomorzy! Oj Wy! Pan zawsze ciekawy

      O Bonaparta, zawsze Wam tam do Warszawy!

      He! Ojczyzna! Ja nie szpieg, a popolsku umiem, —

      Ojczyzna! ja to czuję wszystko, ja rozumiem!

      Wy Polaki, ja Ruski, teraz się nie bijem,

      Jest armistycjum, to my razem jemy, pijem,

      Często na awanpostach nasz s francuzem gada.

      Pije wódkę; jak krzykną ura! – kanonada.

      Ruskie przysłowie: s kim się biję, tego lubię.

      Gładź drużkę СКАЧАТЬ