Pan Tadeusz. Adam Mickiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pan Tadeusz - Adam Mickiewicz страница 4

Название: Pan Tadeusz

Автор: Adam Mickiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ urządzenie pańskie przeinaczył;

      We dworze żadna izba nie ma obszerności

      Dostatecznéj dla tylu, tak szanownych gości,

      W zamku sień wielka jeszcze dobrze zachowana,

      Sklepienie całe – wprawdzie pękła jedna ściana.

      Okna bez szyb, lecz latem nic to nie zawadzi;

      Bliskość piwnic wygodna służącéj czeladzi.

      Tak mówiąc, na Sędziego mrugał; widać z miny,

      Ze miał i taił inne ważniejsze przyczyny.

      O dwa tysiące kroków zamek stał za domem,

      Okazały budową, poważny ogromem,

      Dziedzictwo starożytnej rodziny Horeszków;

      Dziedzic zginął był w czasie krajowych zamieszków.

      Dobra całe zniszczone sekwestrami rządu,

      Bezładnością opieki, wyrokami sądu,

      W cząstce spadły dalekim krewnym po kądzieli,

      A resztę rozdzielono między wierzycieli.

      Zamku żaden wziąść nie chciał, bo w szlacheckim stanie

      Trudno było wyłożyć koszt na utrzymanie;

      Lecz Hrabia sąsiad bliski, gdy wyszedł z opieki,

      Panicz bogaty, krewny Horeszków daleki,

      Przyjechawszy z wojażu upodobał mury

      Tłumacząc, że gotyckiéj są architektury;

      Choć Sędzia z dokumentów przekonywał o tém,

      Że Architekt był majstrem z Wilna nie zaś Gotem.

      Dość że Hrabia chciał zamku, właśnie i Sędziemu

      Przyszła nagle taż chętka, nie wiadomo czemu.

      Zaczęli proces w ziemstwie, potém w głównym lądzie,

      W senacie, znowu w ziemstwie i w guberskim rządzie;

      Wreszcie po wielu kosztach, i ukazach licznych,

      Sprawa wróciła znowu do sądów granicznych.

      Słusznie Wożny powiadał że w zamkowéj sieni

      Zmieści się i palestra i goście proszeni.

      Sień wielka jak refektarz, z wypukłém sklepieniem

      Na filarach, podłoga wysłana kamieniem,

      Ściany bez żadnych ozdób, ale mur chędogi;

      Sterczały wkoło sarnie i jelenie rogi

      Z napisami: gdzie, kiedy te łupy zdobyte;

      Tuż myśliwców herbowne klejnoty wyryte,

      I stoi wypisany każdy po imieniu;

      Herb Horeszków Półkozic jaśniał na sklepieniu.

                 Goście weszli w porządku i stanęli kołem;

      Podkomorzy najwyższe brał miejsce za stołem;

      Z wieku mu i urzędu ten zaszyt należy,

      Idąc kłaniał się damom, starcom i młodzieży.

      Przy nim stał kwestarz, Sędzia tuż przy Bernardynie.

      Bernardyn zmówił krótki pacierz po łacinie,

      Męsczyznom dano wódkę; wtenczas wszyscy siedli,

      I chołodziec litewski milcząc żwawo jedli.

      Pan Tadeusz choć młodzik, ale prawem gościa,

      Wysoko siadł przy damach obok Jegomościa;

      Między nim i stryjaszkiem jedno pozostało

      Puste miejsce, jak gdyby na kogoś czekało.

      Stryj nie raz na to miejsce i na drzwi poglądał,

      Jakby czyjegoś przyjścia był pewny i żądał.

      I Tadeusz wzrok stryja ku drzwiom odprowadzał,

      I z nim na miejscu pustém oczy swe osadzał.

      Dziwna rzecz! miejsca w koło są siedzeniem dziewic,

      Na które mógłby spojrzéć bez wstydu królewic,

      Wszystkie zacnie zrodzone, każda młoda, ładna;

      Tadeusz tam pogląda, gdzie nie siedzi żadna.

      To miejsce jest zagadką, młódź lubi zagadki;

      Rostargniony, do swojéj nadobnéj sąsiadki

      Ledwo słów kilka wyrzekł do Podkomorzanki,

      Nie zmienia jéj talerzów, nie nalewa szklanki,

      I panien nie zabawia przez rozmowy grzeczne,

      S którychby wychowanie poznano stołeczne;

      To jedno puste miejsce nęci go i mami,

      Już niepuste, bo on je napełnił myślami.

      Po tem miejscu biegało domysłów tysiące,

      Jako po deszczu żabki po samotnéj łące;

      Śród nich jedna króluje postać, jak w pogodę

      Lilia jezior skroń białą wznosząca nad wodę.

      Dano trzecią potrawę. W tém pan Podkomorzy,

      Wlawszy kropelkę wina w szklankę panny Róży,

      A młodszéj przysunąwszy s talerzem ogórki,

      Rzekł: «Muszę ja wam służyć, moje panny córki

      Choć stary i niezgrabny.» Zatem się rzuciło

      Kilku młodych od stołu i pannom służyło.

      Sędzia z boku rzuciwszy wzrok na Tadeusza

      I poprawiwszy nieco wylotów kontusza,

      Nalał węgrzyna i rzekł: «Dziś nowym zwyczajem

      My na naukę młodzież do stolicy dajem,

      I nie przeczym, że nasi synowie i wnuki

      Mają od starych więcéj książkowéj nauki,

      Ale co dzień postrzegam СКАЧАТЬ