Pan Tadeusz. Adam Mickiewicz
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Pan Tadeusz - Adam Mickiewicz страница 3

Название: Pan Tadeusz

Автор: Adam Mickiewicz

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ mój Tadeuszu, żeś się dziś nagodził

      Do domu, właśnie kiedy mamy panien wiele.

      Stryjaszek myśli wkrótce sprawić ci wesele;

      Jest s czego wybrać; u nas towarzystwo liczne

      Od dni kilku zbiera się na sądy graniczne,

      Dla skończenia dawnego z Panem Hrabią sporu,

      I Pan Hrabia ma jutro sam zjechać do dworu;

      Podkomorzy już zjechał z żoną i s córkami.

      Młodzież poszła do lasu bawić się strzelbami,

      A starzy i kobiety żniwo oglądają

      Pod lasem, i tam pewnie na młodzież czekają.

      Pójdziemy jeśli zechcesz, i wkrótce spotkamy

      Stryjaszka, Podkomorstwo i szanowne damy.»

      Pan Wojski s Tadeuszem idą pod las drogą

      I jeszcze się dowoli nagadać niemogą.

      Słońce ostatnich kresów nieba dochodziło,

      Mniéj silnie ale szerzéj niż we dnie świeciło,

      Całe zaczerwienione, jak zdrowe oblicze

      Gospodarza, gdy prace skończywszy rolnicze

      Na spoczynek powraca: już krąg promienisty

      Spuszcza się na wierzch boru, i już pomrok mglisty

      Napełniając wierzchołki i gałęzie drzewa,

      Cały las wiąże w jedno i jakoby zlewa;

      I bór czernił się nakształt ogromnego gmachu,

      Słońce nad niém czerwone jak pożar na dachu;

      Wtém zapadło do głębi; jeszcze przez konary

      Błysnęło, jako świeca przez okienic szpary,

      I zgasło. I wnet sierpy gromadnie dzwoniące

      We zbożach, i grabliska suwane po łące,

      Ucichły i stanęły: tak Pan Sędzia każe,

      U niego ze dniem kończą pracę gospodarze.

      «Pan świata wié jak długo pracować potrzeba;

      «Słońce Jego robotnik kiedy znidzie z nieba,

      «Czas i ziemianinowi ustępować s pola.»

      Tak zwykł mawiać Pan Sędzia; a Sędziego wola

      Była Ekonomowi poczciwemu święta.

      Bo nawet wozy, w które już składać zaczęto

      Kopę żyta, niepełne jadą do stodoły;

      Cieszą się z niezwyczajnéj ich lekkości woły.

      Właśnie z lasu wracało towarzystwo całe,

      Wesoło lecz w porządku; naprzód dzieci małe

      Z dozorcą, potem Sędzia szedł s Podkomorzyną,

      Obok pan Podkomorzy otoczon rodziną;

      Panny tuż za starszemi, a młodzież na boku;

      Panny szły przed młodzieżą o jakie pół kroku,

      (Tak każe przyzwoitość) nikt tam nie rosprawiał

      O porządku, nikt męsczyzn i dam nie ustawiał,

      A każdy mimowolnie porządku pilnował.

      Bo Sędzia w domu dawne obyczaje chował,

      I nigdy nie dozwalał, by chybiano względu

      Dla wieku, urodzenia, rozumu, urzędu;

      Tym ładem, mawiał, domy i narody słyną,

      Z jego upadkiem domy i narody giną.

      Więc do porządku wykli domowi i słudzy;

      I przyjezdny gość, krewny albo człowiek cudzy

      Gdy Sędziego nawiedził, skoro pobył mało,

      Przejmował zwyczaj, którym wszystko oddychało.

      Krótkie były Sędziego s synowcem witania,

      Dał mu poważnie rękę do pocałowania

      I w skroń ucałowawszy uprzejmie pozdrowił;

      A choć przez wzgląd na gości niewiele z nim mówił,

      Widać było z łez, które wylotem kontusza

      Otarł prędko, jak kochał Pana Tadeusza.

      W ślad gospodarza wszystko ze żniwa i z boru

      I z łąk i s pastwisk razem wracało do dworu.

      Tu owiec trzoda becząc w ulice się tłoczy

      I wznosi chmurę pyłu; daléj zwolna kroczy

      Stado cielic tyrolskich z mosiężnemi dzwonki.

      Tam konie rżące lecą ze skoszonéj łąki;

      Wszystko bieży ku studni, któréj ramię i drzewa

      Raz wraz skrzypi i napój w koryta rozlewa.

      Sędzia choć utrudzony, chociaż w gronie gości,

      Nie chybił gospodarskiéj, ważnéj powinności,

      Udał się sam ku studni; najlepiéj z wieczora

      Gospodarz widzi w jakim stanie jest obora,

      Dozoru tego nigdy pługom nie poruczy,

      Bo Sędzia wié że oko pańskie konia tuczy.

      Wojski z Woźnym Protazym ze świecami w sieni

      Stali i rozprawiali nieco poróżnieni,

      Bo w niebytność Wojskiego Woźny pokryjomu

      Kazał stoły z wieczerzą powynosić z domu,

      I ustawić co prędzej w pośrodku zamczyska,

      Którego widne były pod lasem zwaliska.

      Po cóż te przenosiny? Pan Wojski się krzywił

      I przepraszał Sędziego; Sędzia się zadziwił,

      Lecz stało się; już późno i trudno zaradzić,

      Wolał СКАЧАТЬ