Miłość czyni dobrym. Katarzyna Bonda
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Miłość czyni dobrym - Katarzyna Bonda страница 8

Название: Miłość czyni dobrym

Автор: Katarzyna Bonda

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия: Wiara, Nadzieja, Miłość

isbn: 978-83-287-1553-0

isbn:

СКАЧАТЬ syn. – Babcia samowolnie wypisała się ze szpitala. Na twoją cześć. Obojgu nie wolno się denerwować. Ale ciebie to nie interesuje. Interesujesz się tylko sobą.

      – Co się przypieprzasz?

      – Może trzeba to powiedzieć jasno, tato. – Krystian nabrał powietrza, zanim wyrzucił na jednym oddechu: – Krysia ani mama ci tego nie powiedzą, ale też tak myślą. Mamy dość rozwiązywania twoich problemów. Oddaj kasę kumplom bandytom, bo ukręcą nam łby. A potem wypierdalaj do swojej wywłoki albo tego wykidajły z wczoraj. Idź, gdzie cię oczy poniosą, i wiatru w garbate plecy. Nie chcemy cię tutaj.

      Daniel upił łyk kawy. Dokończył wuzetkę.

      – Wracaj do lekcji, synu – rzekł.

      – Jestem już na studiach. Mam zajęcia, nie lekcje. Studiuję zaocznie, bo ktoś musiał pójść do pracy i opłacać bieżące rachunki. Krysia sprząta u obcych ludzi, żeby mieć trochę grosza. Poradzilibyśmy sobie lepiej bez ciebie. Wiesz co, może umrzyj? Wszyscy byliby szczęśliwsi.

      W tym momencie z kuchni wyszła rozpromieniona Emilia. Była odprężona, świetlista. Dobrze widziała zaciśnięte pięści syna, wargi wykrzywione złością i sły­szała jego ostatnie słowa pełne nienawiści, ale wygodniej jej było udawać, że jest ślepa i głucha. Cmoknęła męża w policzek, pogładziła czule po ramieniu, jednym ostrym spojrzeniem skarciła Krystiana, jakby wyżerał ciasto przed upieczeniem, a potem popatrzyła na niego błagalnie, by choć przez kilka pierwszych dni był dla ojca milszy.

      – Taka ładna pogoda – zaszczebiotała i nałożyła Danielowi kolejne ciastko. – Może skosisz trawę? Opalisz się przy okazji.

      – Świetna myśl! Komornik szybciej sprzeda tę ruderę – podchwycił Krystian i zaplótł ramiona do pozycji za­mk­niętej. Zadowolony z zadanego ciosu rozparł się w fotelu. – Nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, mamo. Czas w końcu pomówić z ojcem poważnie. Skoro ty nie potrafisz, ja to zrobię. Najpilniejsze. – Przesunął w kierunku ojca stertę papierów. – Wezwania komornicze i opłaty. Trzeba się tym zająć.

      Daniel nie zareagował. Posłał za to czuły uśmiech żonie.

      – Założyłaś konta, Foczko?

      – Cztery. Nie licząc walutowych – zameldowała z dumą Emilia i wskazała plik dokumentów obok kupki, którą przed chwilą Krystian podsunął ojcu pod nos. – Tam masz pełnomocnictwa. Każde konto w innym banku, jak chciałeś. Namówiłam też Agnieszkę. Obiecała nie mówić Fredowi. Bardzo byłby na nas zły.

      – A ty, synu?

      Młodzieniec nie odpowiedział. Wstał, zapalił papierosa. Odwrócił się do okna i przygarbił. Z trudem się powstrzymywał, by nie uderzyć Daniela, dlatego za wszelką cenę unikał teraz jego wzroku. Silił się na spokój tylko ze względu na matkę, która na przemian bladła i czerwieniała.

      – Nie pal w domu – upomniał syna Daniel.

      – Będę robił, co zechcę. A w twoich machlojkach nie zamierzam brać udziału. Matka niech robi głupoty, ale spróbuj uwikłać Krysię, to wpierdolę ci tak, że się nie pozbierasz.

      Daniel pozostał spokojny, jakby te słowa nie padły. Emilia, przerażona rozwojem sytuacji, przyłożyła dłoń do twarzy.

      – Wkrótce się wyprowadzamy. Wiesz dokąd? Pod most – kontynuował Krystian. – Żebyś mógł wyjść z więzienia, dziadek podpisał sąsiadowi kilka weksli. Nie może ich wykupić. Dlatego jest po trzecim zawale, a babcia miała udar. Ten dom zabiera Dzik. Całą twoją wieśniacką, nieotynkowaną rezydencję. Może za psi grosz sąsiad kupi pozostałe dwa domy, jeśli matce uda się go wziąć na litość. Wszyscy nas ścigają. Fredowi nic już nie zostało do sprzedania i ma dość. Nie dziwię się. Gdybym był na jego miejscu, dawno kopnąłbym cię w tyłek i odjechał w siną dal. Po drodze oczywiście ukatrupił ciebie, bo jesteś chodzącym kłopotem. Wirusem! Może chciałbyś być wielkim bandytą, oszustem, mistrzem manipulacji, jak piszą o tobie w gazetach, ale jesteś tylko egocentrycznym dupkiem. Patologicznym kłamcą, najgorszym z możliwych nieudaczników. Tak, tato, jesteś nikim. Cały ten twój niedokończony ogród zimowy i szesnaście telewizorów do każdego z pokoi, które kurzą się w garażu, idą się jebać. Resztę bierze komornik, więc lepiej wypierdalaj stąd swoim kradzionym wózkiem i nigdy nie wracaj. Ułatwisz nam wiele spraw.

      I z zapałem, który może dać człowiekowi tylko nienawiść, wyjmował z szafy kolejne pudła wypełnione po brzegi dokumentami.

      – Proszę, to prezent powitalny na nowej ścieżce. Miłej lektury.

      Wyszedł, trzaskając drzwiami. Kwadrans później salon opuściła też zarumieniona ze zdenerwowania Krysia.

      – Mam dziś test. Uczyłam się do niego miesiąc – wyjąkała. – Pojadę tato, dobrze? Nie będziesz się gniewał?

      Daniel wymienił spojrzenia z Emilią i z niechęcią wziął się do przekładania papierów, ale zaraz odpuścił. Same wezwania do zapłaty. Kwoty przyprawiały o zawrót głowy.

      – Przywiozę pieniądze, Foczko – zapewnił bez przekonania.

      – Dobrze by było.

      Emilia sięgnęła po paczkę zostawioną przez syna.

      – Wszyscy teraz palicie? – ryknął Daniel, aż żona poderwała się z krzesła.

      – Kiedy dziadek nie widzi – przyznała płaczliwie. – Lucek już ledwie zipie. Twoja mama po udarze przestała z nami rozmawiać. W kółko biega na cmentarz i szoruje własny nagrobek. Naprawdę jesteśmy na ostatnich nogach. Nie jest tak, jak mówi Krystian, my cię rozumiemy, kochanie, wspieramy, ale mamy dość gróźb. I z czegoś trzeba żyć.

      – Myślisz, że ja miałem łatwo?

      Daniel wbił w nią swoje mroczne spojrzenie, którego tak się bała, i chociaż nie podniósł głosu, była pewna, że syn dotknął go do żywego i Daniel nigdy mu tych gorzkich słów nie wybaczy, a w przyszłości, w najmniej oczekiwanym momencie, zemści się. Już teraz czuła się winna ich przyszłego konfliktu. Słuchała więc w milczeniu, połykając łzy, i jeszcze dziś spodziewała się nawrotu ataków migreny. Przez ostatnie miesiące głowa bolała ją tak bardzo, jakby miała eksplodować czaszka. Daniel nie zwrócił uwagi na zmiany na jej twarzy. Perorował coraz głośniej:

      – Siedmiu facetów w celi. Nie znasz dnia ani godziny. Uważasz, że byłem na wczasach? Wracam, staram się odbudować więzi rodzinne i co widzę? Kompletną degrengoladę, brak szacunku. Co się tutaj odstawia? Tak ma wyglądać wsparcie? Niewdzięcznicy!

      – Nie krzycz, bo Lucek usłyszy – poprosiła Emilia łamiącym się głosem. – I wybacz synowi, bo wiele mu zawdzięczasz. Może za bardzo się tym wszystkim przejmuje, ale kiedy twój tato zaniemógł, a babcię zabrało pogotowie, Krystian wziął na siebie największy ciężar. To on układał się z bandytami, a wiesz dobrze, że nas nie tylko szantażowali. – Urwała, bo wciąż nie umiała mówić z mężem o tamtej sprawie. Eryka Szaję uważał za swojego głównego sojusznika. Nabrała powietrza, szeroko otwierając usta, i wyrzuciła z siebie: – To twój syn jeździł do Freda. Płaszczył się, błagał go, by wystawił na sprzedaż lotnisko. I tylko ze СКАЧАТЬ