Название: Miłość czyni dobrym
Автор: Katarzyna Bonda
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Классические детективы
Серия: Wiara, Nadzieja, Miłość
isbn: 978-83-287-1553-0
isbn:
– Sprzedaż lotniska to był błąd! Krystian powinien był jechać do Londynu, skoro ty nie czułaś się na siłach.
– Miałam pozwolić, żeby podzielił twój los? – Emilia chwyciła się broni ostatecznej. – Gwarancja była fałszywa. To przestępstwo!
– Racja, bo fałszowanie moich podpisów nim nie jest – przerwał jej Daniel i przekrzywił głowę, jakby karcił rozkapryszone dziecko, a po chwili na jego twarz wypłynął pogardliwy grymas. – Że już nie wspomnę o sprzedawaniu za bezcen gruntów, o które starałem się całe życie. Czarcie Pole to była nasza polisa, debilko. Jelizawieta czekała z gotówką. Wszystko było dogadane. Z Moskwy leciały do nas helikopterem dwie okrągłe bańki, a wy to spieprzyliście, bo nie umiecie czekać.
Emilia usiadła w kucki i położyła dłonie na kolanach. Pochyliła karnie głowę. Wyglądała jak gotowa do chłosty.
– Nie wiem, jak byśmy dotrwali do twojego wyjścia, gdyby Fred nie sprzedał tej ziemi – próbowała się tłumaczyć, ale znów jej przerwał.
– Oddaliście ziemię wartą kilka milionów za odsetek wartości.
– Adwokaci kosztowali nas trzysta tysięcy.
– Musieliście im płacić?
– Wciąż przysyłali faktury. Straszyli, że odwołają pełnomocnictwa. Co miałam robić? Zostawić cię na pożarcie prokuratora? Sam mówiłeś, że musisz pracować z najlepszymi. Najlepsi są drodzy. Cenniki widziałeś.
– Trzeba było odciągać, kretynko! Kłamać, płakać, brać na litość, grozić. Trzeba było myśleć! Dlaczego otaczają mnie same półmózgi? Kobietom powinno się odebrać wszelkie prawa. Zawsze to powtarzałem, emocje odbierają babom rozum, a potem jęczą, że to była miłość. W dupie mam twoją miłość i troskę. Oddałaś trzysta tysięcy w łapy papugi, zamiast zrealizować mój plan, na który były środki. Poradziłbym sobie jeszcze te dwa miesiące. – Zawahał się. – Ale po moim własnym synu nie spodziewałem się głupoty.
– Krystian chce żyć uczciwie – mruknęła żona, lecz nie miała odwagi dokończyć, bo Daniel niszczył ją spojrzeniem.
– Uczciwie – zaśmiał się. – Gdybym żył uczciwie, wciąż mieszkałabyś w Biłgoraju. Kiedy gotówka spływała na konta, nie przeszkadzało ci, że szmal jest gorący. A może powiesz mi, ciemięgo, że nie wiedziałaś, skąd pochodzi?
– Nie mów tak do mnie. – Uniosła hardo głowę. – Ranisz mnie.
– Samochody, szmaty, biżuteria, masaże, spa, przyjęcia, szacunek w mieście – wymieniał, napawając się swoją władzą. – Ty myślisz, że dlaczego wszyscy cię szanowali? Bo jesteś taka dobra w przekładaniu papierków w biurze? A szef na ciebie leci, boś taka zgrabna? – prychnął ze wzgardą. – Wiesz, dlaczego cię podrywał? Chciał robotę dyrektora.
– Nikt mnie nie podrywał – oburzyła się.
– Dobra, dobra, Lucek meldował mi na bieżąco.
– Nie zaczynaj tego tematu, bo będziemy musieli pomówić o twojej flamie.
– O kim? – Daniel podskoczył do Emilii i szarpnął ją.
Wyrwała się, choć o mały włos nie upadła, bo zaczepiła się o stojące wszędzie kartony z wezwaniami. Stanęła przy oknie jak najdalej od męża.
– Powtórz! – zażądał.
– O twojej kochance! I jej dziecku.
Wzruszył ramionami, jakby oszalała.
– O co ci chodzi? – zapytał nagle bardzo spokojnie. – Znów sobie coś ubzdurałaś?
– A niby kto wczoraj przyjechał potłuczoną alpiną? Myślisz, że jej nie rozpoznałam? To przecież ta cycata blondyna od Kondratowicza. Jest tylko jedno takie auto w Lublinie.
– Powinnaś zmienić okulistę.
Emilia była w szoku. Czyżby kpił z niej w żywe oczy?
– Przez cały czas cię odwiedzała. – Zawahała się. – Pisałeś do niej. Stąd wiem o miękkich widzeniach. To w pierdlu zaszła. Ten bachor jest twój! Całe miasto o tym plotkuje.
Daniel roześmiał się gromko i podszedł do żony. Wyciągnął dłoń i pogładził ją czule po policzku.
– A ty wierzysz zazdrośnikom, Foczko? Naprawdę sądzisz, że mógłbym ci coś takiego zrobić?
– Tak – odparła z bólem. – Mógłbyś. Wiele razy robiłeś.
Zbliżył usta do jej twarzy i scałował łzy. Emilia była skołowana, sama już nie wiedziała, co myśleć. Czyżby wariowała? Przecież widziała kopie ich listów, rozmawiała z klawiszami i psychologiem więziennym. Nawet adwokaci potwierdzili, że romans Daniela z Darią rozkwitł w więzieniu, a Emilia tak bardzo się bała, że teraz, kiedy Daniel jest już wolny, porzuci rodzinę. Na samą myśl, że po tylu latach wspólnego życia jest gotów zostawić ją dla młodszej, była bliska rozpaczy. Dała się tulić, głaskać i słuchała go jak zwykle, bo w jego ramionach czuła się mała i bezbronna.
– Kochasz mnie, Foczko – zaklinał ją Daniel. – I tęskniłaś. Dlatego wybaczam ci, ale już nigdy więcej nie podejmiemy tego tematu. Sprawa jest zamknięta. Nie chcę o tym słuchać, rozumiesz? Powtórz!
– Nie chcesz o tym słuchać.
– I kochasz mnie, nie opuścisz nigdy. Do śmierci. Mojej lub twojej.
– Nigdy cię nie opuszczę – powtórzyła mechanicznie i rozkleiła się na dobre. – Danielu, my nie mamy nic. Tylko kolosalne długi.
– Kiedy braliśmy ślub, było tak samo. Pamiętasz? Byliśmy najbiedniejsi i najszczęśliwsi. Pieniądze można stracić, odzyskać. To tylko haracz. Spłacimy go. A jeszcze lepiej zastosować ucieczkę do przodu.
– Co ty mówisz? Nie chcę już uciekać. Jestem na to za stara.
Umilkła na moment, bo uświadomiła sobie, że kochanka nie będzie miała takich obaw. Kiedyś sama była gotowa iść za Danielem na kraj świata, ale teraz pragnęła już tylko spokoju. Przez chwilę sądziła, że go osiągnęli. Daniel był jednak nienasycony. Chciał zarabiać więcej i więcej. Jeździł, wciąż rozkręcał nowe interesy, choć ona starała się go przekonać, że wystarczy im to, co mają. A potem stracili wszystko. Tylko dlatego, że mąż nie umiał się zatrzymać.
– To, co jesteś teraz winien, to jakieś kuriozum, ale musimy wszystko zwrócić. Jak? Przecież nigdy nie zarobię takiej sumy, żeby znów móc patrzeć ludziom prosto w oczy.
– Musisz tam zaglądać?
– Inaczej nie potrafię. – Emilia poddała się. – Co zrobię, jeśli dzieciom coś się stanie? Albo tobie? Oni nie żartowali. СКАЧАТЬ