Miłość czyni dobrym. Katarzyna Bonda
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Miłość czyni dobrym - Katarzyna Bonda страница 3

Название: Miłość czyni dobrym

Автор: Katarzyna Bonda

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия: Wiara, Nadzieja, Miłość

isbn: 978-83-287-1553-0

isbn:

СКАЧАТЬ na wysokich szczeblach. Okrzyknięta „łódzką ośmiornicą” pierwsza polska mafia miała wiele odnóg. Grupa wciąż zabijała i porywała dla okupu, lecz jej specjalnością stały się przestępstwa gospodarcze. Jej członkowie – w naj­lepszym okresie było ich ponad dwustu – często się nie znali. Dzięki temu w momencie wpadki „działu kryminalnego” ci zajmujący się oszustwami i wyłudzeniami mogli działać bez obaw, że zostaną wsypani. Z czasem to oni generowali największe zyski na rzecz gangu. Wkrótce na upranie czekała cała góra forsy.

      Tato zatrudnił więc doradców finansowych wyszukujących luki w prawie. Stworzył zespół zajmujący się opracowywaniem fikcyjnych i fałszywych dokumentów – w tym weksli, czeków, papierów wartościowych. Miał na usługach brokerów ubezpieczających za łapówki różne transakcje firm krzaków, bankierów, kontrolerów, urzędników skarbowych, ale potrzebował łączników swojego świata z tym uczciwym. To on umożliwił działanie szwadronowi mistyfikatorów udających finansistów, których głównym zadaniem było pozyskanie drobnych biznesmenów w kłopotach, chcących nie do końca zgodnie z prawem dostać kredyt. Pragnienie bogactwa i sławy przedsiębiorców spotykało się z potrzebami Taty – upchnięcia gdzieś nielegalnie zdobytych środków i zalegalizowania ich.

      Przestępcy prowadzili interesy w całym kraju i blisko współpracowali z innymi gangami – polskimi i zagranicznymi – świadcząc sobie nawzajem usługi. Szczególną estymą darzył Tato mafiozów włoskich, zwłaszcza sycylijskich. Podziwiał ich, wzorował się na ich sposobach działania. Mówiono, że podlegli mu bandyci mieli obowiązek przed audiencją całować jego sygnet. Kiedy prokuratura chwaliła się w mediach, że gang rozbito, a do więzienia trafiło ponad stu członków łódzkiej ośmiornicy, wyszkoleni na uniwersytecie Taty fałszywi finansiści zaczęli działać na własną rękę i zamiast po złotówki sięgać po dolary, funty szterlingi czy franki szwajcarskie.

      Było ich tak wielu, że często o sobie nie wiedzieli, ale wszyscy w jakimś stopniu mieli wspólnego ojca. Eryk Szaja zwany Śpiewakiem prowadził drobny zakład krawiecki i kilka innych firm, które generowały straty. Drobny ciułacz dla postronnych, nieistotna płotka dla fiskusa – był głównym łącznikiem Taty ze światem rodzącej się finansjery. Ale właściwą moc Śpiewak zdobył dopiero wtedy, kiedy ojciec chrzestny łódzkiej ośmiornicy trafił za kraty. W gazetach zaś napisano, że mafii w Polsce już nie ma.

      To na zlecenie Śpiewaka dwudziestego pierwszego lutego tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego ósmego roku z urzędu meldunkowego w Brescii (Lombardia) skradziono pięćset osiemdziesiąt dokumentów in blanco. Tekturowe formularze carta d’identità, czyli włoskie dowody osobiste, padły łupem włamywaczy tylko dlatego, że Marcello Waleski, urzędnik polskiego pochodzenia śpieszący się na swój własny ślub, nie zamknął ich, jak to miał w zwyczaju, w metalowej szafie otwieranej dwustopniowym kodem i przytwierdzonej do podłoża Ufficio Anagrafe. Sprawców włamania było dwóch, ich personaliów nie ustalono. Dostali się do budynku po balkonach, przepiłowali kraty. Zanim rozdzwonił się alarm, byli już w pobliskim ogrodzie. Przez cały weekend ochrona sądziła, że monitoring uruchomił zabłąkany kot, bo nie stwierdzono w urzędzie żadnych strat, a po budynku wałęsał się tłusty dachowiec. Świeżo upieczony żonkoś wrócił po tygodniowym urlopie i z miejsca stał się głównym podejrzanym. Śledztwo było drobiazgowe, trwało kilka miesięcy z okładem. Ostatecznie Waleskiego oczyszczono z zarzutów, odebrano mu tylko premię kwartalną. Klucz do kasety trzymał każdej nocy pod poduszką. Nigdy wcześniej ani później nie był karany, nie dostał upomnienia za jakiekolwiek uchybienie. Miesiąc po opisywanych zdarzeniach się rozwiódł. Jest bardzo przywiązany do kotki, którą wtedy przygarnął. Nadał jej imię Carta D’identità. Jej młodym zaś, bo pulchność okazała się stanem brzemiennym, ostatnie numery skradzionych dokumentów: Numero Uno i Numero Tre.

      Mniej więcej w tym samym czasie policja w Neapolu zarejestrowała szereg napadów na cudzoziemców. Cristina Luiza Balbieri straciła w ten sposób torebkę ze skóry strusia zdobioną diamentowymi szprosami, którą otrzymała ponoć w darze od księcia Monako. To tej pamiątki żałowała najbardziej i z jej powodu zgłosiła się do carabinieri, domagając się natychmiastowego odnalezienia zguby. O paszporcie watykańskim, który znajdował się w bocznej przegródce torby, wspomniała dopiero pod koniec składania zeznań. Był wydany czasowo i miał numer 820, a nowiutki – stały już dokument – czekać miał na nią po powrocie do biura. Torebki nie odzyskano. Złodziej na skuterze, który wyrwał z dłoni Cristiny książęcy podarunek, odesłał jej szminki i skórzany pas do pończoch, o którym dyplomatka zapomniała wspomnieć na komendzie policji. Ślad po dokumentach i zawartości portfela obywatelki Państwa Watykańskiego zaginął. Później na jaw wyjdzie, że podobnych kradzieży dokonano również w innych miastach. W sumie zaginęło trzysta czterdzieści sześć paszportów z różnych krajów. Były też przypadki rabunku blankietów prawa jazdy, choć nie w takich ilościach. Wtedy nie połączono tych faktów z włamaniem w Brescii.

      O sprawie przypomniano sobie dopiero kilka miesięcy później, kiedy od czerwca do września tego samego roku Crédit Agricole Indosuez Bank zgłaszał zuchwałe kradzieże czeków bankierskich. Podobne zawiadomienia stopniowo docierały z banków: TSB, Dresdner Bank, Deutsche Bank, HSBC, Landes Bank Essen, Rabobank i innych. Kiedy z mennicy zniknęły papiery wartościowe – w tym historycznej złotej linii kolejowej Stanów Zjednoczonych – a jedyny z zatrzymanych pracowników ochrony, który chciał zeznawać, popełnił samobójstwo w areszcie, prowadzący dochodzenie wyzbyli się wszelkich wątpliwości, że mają do czynienia z działaniem zorganizowanej szajki.

      Większość zrabowanych papierów przez najbliższy rok realizowano na terenie Republiki Federalnej Niemiec. Wpadło kilkudziesięciu słupów, pośredników i pomocników łączników. Większość otrzymywała wyroki w zawieszeniu. Reszta sklonowanych papierów wypływała sukcesywnie przy okazji rozmaitych śledztw, nie tylko na terenie Europy Zachodniej. Nigdy nie udało się połączyć tych spraw.

      Eksperci szacują, że policja, urzędy i banki nie zakwestionowały trzydziestu procent dokumentów, a środki wypłacono. Jest wielce prawdopodobne, że dokumenty te będą pojawiać się w różnych sprawach kryminalnych przez najbliższe lata – określono w prognozie kryminalnej.

      Pracownicy służb zajmujących się śledztwem wspominają do dziś: ci fałszerze to byli artyści, dystrybutorzy ich dzieł natomiast – istne diabły. Ale jak to bywa z upadłymi aniołami, mają oni jedną cechę główną: do podpisania cyrografu nie nakłaniają ludzi uczciwych, lecz chciwców. Dobrego człowieka nie da się oszukać.

DZIESIĘĆ DIABŁY SPOTYKAJĄ SIĘ, PRZESTĘPCY RÓWNIEŻ

      Chełm, Polska, wiosna 2016

      Jestem, a więc nie ma się czego bać, pomyślał Daniel Skalski, gdy trzaskały za nim kolejne bramy. Strażnik otworzył śluzę, a za nią, jak okiem sięgnąć, rozciągał się więzienny plac. Tę połać prostopadle przecinała wąska aleja nazywana przez więźniów pacynką zmartwychwstania. Ten, kto szedł nią choć raz, wie, że człowiek czuje się wówczas, jakby mu przywracali życie. Jeśli ktoś dotarł aż tutaj, znów miał prawo oddychać pełną piersią. Daniel wciągnął potężny haust wolności i zatrzymał w płucach: kwiaty, paliwo, kurczaka z rożna gdzieś w oddali, lody pistacjowe. Dlaczego pod mamrem w Chełmie czuję gelato? – zdziwił się i jak na zawołanie na końcu języka poczuł smak łakoci z dużymi kawałkami pistacji podawanych we Fragoli. Słynna włoska cukiernia mieściła się tuż obok kei w Portoferraio, przy której Daniel zacumował „Daisy” – siedemdziesięciometrowy jacht z miejscem do lądowania dla helikoptera i całkowicie przeszklonym basenem zarejestrowany na jedną ze spółek Skalskiego – White Horse СКАЧАТЬ