The Frontiers Saga. Tom 3. Legenda Corinair. Ryk Brown
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу The Frontiers Saga. Tom 3. Legenda Corinair - Ryk Brown страница 12

Название: The Frontiers Saga. Tom 3. Legenda Corinair

Автор: Ryk Brown

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия:

isbn: 978-83-66375-42-0

isbn:

СКАЧАТЬ jej oddech był powolny i regularny. Spojrzenie kobiety było tak intensywne, że niemal nie mrugała. Ten po drugiej stronie był właściwie chłopcem, ledwie wkraczającym w wiek dorosły. Nosił jednak ceremonialne oznaczenia wojownika Ta’Akarów, wraz z ogonem węża, który otaczał jego szyję i znikał za plecami. Ten człowiek został wyszkolony. Kolejny niewolnik mający do wyboru służbę lub śmierć. W pewnym momencie życia postanowił złożyć przysięgę krwi swojemu przywódcy. Nie walczył tylko po to, by przetrwać. Ludzi o tak prostych motywacjach łatwo było zabić, ponieważ często nie chcieli się w pełni angażować. Tacy jak on walczyli o chwałę, za siebie i za swoich wodzów, co oznaczało, że nie bali się śmierci w bitwie. W rzeczywistości przyjmowali ją z zadowoleniem.

      Nathan i Jessica weszli do pokoju obserwacyjnego.

      – Jalea, dziękuję, że mogłaś się z nami spotkać – powiedział Nathan. – Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, ale pomyślałem, że możemy potrzebować tłumacza.

      – Oczywiście – odpowiedziała, a jej broda lekko zadrżała. – Ale to Ybaranin. I chociaż młody, jest wystarczająco dorosły, aby mógł się już nauczyć Angla.

      – Ybaranin? – zdziwiła się Jessica.

      – Ybara to mały system znajdujący się poza gromadą Pentaura. Niedawno, jakieś dziesięć lat temu, został podbity przez Ta’Akarów. Wcześniej wszystkie dzieci, podobnie jak ja, uczyły się języka Angla. Nauczycielami byli zakonnicy. Dopiero po przybyciu Ta’Akarów i wprowadzeniu w życie Doktryny Pochodzenia zaprzestano używania Angla w Ybarze.

      – A więc może nas zrozumieć? – spytała Jessica.

      – Najprawdopodobniej tak, choć się do tego nie przyzna. Takie postępowanie oznaczałoby zwątpienie we własną wiarę.

      – Nie nadążam za tym – przyznał Nathan.

      – Ybaranie, podobnie jak inni ludzie ze światów kontrolowanych przez Ta’Akarów, muszą służyć w legionach. Najlepsi i najbardziej oddani dołączają do Ghatazhaka, specjalnie wyszkolonej grupy elitarnych wojowników. Przechodzą pranie mózgu i wierzą, że Caius jest Bogiem i cała ludzkość pochodzi z Takary, a nie z Ziemi. Są więc bardzo lojalni wobec niego. Przyznanie, że rozumie się Angla, byłoby jak wyrzeczenie się wiary w Doktrynę Pochodzenia, co zdyskwalifikowałoby go jako wojownika w Ghatazhaka, przynosząc mu wielką hańbę.

      – W jaki sposób mamy sobie z tym poradzić?

      – Nie będzie odpowiadać na pytania. Może dawać proste odpowiedzi, które mają cię uspokajać i podsycać jego poczucie wyższości. Nie zaoferuje jednak żadnej wiedzy merytorycznej. Uzyskanie takich informacji będzie wymagało bezpośredniej perswazji.

      Nathan miał całkiem niezłe pojęcie o tym, co miała na myśli. Nie był pewien, czy jest już gotowy do takich działań. W końcu pochodzili z Ziemi i tak naprawdę nie mieli sporu z Ta’Akarami. Potyczki, w których do tej pory brali udział, mogłyby wynikać z nieporozumienia polegającego na przybywaniu w niewłaściwe miejsce o niewłaściwym czasie.

      – Zacznijmy więc naszą rozmowę, dobrze? – Nathan zwrócił się do Jessiki, która podeszła do drzwi i nacisnęła przycisk interkomu.

      – Ręce na stół! – rozkazała.

      Więzień podniósł wzrok, co oznaczało, że usłyszał jej słowa, ale nie wykonał żadnego ruchu.

      – Powiedziałam: ręce na stół!

      Jalea pochyliła się nad interkomem i krzyknęła coś w swoim języku – prawdopodobnie to samo, co właśnie powiedziała Jessica. Więzień niechętnie położył obie ręce na stole.

      Jessica przekręciła małe pokrętło w panelu sterowania i wcisnęła przełącznik. Więzień nagle poczuł, że jego dłonie zaczynają mocno przylegać do blatu, gdy mocne magnesy przyciągnęły pokryte metalem nadgarstki.

      – Wszystko w porządku, kapitanie – zapewniła Jessica.

      Nathan otworzył drzwi i wszedł do pomieszczenia, a Jalea i Jessica podążyły za nim.

      Oczy więźnia zwęziły się z nienawiści na widok Jalei.

      – Karuzari – zasyczał, jakby mówił o czymś ohydnym. Nastąpił ciąg niezrozumiałych słów, na które Jalea odpowiedziała w swoim języku, choć znacznie spokojniej.

      – Co powiedział? – zapytał Nathan.

      – Opisał dość niesmaczny akt seksualny, który zamierza ze mną odbyć, zanim mnie zabije.

      – Co odpowiedziałaś?

      – Powiedziałam mu, że będzie potrzebował dłuższej broni.

      Nathan uśmiechnął się. Kolejny raz nie miało znaczenia, w jakim miejscu Galaktyki się znajdowali – ludzie wszędzie byli tacy sami.

      – Możesz zacząć tłumaczyć – przekazał Jalei, a następnie zapytał: – Dlaczego zaatakowałeś ten okręt?

      Jalea natychmiast przetłumaczyła to pytanie. Więzień odpowiedział bez wahania.

      – Ta’Akarowie zabijają Karuzari. Jesteście z nimi, więc was też zabijemy – przetłumaczyła Jalea, używając jednak innego tonu i modulacji niż więzień.

      – Winni przez współudział – mruknął Nathan.

      Więzień kontynuował przemowę, a każde kolejne zdanie brzmiało bardziej wściekle niż poprzednie.

      – Zostaliście skazani na porażkę z powodu waszych działań. Nie możecie im pomóc – tłumaczyła Jalea. – Bandyci z Karuzari zostaną wkrótce zlikwidowani, podobnie jak ci wszyscy, którzy odważą się im pomagać.

      – Nie liczyłabym jeszcze na to – rzuciła Jessica.

      Nathan, stojący ze skrzyżowanymi rękami obok Jalei, spojrzał na podwładną. Jedna jego brew uniosła się z dezaprobatą.

      – Spokojnie, zabójco.

      Popatrzył na Jaleę.

      – A gdybyśmy powiedzieli mu, skąd jesteśmy? – zasugerował, odwracając się lewo i robiąc kilka kroków naprzód, jakby pogrążony w kontemplacji.

      Stanął obok więźnia, który nie mógł już go widzieć bez odrywania oczu od Jalei.

      – A może przyznalibyśmy się, że jesteśmy z Ziemi?

      Oczy więźnia zwróciły się w prawo, aby krótko spojrzeć na Nathana, później znów spoczęły na Jalei, by zobaczyć, jak zareaguje, a jednocześnie stawały się coraz większe.

      „Tak jak podejrzewałem – pomyślał Nathan – o Ziemi również słyszałeś”.

      – Ależ, kapitanie – zaprotestowała Jessica – pan…

      Nathan ponownie uniósł rękę, uciszając kobietę. Skierował wzrok na Jaleę, mrugnął i powiedział:

      – Jakie СКАЧАТЬ