Название: The Frontiers Saga. Tom 3. Legenda Corinair
Автор: Ryk Brown
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Зарубежная фантастика
isbn: 978-83-66375-42-0
isbn:
Nie był jednak przygotowany na to, co zobaczył, wchodząc do mesy. Całe pomieszczenie, wystarczająco duże, aby pomieścić co najmniej dwieście osób, było zajęte przez surowe molo. Zostało zgromadzone w stosach, z których każdy zajmował około metra kwadratowego powierzchni. Każdy element stosu miał co najmniej dziesięć centymetrów grubości. Ludzie z ekipy wydobywczej oraz dwóch załogantów „Aurory” pod kierownictwem Tuga usuwało zewnętrzny naskórek z każdego kawałka. Po oskórowaniu dzielono go na ćwiartki, a następnie przenoszono do kuchni w celu oczyszczenia.
Po drugiej stronie stołu Nathan widział kilka dużych garnków, z których wydobywała się para, gdy jedna z pracownic wrzucała do nich pokrojone w kostkę molo, a także jakieś świeże zioła. Chociaż w zapachu nie było nic apetycznego, Nathan wiedział z doświadczenia, że odpowiednio przygotowane molo może być smacznym i pożywnym posiłkiem. Cieszył się, że mają na pokładzie kogoś, kto wie, jak je ugotować.
Nathan podszedł do członka swojej załogi – młodego technika, który właśnie pokazywał pracownikowi z Przystani, jak korzystać z przydzielonego zestawu łączności.
– Jak leci?
– Ten jest ostatni, kapitanie – odpowiedział technik. – Zrobiłem listę wszystkich osób, zawierającą nazwiska, umiejętności i identyfikatory zestawów komunikacyjnych, tak jak prosiła komandor Taylor.
– Bardzo dobrze. Wyświadcz mi teraz przysługę i powiadom wszystkich, że w ciągu kilku najbliższych dni nasz lekarz wezwie ich na testy fizyczne.
– Tak jest – odpowiedział technik. Wyglądał na nieco przygnębionego.
– Nie martw się, to smakuje znacznie lepiej, niż pachnie.
– Postaram się, kapitanie.
Nathan przeszedł przez pomieszczenie do miejsca, w którym pracował Tug. Na jednym ze stolików znajdowało się kilka pudeł wypełnionych jakimś rodzajem paczkowanego jedzenia, opisanego w języku, którego nie rozumiał.
– O co w tym chodzi? – zapytał Tuga, wskazując na pudła.
– To znajdowało się na promach – wyjaśnił Tug. – Miało służyć jako pożywienie dla pracowników przez co najmniej kilka dni. Pomyśleliśmy, że może się przydać. Być może będziemy w stanie wymieszać coś z tego z molo.
– Wygląda na to, że przetworzyłeś już większość materiału. – Nathan rozejrzał się po stosach molo. – Wykonałeś to całkiem szybko.
– W rzeczywistości praktycznie połowa oryginalnej przesyłki została zniszczona podczas bitwy w hangarze. Wydaje mi się, że kilku pana ludzi ukryło się za jednym ze stosów, który został spalony przez broń energetyczną.
Nathan skrzywił się.
– Więc na jak długo wystarczy to, co mamy?
– Może dwa tygodnie, uwzględniając także dodatkowe osoby, które znalazły się na pokładzie. Ale rozumiem, że ma pan też jakieś racje żywnościowe, które zostały odzyskane z kapsuły ratunkowej.
– Tak, ale nie miej zbytniej nadziei – odpowiedział Nathan, przypominając sobie makaron i tajemnicze mięso, które on i Władimir musieli zjeść tuż przed podróżą na Przystań. – Większość z tych rzeczy jest ledwo jadalna.
Rozejrzał się po pomieszczeniu.
– A gdzie są piloci?
– Pana nowa załoga wahadłowca? Są w hangarze i sprawdzają, czy promy nie zostały uszkodzone. Nie sądzę, żeby czuli się komfortowo, pracując razem z robotnikami.
– Tak, rozumiem to. Chyba pójdę się z nimi spotkać – stwierdził Nathan, a następnie odwrócił się, by odejść. – Za godzinę będziemy mieli kolejne spotkanie strategiczne – dodał.
– Pojawię się na nim, kapitanie – zapewnił Tug.
Gdy wychodził, jedna z kobiet zatrzymała go i pokazała mu próbkę molo, przygotowanego w sposób, jakiego jeszcze nie widział. Były to brązowawe kulki, pokryte drobno zmielonymi krakersami lub ciasteczkami.
– Czy chciałby pan spróbować, kapitanie? – zapytała, wyciągając talerz.
– Jasne. – Nathan chwycił w palce jedną z brązowych kulek i włożył ją do ust. Wciąż była ciepła. Na zewnątrz okazała się twarda, prawie chrupiąca, o lekko słodkim smaku. Gdy ugryzł, zewnętrzna skorupa pękła, a jedwabiste, kremowe centrum rozlało mu się w ustach.
– Coś niesamowitego! – wykrzyknął Nathan.
Kobieta rozpromieniła się, słysząc jego pochwałę.
– To jest zrobione z molo? – zapytał, biorąc kilka kolejnych kulek.
– Jak najbardziej – zapewniła.
– Bardzo dziękuję. Nie zapomnij proszę poczęstować tamtego gościa – powiedział Scott, wskazując na technika, który chciał uciec od nieprzyjemnego zapachu wydobywającego się z kuchni. Następnie wyszedł z mesy, wsunął kolejną kulkę do ust i westchnął z rozkoszy.
***
– Co planowałeś zrobić? – zapytał Josh. – Pozostać na Przystani na zawsze? A może chciałeś poślubić córkę jakiegoś brudnego farmera i zmajstrować bandę brudnych dzieci?
Zaczął się śmiać, częściowo sam do siebie.
Oczy Lokiego błyszczały za każdym razem, gdy uśmiechała się do niego nawet umiarkowanie atrakcyjna kobieta. Josh z łatwością mógł sobie wyobrazić przyjaciela żonatego i otoczonego zgrają brudnych, wrzeszczących dzieci.
– Nie bądź takim mądralą, Josh – warknął Loki, kontynuując wprowadzanie poleceń do systemu diagnostycznego promu. – Wiesz, że nie miałem zamiaru pozostać na Przystani dłużej, niż to konieczne. Po prostu nie jestem pewien, czy ten okręt to najlepszy sposób na opuszczenie układu. Czy w ogóle przyjrzałeś mu się z bliska? Jasne, wygląda całkiem świeżo i nic mu nie odpada, ale ta cała ich technologia wydaje się trochę przestarzała, nawet jak na standardy Przystani.
– Jaja sobie robisz? Nigdy nie słyszałem o żadnym okręcie, który miałby napęd skokowy czy coś podobnego. Poza tym interesuje mnie nie tyle okręt, co miejsce, skąd pochodzi.
– Zawsze byłeś marzycielem. – Loki potrząsnął głową.
– Daj spokój! – zawołał Josh. – Nie mów mi, że nie jesteś choć trochę ciekawy. To znaczy chodzi mi o to, że ci ludzie przybyli z Ziemi. Wszyscy podobno mamy stamtąd pochodzić. To chyba dość ekscytujące?
– Może następnym razem powinieneś zapytać, zanim nas do czegoś zgłosisz.
– O co ci chodzi? СКАЧАТЬ