Zapisane w pamięci. Ewa Pirce
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zapisane w pamięci - Ewa Pirce страница 8

Название: Zapisane w pamięci

Автор: Ewa Pirce

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378899327

isbn:

СКАЧАТЬ dłoni przywołałem moich ochroniarzy, po czym, upewniwszy się, że dziewczyna nie potrzebuje już mojej pomocy, wymamrotałem coś przypominającego pożegnanie. Nie do końca wiedziałem, jak mam odejść, nie wychodząc na gbura i nie sprawiając jej przykrości. Po raz pierwszy w życiu czułem się przez kogoś onieśmielony. Zrobiłem więc jedyną rzecz, jaka przyszła mi do głowy – puściłem do niej oczko jak jakiś nastoletni kretyn. Następnie, by się bardziej nie kompromitować, po prostu odszedłem, dając sobie w myślach po łbie.

      Żwawym krokiem opuściłem lotnisko, ignorując fanów, którzy prosili o zdjęcia. Wypadłem na zewnątrz jak błyskawica i ekspresowo wślizgnąłem się na tylne siedzenie mojego hummera.

      – Jedziemy najpierw do apartamentu czy od razu na wywiad? – zapytał Sam, gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi samochodu.

      – Cholera, całkowicie o tym zapomniałem – jęknąłem, opierając głowę o siedzisko. – Odwołaj to.

      – Nie da rady – wtrącił George, klapnąwszy na fotelu obok kierowcy. – Wiesz, że Patrick się nieźle wkurzy, jeśli się tam nie pojawisz.

      – Gówno mnie to obchodzi – warknąłem. – Odwołaj.

      – Więc gdzie teraz? – zapytał, zrezygnowany.

      – Do mnie. Muszę odpocząć. Jestem cholernie wykończony. Poza tym chciałbym pobyć sam choćby przez jedną pieprzoną godzinę. – Nie mogłem powstrzymać irytacji.

      Samuel ruszył z miejsca parkingowego, nic więcej nie mówiąc. Obaj milczeli, wymieniając jedynie między sobą znaczące spojrzenia. Wbiłem wzrok w szybę, by poobserwować mijanych ludzi i budynki. Chciałem skupić się na czymkolwiek, żeby tylko nie myśleć o dziewczynie z lotniska. Nie, już nie była dziewczyną z lotniska, była Evą – jej imię na stałe wyryło się w mojej pamięci. Z całych sił próbowałem wyrzucić z głowy jej obraz, non stop atakujący mój umysł. Na darmo.

      A jeżeli straciłem szansę na coś dobrego? Jeżeli to był mój dar od losu? Coś, co miało zadośćuczynić całe zło, jakie mnie spotkało?

      Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że coś tracę. Że umyka mi szczęście, na które nie mogłem i nie chciałem sobie pozwolić. A może…

      – Zatrzymaj się! – wyrwało mi się nagle.

      Sam natychmiast wcisnął hamulec, przez co wszyscy polecieliśmy do przodu. We wstecznym lusterku samochodu zauważyłem jego pytające spojrzenie.

      – Wróć na lotnisko – poleciłem, nie siląc się na wyjaśnienia. – Byle szybko.

      Nie miałem pojęcia, dlaczego to robię, ale czułem, że jeżeli nie wrócę, nigdy sobie tego nie wybaczę.

      – Po co chcesz tam jechać? – Sam był zdezorientowany.

      – Jedź. – Nie zamierzałem się, kurwa, nikomu tłumaczyć, a już zwłaszcza nadgorliwym niańkom.

      Wcisnąłem przycisk na znajdującej się na drzwiach konsoli. Szyba wysunęła się do góry, odgradzając mnie od tych dwóch dupków. Z głośników popłynął spokojny i melancholijny głos Chrisa Martina. Przy akompaniamencie Everglow jechałem, by odnaleźć swoje przeznaczenie.

      Pięć i pół piosenki później dotarliśmy na miejsce. Zatrzymaliśmy się na parkingu, z którego miałem doskonały widok na chodnik przed budynkiem lotniska.

      Wyjrzałem przez okno, wypatrując Evy. Już zaczynałem tracić nadzieję, kiedy moim oczom ukazała się otulona bielą dziewczyna. Teraz z pewnością wygląda jak anioł – pomyślałem, śledząc każdy jej ruch.

      – Kurwa – przekląłem głośno, widząc zatrzymującą się przed nią taksówkę.

      Wystraszyłem się, że do niej wsiądzie i odjedzie. Zamiast tego odstąpiła ją przypadkowej kobiecie. Po kilku minutach podjechała następna i po raz kolejny pozwoliła zająć ją komuś innemu. Co z nią jest nie tak? Jeśli będzie tak postępowała, nie przetrwa w tym mieście.

      – Podjedź pod wejście – poleciłem Samuelowi, nie spuszczając wzroku z dziewczyny.

      Zatrzymaliśmy się przy krawężniku, zajeżdżając jej tym samym drogę. Stała przez chwilę nieruchomo, jej oczy ciskały w naszym kierunku gromy. Ciemne szyby dawały mi poczucie intymności i chroniły przed wścibskimi spojrzeniami. Mogłem przyglądać się naznaczonej gniewem twarzy Evy bez obawy, że mnie zobaczy. Uśmiechnąłem się pod nosem, widząc, jak się złości. Po krótkiej chwili odwróciła się i odeszła. Wziąłem głęboki uspokajający oddech i opuściłem swoją kryjówkę.

      – Zostańcie w środku, dopóki nie powiem, że ma być inaczej – powiedziałem chłopakom przed zamknięciem drzwi.

      Oparłem się o samochód i obserwowałem dziewczynę. Wiedziałem już, że będę miał przez nią kłopoty. Z własnej woli wystawiałem się na zranienie.

      – Raz się żyje – wymamrotałem do siebie, odpychając się od auta. – Evo! – zawołałem, ale nie zareagowała. W przeciwieństwie do kilku innych kobiet, które słysząc mój głos, zerkały na mnie i posyłały mi powłóczyste spojrzenia. – Evo! – krzyknąłem ponownie, znacznie głośniej.

      Tym razem musiała usłyszeć, bo zatrzymała się i odwróciła w moim kierunku. Nie uciekła, co wziąłem za dobrą monetę. Ale gdy ku niej ruszyłem, prawie niezauważalnie się wzdrygnęła, patrząc na mnie podejrzliwym wzrokiem.

      Zamieniliśmy parę słów, przyglądając się sobie badawczo. Śledziłem każdy, nawet najmniejszy ruch jej źrenic. W pewnym momencie jej wzrok zogniskował się na moich ustach i pozostał tam znacznie dłużej, niż nakazują zasady savoir-vivre’u.

      – Chcesz mnie pocałować, prawda? – zapytałem z szelmowskim uśmiechem, przerywając pełną napięcia ciszę, która między nami zapanowała.

      Oblała się rumieńcem, co dodało jej twarzy promienistości i życia. Uciekła wzrokiem w bok i odsunęła się nieznacznie, speszona moimi słowami.

      – Ja… – zaczęła, wyraźnie usiłując zapanować nad zdenerwowaniem – powinnam już iść.

      Zaczęła szybko się cofać.

      – Zaczekaj, nie odchodź. – Chwyciłem ją za łokieć.

      Podskoczyła, przyciągając rękę bliżej ciała. Zmarszczyłem brwi, obserwując jej zaniepokojoną twarz.

      – Przepraszam. – Zabrałem dłoń. – Podwiozę cię. Nie ma sensu, żebyś tu stała i każdą zatrzymaną taksówkę oddawała komuś innemu.

      – Skąd o tym wiesz? – Spiorunowała mnie nieufnym spojrzeniem.

      – Nie jestem stalkerem ani żadnym zboczeńcem. Słowo harcerza. – Położyłem rękę na sercu w geście przysięgi.

      – Skąd zatem…

      – Aniele, to tylko podwózka. – Nie pozwoliłem jej dokończyć. – Nie musisz się niczego obawiać. Nie wyrządzę ci krzywdy. Po prostu chcę ci pomóc – wyjaśniłem, dostrzegłszy СКАЧАТЬ