Zapisane w pamięci. Ewa Pirce
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zapisane w pamięci - Ewa Pirce страница 6

Название: Zapisane w pamięci

Автор: Ewa Pirce

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378899327

isbn:

СКАЧАТЬ

      Kiedy po kilkumiesięcznym życiu w trasie postawiłem stopy na nowoorleańskiej ziemi, odetchnąłem z ulgą. Byłem naprawdę wyczerpany. Po dziesięciu walkach miałem do tego prawo. Zdobyłem kolejny tytuł, ale to dopiero początek. W swojej kategorii nie miałem sobie równych. Kolejna z walk, już o mistrzostwo świata w wadze półciężkiej, którą zamierzam wygrać, odbędzie się dopiero za kilka tygodni. WBO3 uznało mnie za najlepszego pięściarza ostatniej dekady, co napawa mnie cholerną dumą. Nie pozostaje mi nic innego, jak udowodnić, że komisja miała rację, przyznając mi ten tytuł. To mój czas, moje życie i dowód na to, że nie byłem nikim. Wyznaczyłem sobie cele, które realizowałem, na moim koncie przybywało osiągnięć, okupionych wieloma wyrzeczeniami. Istniały powody, dla których tak się zaharowywałem. Pragnąłem udowodnić im, że jestem wart więcej, niż oni kiedykolwiek byli.

      Zaczepiło mnie kilkoro fanów proszących o zdjęcie albo autograf. Czasami tego nienawidziłem, męczyło mnie to i wkurzało, ponieważ ludzie potrafili być bardzo napastliwi. Zamiast prywatnym odrzutowcem zostałem zmuszony, by przylecieć samolotem pasażerskim, wypełnionym zgrają ludzi, mimo że nie miałem najmniejszej ochoty na jakiekolwiek towarzystwo. Jedyne, czego teraz pragnąłem, to jak najszybciej wydostać się z lotniska i zaszyć w mieszkaniu.

      Coraz więcej osób zaczęło skupiać na mnie uwagę. To nie był dobry moment. Nie zamierzałem silić się na uprzejmości i pogawędki. Ignorowałem zaczepki i prośby o zdjęcie. Mogli o mnie myśleć i gadać, co im się żywnie podobało. Miałem to w dupie.

      Przeszedłem szybko przez płytę lotniska, z dwiema niańkami na ogonie, zatrudnionymi przez Patricka, mojego agenta. Przejmował się, ale nie tyle mną jako człowiekiem, co mną jako maszyną do zarabiania pieniędzy. Przez wszystkie te lata zdążyłem przywyknąć, że ludzie skaczą wokół mnie wyłącznie dlatego, że chcą dostać coś w zamian. Tak naprawdę nikt nie zna Alexandra O’Della, za to wszyscy znają Żniwiarza – boksera o przydomku tak durnym jak ustawa obowiązująca w brooklyńskiej części Nowego Jorku, gdzie osły nie mogą sypiać w wannach.

      Już dawno poprzysiągłem sobie, że będę nie do zdarcia. Obiecałem sobie, że nikogo do siebie nie dopuszczę. Nie dam się zranić ani fizycznie, ani psychicznie. Wszelkiego rodzaju uczucia i miłostki nie były dla mnie. Do szczęścia wystarczył mi dobry seks, muzyka i okazjonalnie butelka whiskey, której zawartość pomagała mi w najcięższych okresach życia. Nie piłem często, ponieważ nie mogłem. Ale bywały dni, kiedy na powierzchnię wypełzały demony przeszłości, torturując mnie i niszcząc każdy zalążek szczęścia, jaki zdołałem zapisać na kartach pamięci. Nie lubiłem użalać się nad sobą i nigdy tego nie robiłem. Od kiedy tylko przyszedłem na świat, usilnie o siebie walczyłem. Fakt, że żyję, mógł zakrawać na swojego rodzaju cud. Był taki czas, gdy uważano, że chroni mnie cholernie dobry anioł stróż. Osobiście uważam, że jeżeli one rzeczywiście istnieją, to mój przespał pierwsze jedenaście lat mojego życia. Nauczyłem się jednego – miałem tylko siebie, lecz nawet sobie nie mogłem do końca ufać. Nigdy nie pozwoliłem i nie pozwolę, by ktokolwiek zbliżył się do mnie na tyle, żeby móc mi wyrządzić krzywdę. Umiałem o siebie zadbać. Przez pewien okres w moim dwudziestosiedmioletnim życiu byłem do tego wręcz zmuszony.

      Tylko walkom oddawałem się całkowicie. Nigdy nie miałem rodziny ani osób, które kochałyby mnie czystą, bezinteresowną miłością. No bo przecież nie można nazwać rodziną ludzi, którzy katują i głodzą bezbronnego dzieciaka, czerpiąc z tego chorą satysfakcję. Samotność była tym, co w pełni świadomie wybrałem. Takiego życia chciałem i tego zamierzałem się trzymać za wszelką cenę.

      Odebraliśmy bagaże z taśmy, po czym ruszyliśmy w stronę wyjścia. W drodze do drzwi kątem oka zobaczyłem tłum gapiów skupionych na czymś, co znajdowało się poza zasięgiem mojego wzroku. Jedynie, co usłyszałem, to podniesiony głos mężczyzny, którego nie byłem w stanie dostrzec. Nie do końca rozumiałem, co mną kierowało, ale poddałem się instynktowi i zawróciłem ku zbiegowisku ludzi.

      – Alex, co robisz? – Jeden z moich ochroniarzy zastąpił mi drogę.

      – Spokojnie, George. Chcę tylko sprawdzić, o co tyle hałasu – bąknąłem, wymijając go. – Zwykła ludzka ciekawość – rzuciłem przez ramię.

      Z każdą sekundą, która przybliżała mnie do miejsca, gdzie zebrała się już całkiem pokaźna grupka obserwatorów, coraz wyraźniej słyszałem złorzeczącego faceta. Kiedy zbliżyłem się wystarczająco, ponad głowami gapiów dostrzegłem obleśnego spaślaka, wrzeszczącego na drobną blondynkę. Nie mogłem zobaczyć jej twarzy, ponieważ była odwrócona do mnie plecami. Widziałem jej mocno zaciskające się na blacie stołu dłonie. Umiałem rozpoznać strach. Nie trzeba być mentalistą, by zauważyć, że dziewczyna tkwiła w szponach przerażenia. Poczułem rosnącą we mnie złość na widok ludzi żerujących na jej krzywdzie. Mężczyźni stali, gapiąc się bezczynnie, a kobiety szeptały między sobą zamiast ratować ją z opresji.

      – Co to ma, kurwa, znaczyć? – wymamrotałem pod nosem.

      Stojąca obok starsza kobieta zmierzyła mnie wzrokiem. Po chwili wahania przesunęła się do mnie.

      – Widzę, że pan nie bardzo zorientowany, więc pomogę – zaczęła. – Otóż mężczyzna w garniturze wylał kawę na dziewczynę, z którą teraz się kłóci. Albo to ona wylała kawę jemu… – Zamyśliła się na chwilę. – Nieistotne. – Machnęła od niechcenia ręką. – Faktem jest, że zniszczyła mu spodnie – dokończyła, bacznie obserwując rozgrywającą się przed nami scenę.

      Rozejrzałem się wokoło i zobaczyłem puste, bezmyślne spojrzenia gawiedzi skierowane na znajdującą się pośrodku otaczającego ich kręgu dwójkę ludzi. Nikt nie reagował. Grubas, pięć razy większy od dziewczyny, wyładowywał na niej wszystkie frustracje, a ci popierdoleńcy tylko się gapili.

      Dawno nic mnie tak nie wkurzyło. Już zamierzałem przerwać ten cyrk, kiedy poczułem zaciskająca się na moim bicepsie dłoń. Zwróciłem twarz ku osobie naruszającej moją przestrzeń osobistą. Mój wzrok spoczął na spalonej lampami UV dziewczynie o włosach w odcieniu platynowy blond. Zerknąłem na jej dłoń i poraził mnie jaskrawopomarańczowy kolor nazbyt długich paznokci, które przypominały wampirze szpony. Jak można czymś takim podcierać tyłek? Skrzywiłem się w duchu.

      Z zamyślenia wyrywał mnie podobny do irytująco skrzeczącej żaby głos. Zlustrowałem dziewczynę wzrokiem, unosząc brwi w niemym zapytaniu.

      – Nie przejmuj się nimi – wyjazgotała, opierając na mnie ciężar ciała, przez co uwiesiła mi się na ramieniu. – Jakaś prostaczka nie potrafiła się zachować i tyle. – Zaśmiała się, co zabrzmiało, jakby się krztusiła. – Może wyskoczymy na drinka, Żniwiarzu? Słyszałam o twoim zwycięstwie nad Mauriciem. – Flirciarski uśmiech wykrzywił jej pełne botoksu wargi. – Może je uczcimy? – Zatrzepotała sztucznymi jak jej cycki rzęsami. – Poza tym musisz być bardzo zmęczony. Mogłabym pomóc ci się zrelaksować. Co ty na to?

      Powiedziała to w sposób, który w słowniku puszczalskiej zdziry uchodził pewnie ze kuszący. Mnie natomiast wydawał się tak podniecający jak dźwięk przeciągania widelcem po talerzu.

      Strzepnąłem jej dłoń ze swojego ramienia i pochyliłem się do jej ucha, usiłując jednocześnie nie oddychać. Wyjątkowo źle działał na mnie mdły zapach jej tanich perfum.

      – Spieprzaj poszukać innego fiuta, ja swojego nie znalazłem СКАЧАТЬ



<p>3</p>

World Boxing Organization (WBO) – jedna z najbardziej prestiżowych i największych organizacji boksu zawodowego na świecie. Wyłania swoich mistrzów świata, ustala listy rankingowe i przepisy bokserskie.