Zapisane w pamięci. Ewa Pirce
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zapisane w pamięci - Ewa Pirce страница 5

Название: Zapisane w pamięci

Автор: Ewa Pirce

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378899327

isbn:

СКАЧАТЬ nich gumkę, pozwalając, by opadły mi na ramiona i stworzyły naturalną zasłonę wokół twarzy.

      – Proszę – powiedział łagodnie nieznajomy, wsuwając mi banknot do ręki.

      Kiedy tylko nasze dłonie się zetknęły, zadrżałam, zaskoczona dziwnym mrowieniem, które pozostawił po sobie w miejscu, gdzie nasze ciała się połączyły.

      Spojrzałam na jego zapierające dech w piersi oblicze.

      – Czy mogę poznać twoje imię? – wyrwało się z moich ust. Zaskoczyło to nie tylko jego, ale i mnie.

      Przyglądał mi się przez kilka długich sekund z nieodgadnionym wyrazem twarzy.

      – Naprawdę?! – zapytał, zdziwiony i rozbawiony moim pytaniem.

      Zdezorientowana i zmieszana jego odpowiedzią, zaczęłam się zastanawiać, o co może mu chodzić.

      – Przepraszam, jeśli zadałam niestosowne pytanie – zreflektowałam się. – Zależało mi jedynie na poznaniu imienia mojego bohatera i… – Ucięłam, ponieważ w moich uszach rozbrzmiał głośny śmiech.

      Stałam jak wryta, rozważając, czym tak bardzo go rozśmieszyłam. Jego zachowanie było bardzo niegrzeczne, co z kolei spowodowało, że zaczęłam się denerwować.

      – Przepraszam, aniołku – wysapał między salwami śmiechu. – Różnie już mnie tytułowano, ale bohaterem nazwano po raz pierwszy. – Wziął głęboki, uspokajający oddech i wyciągając w moim kierunku dłoń, dodał: – Alexander O’Dell. Ale nikt nie zwraca się do mnie pełnym imieniem. Nie lubię tego. Mów mi po prostu Alex.

      – W porządku, Aleksie. – Uformowałam usta w nieznaczny uśmiech. – Ja jestem Eva – powiedziałam po chwili wahania, chwytając go za rękę.

      Po raz kolejny poczułam wywołane jego dotykiem dreszcze. Wpatrywałam się w jego twarz, czując magnetyczne przyciąganie. Przez głowę przeszła mi szybka i ulotna myśl: Jak by to było poczuć jego usta na swoich?

      Nagły błysk flesza przypominał mi, gdzie się znajduję. Odsunęłam się szybko i splotłam ze sobą palce, starając się ukryć zażenowanie.

      Alex obdarzył mnie szelmowskim uśmiechem. Odwrócił się, przywołując do siebie wpatrzonych w nas postawnych mężczyzn. Wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia.

      – Do zobaczenia, aniołku. Na tym moja rola się kończy. – Alex przeczesał swoje ciemne jak heban włosy, tworząc na głowie artystyczny nieład, który po kilku sekundach z powrotem oklapł. – Rozumiem, że dalej poradzisz sobie sama… – ni to zapytał, ni stwierdził, posyłając mi kolejny psotny uśmiech.

      – Tak. Dziękuję.

      Mrugnął do mnie szybko, po czym odwrócił się i odszedł. Kiedy się oddalał, obserwowałam jego szerokie ramiona i smukłą talię. To był najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego kiedykolwiek widziałam. Ludzie rozstępowali się przed nim, co, chociażby ze względu na jego rozmiary, wcale mnie nie dziwiło. Sama umknęłabym czym prędzej, widząc kogoś o tak masywnej posturze. Pochyliłam się, by podnieść z ziemi mokrą kartkę papieru. Do niczego się nie nadaje – pomyślałam i podeszłam do kosza, żeby ją wyrzucić. Zanim jednak ponownie wypełniłam formularz, popędziłam do apteki, by zaopatrzyć się w maść na oparzenia i lniany opatrunek. Znalazłam również sklep, gdzie kupiłam całkiem ładną białą sukienkę. Dodatkowo połknęłam dwie tabletki przeciwbólowe, które miały pomóc w uśmierzeniu bólu. Następnie na nowo uzupełniłam rubryki kwestionariusza i już bez żadnych przygód odniosłam go do biura.

      – Znasz go? – zapytała dziewczyna, której oddałam kartkę.

      Przyglądałam się jej pytająco, nie mając pojęcia, o kogo jej chodzi.

      – Chyba nie bardzo rozumiem. – Zmarszczyłam brwi, zdezorientowana jej dziwnym zachowaniem.

      – No, Żniwiarza oczywiście. – Była podekscytowana jak nastolatka na koncercie Justina Biebera.

      – Nie wiem, kogo ma pani na myśli. Przykro mi. – Rzuciłam przepraszający uśmiech.

      Odwróciłam się i żwawym krokiem ruszyłam w kierunku wyjścia.

      O matko, co za dzień, niech już się skończy – jęknęłam w myślach, popychając prowadzące na zatłoczony chodnik przeszklone drzwi. Ludzie pędzili na lotnisko albo z niego wracali, zapatrzeni w telefony, zajęci tylko sobą, nie zwracając uwagi na otoczenie.

      Podeszłam do krawężnika i po kilku męczących minutach zdołałam zatrzymać taksówkę. Było to trudniejsze, niż się spodziewałam, ale ostatecznie się udało. Już zamierzałam chwycić za klamkę, by otworzyć drzwi, kiedy ktoś położył dłoń na moim przedramieniu.

      – Przepraszam cię bardzo, kochaniutka, ale jestem cholernie spóźniona. Odstąp mi, proszę, tę taksówkę – poprosiła wysoka, obcięta na krótko brunetka, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.

      – Jeżeli tak się pani śpieszy, proszę bardzo – powiedziałam, robiąc krok do tyłu.

      – Widać, że nie jesteś stąd – stwierdziła, uśmiechając się i wsuwając na tylne siedzenie auta. – Wakacje? – zapytała, łapiąc za uchwyt drzwi.

      – Nie, wizyta u kuzynki. Ale mam zamiar zatrzymać się na dłużej – uściśliłam.

      Kobieta sięgnęła do kieszeni marynarki i wyjęła niewielkich rozmiarów kartonik.

      – Proszę. – Podała mi wizytówkę. – Jeśli będziesz potrzebowała pracy, zadzwoń. Karma zawsze powraca, kochaniutka – rzuciła, po czym zamknęła drzwi.

      Kilkanaście następnych minut spędziłam na nużącym oczekiwaniu na kolejną taksówkę. Zawsze jednak ktoś mnie ubiegał albo wszystkie były wcześniej zarezerwowane. W końcu zalała mnie fala złości, kiedy podjazd zatarasował ogromny czarny samochód terenowy z przyciemnionymi szybami. Odwróciłam się, złorzecząc na idiotę, który uważał, że może sobie na wszystko pozwolić, łącznie z odbieraniem zwykłym szarakom możliwości odjechania z tego miejsca. Spojrzałam w ciemne szyby, ciskając w ich kierunku wściekłe spojrzenie.

      Wymijając samochód, odeszłam kawałek dalej, aby wypatrzeć jakiś żółty pojazd, który wreszcie zawiózłby mnie do mieszkania Jessie. Nagle usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się pośpiesznie i zobaczyłam nikogo innego jak Aleksa opierającego się o czarnego kolosa.

      – Potrzebujesz podwózki, aniołku? – zainteresował się z rozbawieniem w głosie.

      Poczułam przetaczające się przez moje ciało gorąco.

      – Czy ty mnie szpiegujesz? – zapytałam po chwili wahania.

      – A jeśli tak, to co? – Uniósł pytająco brwi i odepchnął się od samochodu.

      Z gracją drapieżnika ruszył w moim kierunku. Wyglądał niczym puma polująca na swoją ofiarę. Ofiarę, którą w tej chwili byłam ja.

      RUNDA 2

      Ten СКАЧАТЬ