Zapisane w pamięci. Ewa Pirce
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zapisane w pamięci - Ewa Pirce страница 17

Название: Zapisane w pamięci

Автор: Ewa Pirce

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378899327

isbn:

СКАЧАТЬ maksymalnie dwadzieścia minut. Za to dzisiejsza sesja okazała się katorgą. Cztery godziny ustawiania, smarowania oliwką i dobierania strojów. Chociaż trudno to nazwać strojami, bo przeważnie miałem na sobie jedynie bokserki. Nie mogłem pojąć, że co chwila kazali mi się przebierać w majtki, które prawie niczym się od siebie nie różniły. Przy trzeciej parze darowałem sobie chodzenie do garderoby i robiłem to na planie, wywołując u kobiet ciche westchnienia i fałszywe rumieńce zawstydzenia na twarzach. Gdyby naprawdę je to onieśmielało, toby się nie gapiły, proste.

      Skończyliśmy, kiedy zegar pokazywał kilka minut po siedemnastej. Już wkrótce ją zobaczę – pomyślałem, wciągając na siebie spodnie. Nie powinienem, ale pragnąłem tego bardziej niż czegokolwiek innego w ostatnim czasie.

      – Cholera, jestem bardziej popieprzony, niż sądziłem – wymamrotałem pod nosem.

      – Słucham? – rozległ się za mną damski głos.

      Kiedy się odwróciłem, by sięgnąć po koszulę, ujrzałem drobną brunetkę w krótkiej fioletowej sukience, z kubkiem kawy w ręku.

      – Nic – wybąkałem.

      – Przyniosłam ci kawę. Pomyślałam, że możesz jej potrzebować – powiedziała, sunąc powoli wzrokiem po moim nagim torsie.

      – Pomyślałaś?

      – Tak – przytaknęła z figlarnym uśmiechem.

      – Gdybyś myślała, to już by cię tu nie było – zadrwiłem i szybko wstałem, przez co zachwiała się, wylewając trochę płynu na podłogę.

      Wyminąwszy ją, włożyłem w locie koszulę, i wyszedłem z garderoby. Spojrzałem na zegarek. Miałem niecałe czterdzieści minut, żeby przygotować się na spotkanie z Evą. Nie miałem zamiaru się spóźnić. Naprawdę nie chciałem już na samym początku zrobić na niej złego wrażenia.

      Ulice były w miarę przejezdne, co o tej porze rzadko się zdarzało. Wziąłem to za dobry znak. Tym razem serce zdecydowanie górowało nad rozumem, a uczucie, jakie wzbudziła we mnie Eva, było silniejsze ode mnie. Nie wiedziałem, co z tego wyniknie, ale nie dowiem się, jeśli nie spróbuję. Lepiej coś zrobić i żałować niż żałować, że się tego nie zrobiło, jak to mawiają.

      Jechałem w kompletnej ciszy, tocząc zacięty bój z myślami. Część mnie chciała uciec, ale z kretesem przegrywała każdą batalię. Im znajdowałem się bliżej jej domu, tym odczuwałem większe podekscytowanie. Jednocześnie byłem zły na siebie, na nią, na cały ten cholerny świat. Nie ugiąłem się przed niczym i nikim od dobrych piętnastu lat. Wszystko zmieniło się w momencie spotkania dziewczyny o zapierającym dech w piersiach spojrzeniu.

      Zatrzymałem samochód przy krawężniku tuż przed kamienicą, w której mieszkała kuzynka Evy. Zacisnąłem dłonie na kierownicy i zaczerpnąłem kilka płytkich oddechów. Zerknąłem w lusterko wsteczne, aby upewnić się, że dobrze wyglądam, i dopiero wtedy wyszedłem szybko z auta, po czym pomknąłem w stronę budynku.

      Gdy przekroczyłem próg kamienicy, uświadomiłem sobie, że nie znam numeru, pod którym mieszka Eva. Kurwa. Rozglądając się po korytarzu, zauważyłem skrzynki na listy. Podszedłem do nich, główkując, jak, do cholery, nazywa się kuzynka Evy. Prześledziłem wzrokiem nazwiska i nic. Imię, kurwa, przypomnij sobie imię.

      Przymknąłem oczy, starając się wrócić do chwili, w której poznałem tę lekko szurniętą dziewczynę. Amanda? Nie. Melanie… Sandra… Jolene… Jessica! Tak, Jessica. Raz jeszcze przestudiowałem umieszczone na skrzynkach nazwiska lokatorów, aż natrafiłem na numer dziewięć, do którego zostało przypisane to imię.

      Kiedy, przeskakując po dwa stopnie na raz, dotarłem pod podany na skrzynce numer, zapukałem ostrożnie. Czekałem, ale nikt nie otwierał, więc zastukałem ponownie. Obróciłem się i popatrzyłam na otoczenie, zastanawiając się, czy przypadkiem Eva mnie nie wystawiła. Gdy już zamierzałem zrezygnować i odejść, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Znów się odwróciłem i stanąłem naprzeciw niej. Cholera. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Wyglądała niesamowicie seksownie. Dzięki makijażowi jej niebieskie oczy nabrały intensywności, usta błyszczały, dopraszając się, by ich skosztować, a otulone koronkową sukienką ciało niemal krzyczało, bym położył na nim dłonie i pieścił każdy jego centymetr. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że stoję jak kołek, bezczelnie się gapiąc. Czułem się niczym nastolatek nieumiejący się zachować w towarzystwie ładnej dziewczyny, co, jak na takiego chojraka, było nieco dziwne. Moje ciało nie współgrało z mózgiem. Chciałem zrobić jedno, a wychodziło coś zupełnie innego. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Wyobrażałem sobie ją nagą, oplatającą mnie nogami w pasie, jej spocone ciało pod moim…

      Cholera, przestań, idioto, bo wszystko spieprzysz – nakazałem sobie w myślach.

      Skomplementowałem wygląd Evy i odbyłem przedziwną rozmowę z jej stukniętą kuzynką. Wreszcie udało nam się wyjść. Chwyciłem ją za dłoń, splatając nasze palce razem. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem ani – tym bardziej – dlaczego ona mi na to pozwoliła. Podobała mi się taka bliskość, wyciszała mnie.

      Kiedy już ulokowaliśmy się w samochodzie, Eva zapytała, dokąd jedziemy. Prawdą było jednak, że nie miałem zielonego pojęcia, dokąd ją zabrać. Jak można być takim kretynem i zaproponować dziewczynie kolację, nie rezerwując wcześniej miejsca w restauracji?

      Zanim zdążyłem pomyśleć, usłyszałem swój głos. Powiedziałem, że zabiorę ją do swojego azylu. Dlaczego w ogóle to wydostało z moich ust? Nigdy nikogo tam nie zaprosiłem, a już na pewno nie kobiety. Lecz było za późno, żeby zmienić zdanie. A najgorsze w tym wszystkim było to, że chciałem ją tam zabrać. Naprawdę tego chciałem. Chyba mi odbiło.

      Zerknąłem na siedzącą obok mnie dziewczynę. Sprawiała wrażenie zdenerwowanej i chyba też przestraszonej. Zaciskała mocno dłonie na torebce i przygryzała wnętrze policzka, wyglądając przez szybę.

      – Evo – wypowiedziałem jej imię najdelikatniej, jak potrafiłem.

      Zareagowała, odwracając twarz w moim kierunku. Usiłowała się uśmiechnąć, co nie bardzo jej wyszło.

      – Nie wyrządzę ci krzywdy, wiesz o tym, prawda? – zapytałem równie łagodnie.

      – Tak – odparła słabo, bez pewności.

      – Więc, proszę, nie denerwuj się i spróbuj się zrelaksować. Przed nami jeszcze godzina jazdy.

      – Czyli dokąd jedziemy? – podjęła rozmowę, co mnie ucieszyło. To zawsze krok do przodu.

      – Do miejsca, gdzie nigdy nikogo nie zabrałem. Uciekam tam, kiedy potrzebuję się wyciszyć, uciec od ludzi i pomyśleć. Nikt o nim nie wie, nawet mój agent.

      – Masz agenta? – Skierowała na mnie zdziwione spojrzenie, co wychwyciłem kątem oka.

      Uśmiechnąłem się do siebie.

      – Naprawdę nie wiesz, kim jestem? – Trudno mi było pojąć, że o mnie nie słyszała.

      – Nie. – Pokręciła głową. – Pytałam Jessie, ale powiedziała, СКАЧАТЬ