Złączeni honorem. Cora Reilly
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Złączeni honorem - Cora Reilly страница 15

Название: Złączeni honorem

Автор: Cora Reilly

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788381780155

isbn:

СКАЧАТЬ pobłogosławił nasze obrączki.

      Luca wziął moją obrączkę, spoczywającą do tej pory na czerwonym materiale. Kiedy uniosłam dłoń, palce mi się trzęsły, a serce biło jak szalone. Luca objął moją dłoń pewną ręką i powiedział:

      – Ario, przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

      Gdy wypowiedział ostatnie słowa przysięgi, wsunął na mój palec obrączkę, wykonaną z białego złota i dwudziestu brylancików. To powinno stanowić symbol miłości i oddania, ale w naszym przypadku oznaczało, że stałam się własnością mężczyzny, którego poślubiłam. Do końca życia miało mi przypominać o złotej klatce, w której zostałam uwięziona. Słowa przysięgi: „Dopóki śmierć nas nie rozłączy”, nabierały więc zupełnie innego znaczenia niż dla większości ludzi wstępujących w związek małżeński. W naszym świecie nie istniało coś takiego jak rozwód, miałam należeć do Luki aż do swojej żałosnej śmierci. Ostatnie słowa ślubowania, które składali mężczyźni, wstępując w szeregi mafii brzmiały: „Wstępuję za życia, odejdę w chwili śmierci” – mogły więc równie dobrze stanowić zakończenie mojej przysięgi małżeńskiej.

      Nadeszła moja kolej na nałożenie obrączki. Przez chwilę nie byłam pewna, czy dam radę to zrobić. Wstrząsały mną tak silne dreszcze, że Luca musiał przytrzymać moją dłoń i mi pomóc. Miałam nadzieję, że nikt tego nie zauważył, lecz jak zwykle bystry wzrok Matteo spoczął na moich palcach. Byli z Lucą blisko, więc zapewne przez długi czas będą wspominać tę chwilę ze śmiechem.

      Powinnam uciec, kiedy miałam okazję. Teraz, gdy wpatrywały się we mnie setki osób z nowojorskiego i chicagowskiego oddziału mafii, nie miałam już tej możliwości. W naszym świecie małżonków mogła rozdzielić tylko śmierć. Nawet jeśli udałoby mi się zwiać spod czujnego oka Luki i jego ludzi, naruszenie umowy doprowadziłoby do wybuchu wojny, a mój ojciec nie zdołałby powstrzymać rodziny mafijnej mojego męża od dokonania zemsty za zbezczeszczenie reputacji.

      Moje uczucia, jak zawsze, nie były brane pod uwagę. Dorastałam w świecie, w którym nikt, zwłaszcza kobiety, nie decydował o sobie.

      Nie było nam dane wyjść za mąż z miłości czy choćby z własnej woli. Chodziło jedynie o obowiązek i honor, a także o spełnianie oczekiwań.

      Nasze małżeństwo miało charakter unii przypieczętowującej pokój.

      Nie byłam idiotką, dlatego zdawałam sobie sprawę, o co tak naprawdę chodziło: o pieniądze i władzę, a jedno i drugie kurczyło się, odkąd rosyjska Brać i tajwańska Triada, a także inne grupy przestępcze próbowały rozszerzyć swoje wpływy również na naszych terytoriach. W całych Stanach Zjednoczonych włoskie familie musiały puścić w zapomnienie dawne waśnie i stworzyć wspólny front przeciw naszym wrogom. Powinnam czuć się uhonorowana, ponieważ wybrano mnie na przyszłą żonę najstarszego syna nowojorskiej frakcji. Ojciec i każdy męski krewny wbijali mi te słowa do głowy od dnia, w którym zaręczono mnie z Lucą. Wiedziałam, że było to wyróżnienie, miałam też czas, aby przygotować się na tę chwilę, ale mimo to bez przerwy przeszywał mnie strach.

      – Możesz pocałować pannę młodą – powiedział ksiądz.

      Uniosłam głowę. Zgromadzeni ludzie lustrowali mnie wzrokiem, wyczekując chwili, w której okazałabym słabość. Ojciec wściekłby się, gdybym obnażyła swoje przerażenie, a rodzina Luki wykorzystałaby to przeciw nam. Dorastałam w świecie, w którym jedyną tarczą kobiety była umiejętność panowania nad wyrazem twarzy, więc bez problemu przybrałam spokojną minę. Nikt nigdy nie miał się dowiedzieć, jak bardzo pragnęłam uciec. Nikt, prócz Luki. Pomimo starań nie udawało mi się zamaskować przed nim emocji. Ciągle się trzęsłam, a gdy napotkałam spojrzenie jego zimnych szarych oczu, wyczytałam z nich, że potrafił przejrzeć mnie na wylot. Zapewne tak często wywoływał w ludziach strach, że rozpoznawanie przerażenia stało się jego naturalną umiejętnością.

      Pochylił głowę, zbliżając twarz do mojej. Na jego obliczu nie widniał choćby ślad obawy, strachu czy wątpliwości. Usta drżały mi przy jego wargach, gdy skupił na mnie wzrok, przekazujący jednoznaczną wiadomość: Jesteś moja.

      Niezupełnie. Stanę się jego kobietą dopiero w nocy. Wstrząsnął mną dreszcz, a Luca na krótko zmrużył oczy, a po chwili uśmiechnął się sztywno, gdy zwróciliśmy się twarzami do wiwatujących gości. Wyraz twarzy Luki zmieniał się w ciągu sekundy i jeśli chciałam mieć jakąkolwiek szansę, żeby przetrwać w tym małżeństwie, również musiałam wyrobić w sobie tę umiejętność.

      Przeszliśmy z Lucą przejściem pomiędzy stojącymi i klaszczącymi gośćmi i wyszliśmy z namiotu. Na zewnątrz czekały tuziny kelnerów, trzymających tace z kieliszkami z szampanem i niewielkie talerze tartinek. Zanim mogliśmy udać się na obiad, musieliśmy przyjąć błogosławieństwa oraz gratulacje od gości. Luca wziął dwa kieliszki z szampanem i podał mi jeden. Złapał mnie za rękę; wydawało się, że w najbliższym czasie nie zamierzał jej puścić. Pochylił głowę i ocierając usta o płatek mojego ucha, wyszeptał:

      – Uśmiechnij się. Jesteś szczęśliwą panną młodą, pamiętasz?

      Zesztywniałam, ale wysiliłam się, aby na mojej twarzy pojawił się promienny uśmiech, gdy pierwsi goście opuścili namiot i ustawili się w kolejce, żeby z nami porozmawiać.

      Nogi już potwornie mnie bolały, a zaledwie połowa zaproszonych złożyła życzenia. Wszyscy kierowali do nas te same słowa – chwalili moją urodę i gratulowali Luce tak pięknej żony, jakby to było jakimś osiągnięciem, po czym rzucali niezbyt zawoalowane uwagi dotyczące nocy poślubnej. Nie byłam pewna, czy udawało mi się wtedy zachować radosny wyraz twarzy. Luca ciągle zerkał na mnie, jakby upewniając się, że utrzymuję pozory.

      Następni w kolejce byli Bibiana i jej mąż, niski, gruby, łysy facet. Kiedy ucałował moją dłoń, powstrzymałam się, żeby się nie wzdrygnąć. Po obowiązkowych gratulacjach Bibiana chwyciła mnie za rękę, przyciągnęła do siebie i szepnęła mi na ucho:

      – Spraw, aby dobrze cię traktował. Spróbuj go w sobie rozkochać. Tylko tak to przetrwasz.

      Kiedy mnie puściła, jej mąż objął ją w talii i położył tłuste łapsko na jej biodrze, po czym się oddalili.

      – Co ci powiedziała? – zapytał Luca.

      – Nic – odparłam pospiesznie, wdzięczna za kolejnych gości, z którymi musiałam porozmawiać, dzięki czemu Luca nie miał szansy dalej mnie przepytywać. Kiwałam głową i się uśmiechałam, ale w myślach ciągle słyszałam słowa Bibiany. Powątpiewałam, czy ktokolwiek mógł zmusić Lucę do czegoś, czego ten nie chciał. Czy mogłam sprawić, aby dobrze mnie traktował? Czy byłam w stanie go w sobie rozkochać? Czy był zdolny do miłości?

      Ośmieliłam się spojrzeć na niego, gdy rozmawiał z żołnierzem z nowojorskiego oddziału. Uśmiechał się, ale gdy wyczuł na sobie mój wzrok, odwrócił głowę i nasze spojrzenia skrzyżowały się na chwilę. W jego oczach płonął mrok i zaborczość, co sprawiło, że po moich plecach przebiegł dreszcz strachu. Powątpiewałam, by w jego czarnym sercu mieszkała choćby niewielka namiastka czułości i miłości.

      – Gratulacje, Luca – powiedziała piskliwie jakaś kobieta. Kiedy odwróciliśmy się do niej, postawa mojego męża odrobinę СКАЧАТЬ