Nigdy nie wygrasz. Karolina Wójciak
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nigdy nie wygrasz - Karolina Wójciak страница 20

Название: Nigdy nie wygrasz

Автор: Karolina Wójciak

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788381780377

isbn:

СКАЧАТЬ prezent dla mnie? – zapytałem, pociągając wstążkę kokardy.

      – Hm – udała zamyśloną. – Dla pewności napisałam twoje imię na kopercie, bo jeszcze byś pomyślał, że każdy facet, który tu wchodzi, jest tak witany.

      – Nie – zaśmiałem się. – Wiem, że jesteś tylko moja.

      – A ty tylko mój. – Przyciągnęła mnie do siebie.

      Przez sekundę mignął mi obraz prostytutki w hotelu. Pomyślałem, że nigdy w życiu nie powiem o tym Dagmarze. Nie chciałem psuć tego, co miałem. Jej zaufania, miłości. Tego, co nas łączyło. Całując ją i kochając się z nią, wiedziałem, że nie zamieniłbym tego na nic innego. Wracając do domu, czułem się spełniony, kochany. Wiedziałem, że to moje miejsce na ziemi. Choć chciałem zmiany, nie dopuszczałem myśli, by zmieniło się coś pomiędzy nami.

      Świadomość, że dzieci nie wparują do sypialni, dawała nam możliwość odbycia dorosłego seksu. Takiego, gdzie nie trzeba jednym uchem słuchać tupotu stóp na panelach w korytarzu albo pilnować się, by nie wydać żadnego dźwięku. Od momentu kiedy dziewczynki nauczyły się wychodzić ze swojego pokoju, uprawialiśmy niemy seks. Dziś mogliśmy sobie pozwolić na jęki i szczery śmiech. Na koniec poszliśmy razem pod prysznic. Dagmara zauważyła, że byłem zmęczony, ale zwaliła to na podróż pociągiem. Nie wiedziała, jak balowałem z Pawłem i jak spędziłem jedną z nocy w Warszawie.

      – Jak w ministerstwie? – zapytała, gdy stała tuż obok mnie i wycierała się ręcznikiem.

      – Nudno – wyjaśniłem. – Ale spotkałem kumpla ze studiów. Pamiętasz Pawła?

      – Tak, ale… – Urwała i zakryła się ręcznikiem. – On był zawsze taki… taki… żądny przygód. Jakby ciągle musiał być na fali. Na haju. No ale tak było kiedyś, być może teraz się zmienił…

      – Masz rację – potwierdziłem, całując ją w czubek głowy. – Nie zmienił się wcale. Nadal taki jest. Z tą różnicą, że ma ogromną firmę w centrum. Kasy jak lodu. Żyje jak król.

      – A ma królową?

      Zaśmiałem się. Przytuliłem swoją rudą piękność. Piegi zasypały jej skórę na nosie i na policzkach już wieki temu. Teraz pojawiały się też na czole i brodzie. Wydawało mi się, że z czasem robiła się coraz bardziej elegancka i dostojna. Stała przede mną już nie jako młoda dziewczyna, a prawdziwa, stuprocentowa kobieta. Kwintesencja piękna.

      – Nie ma kobiety, ale załatwił mi pracę.

      – W biurze? – Mina jej od razu zrzedła.

      – Nie, będę pracował trochę z domu, trochę z trasy…

      – Znów wyjeżdżasz?

      W jej pytaniu słyszałem ton, który nie do końca mi się podobał. Sam fakt, że użyła określenia „znów”, tak jakby ciągle mnie nie było w domu. Tak jakbym znikał i pojawiał się o dzikich porach. Ten wyjazd do ministerstwa to pierwsza delegacja w tym roku, a właśnie zaczynały się wakacje.

      – Chcę coś zrobić dla siebie – powiedziałem poważnie, wciągając na siebie bokserki.

      – To ta zmiana, o której mówiłeś, tak?

      – I tak, i nie. Kiedy mówiłem o zmianie, nie wiedziałem, że dostanę to zlecenie. Niemniej jednak nie chcę rezygnować z czegoś, co kiedyś było moim celem.

      – To miałeś inny cel niż my? Niż rodzina?

      – Zanim miałem rodzinę – dodałem lekko, ale jej nie spodobała się ta odpowiedź.

      – A jaki to cel?

      – Mam dostać czas antenowy na program. Ogólnopolska stacja – zdradziłem podekscytowany.

      – O czym? – W jej głosie w ogóle nie było entuzjazmu. – Życie na wsi nie jest interesujące dla innych. Chyba nawet ciebie nie cieszy, więc jak przekonasz do tego innych?

      – Stąd wyjazd – odpowiedziałem zaskoczony jej słowami. – Chcę zrobić reportaż o ludziach, którzy wygrywają w lotka.

      Wypuściła powietrze przez nos i opuściła łazienkę. Ruszyłem za nią. Zniknęła w garderobie, a jak wyszła, stanęła przede mną ubrana.

      – No co? – zapytała.

      – Spodziewałem się, że okażesz więcej entuzjazmu – wyznałem szczerze. – To dla mnie ważne.

      – Dziwi mnie, że chcesz się w to bawić. A co z pracą? Z etatem?

      – Bawić? – powtórzyłem za nią. – To praca, i to dobrze płatna. Jak zrobię dobry materiał, dostanę dziesięć tysięcy, za bardzo dobry czterdzieści, a za znakomity stówkę.

      – Nigdy wcześniej tego nie robiłeś, więc mam nadzieję, że nie liczysz na ostatnią opcję.

      Jej słowa zabolały mnie tak bardzo, że musiałem dać sobie chwilę czasu na ochłonięcie. Nie mogłem jej teraz powiedzieć tego, co myślałem. Krzyczałbym o braku wsparcia, o egoizmie i o tym, że myliłem się co do fundamentów naszego związku. Zawsze wydawało mi się, że jesteśmy partnerami, którzy wspierają się i pomagają sobie nawzajem. Przynajmniej ja to robiłem dla niej. Kiedy ja potrzebowałem jej wsparcia, dostałem kubeł zimnej wody na łeb.

      – Dlaczego tak mówisz? – zapytałem ostrożnie.

      – Chcę, żebyś był realistą. Tyle lat udało ci się trzymać tę marzycielską stronę pod kontrolą, ale widzę, że na nowo wypływa. Co się stało? Potrzebujesz rozrywki? Adrenaliny? Masz za mało bodźców w życiu i pracy? Seks cię nie zadowala?

      – Nic z tych rzeczy – odparłem zbulwersowany jej pomysłami. Szybko jednak opanowałem irytację, bo bardzo mi zależało, by zrozumiała moje nastawienie. – Nie masz czegoś, co chciałabyś zrobić? Czegoś, o czym byś skrycie marzyła? Takiej wewnętrznej potrzeby sięgnięcia po to.

      – Tak – przyznała przede mną i uśmiechnęła się. – Rodzina taka jak nasza. Mąż taki jak ty. To było moje marzenie.

      – A zawodowo?

      – Zawodowo pracuję dlatego, by uszczęśliwiać rodzinę, a nie odwrotnie.

      – Nie poświęcałbym rodziny, by się spełniać zawodowo – powiedziałem, czując, że jej poprzednia wypowiedź miała właśnie takie przesłanie.

      – No nie wiem – rzuciła i minęła mnie w drodze na dół, potwierdzając tym moje przypuszczenia.

      Po raz kolejny ruszyłem za nią. Zastanawiałem się, co powiedziałem nie tak, że ta rozmowa poszła w takim kierunku. Patrzyłem, jak Dagmara krząta się w kuchni. Zaproponowała mi herbatę, a ja się zgodziłem.

      – Przyjąłem to zlecenie – powiedziałem ni to do niej, ni w powietrze.

      – Zanim ze mną porozmawiałeś? – Nawet nie odwróciła się do mnie.

      – Nie СКАЧАТЬ