Nigdy nie pozwolę ci odejść. Katy Regnery
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nigdy nie pozwolę ci odejść - Katy Regnery страница 4

Название: Nigdy nie pozwolę ci odejść

Автор: Katy Regnery

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378898481

isbn:

СКАЧАТЬ lekko się rozluźniły. – Shawn już wszystko załatwił. Chcę wyjechać jutro, a on potrzebuje od nas sto pięćdziesiąt dolarów na zrzutkę. To luksusowe domki, Zel. Luksus nie jest tani.

      – Jutro? Nie wiem, czy dam radę. Możliwe, że pracuję w ten weekend albo…

      Kciukiem zaczął wbijać się w miękką skórę pod jej szczęką. Twarz Griseldy wykrzywiła się w grymasie bólu.

      – Słuchaj mnie, Zelda. Weźmiesz pierścionek lub bransoletkę, których zniknięcia Pani Snobka i tak nigdy nie zauważy, oddasz je mnie, gdy odbiorę cię z pracy o dziewiętnastej, a jutro z samego rana wyruszamy do Wirginii Zachodniej z Shawnem i Tiną.

      Jego głos był niski i groźny. Bolesny nacisk kciuka sprawił, że zacisnęła zęby i wstrzymała oddech. Bolało, lecz przyjęła to ze spokojem, nie chcąc zastanawiać się dłużej nad tym, jak bardzo jest chora i popaprana. Ból był jedyną rzeczą, jaka powstrzymywała pojawiający się w jej głowie obraz szarych, przerażonych oczu.

      Griselda przytaknęła głową, a Jonah uśmiechnął się, rozluźniając palce i pochylając się do przodu, by delikatnie ją pocałować. Jego usta dotknęły jej z czułością, lekko szczypiąc i oblizując wargi; szukał jej języka swoim. Miętowo-tytoniowy zapach wypełniał jej nozdrza i przyprawiał o mdłości. Przestała oddychać, wstrzymała oddech, czując zawroty głowy, dopóki wreszcie nie uwolnił jej ust.

      Kiedy się odsunął, jego oczy stały się ciemne i przepełnione zachłannością. Mogła wyczytać z nich jego myśli. Możesz zostawić mnie teraz, ale nie jesteś wolna. Jesteś uwięziona tu ze mną, czy ci się to podoba, czy nie.

      Wzięła głęboki wdech i spojrzała na niego, zastanawiając się, czy pocałuje ją znów, jednocześnie nienawidząc siebie za to, że pragnęła tego pocałunku.

      – No, biegnij już – powiedział, wskazując głową na dom.

      Biegnij. To słowo rozbrzmiewało w jej głowie. Gdy otworzyła, a później zamknęła drzwi samochodu, rozczarowanie zostało zastąpione przez wybuch bolesnych wspomnień. Weszła po schodach prowadzących do połyskujących czarnych drzwi ze lśniącą kołatką. Wyciągnęła klucz z torebki, odblokowała zamek i weszła do środka.

      Uciekała, choć tak naprawdę nigdy jej się to nie udało.

***

      – Zeldo, czy Prudence śpi? – zapytała Sabrina McClellan, jak tylko weszła do kuchni, gdzie Griselda właśnie wkładała kolorową, plastikową filiżankę do zmywarki.

      – Tak, pani McClellan.

      – Wspaniale. – Szefowa Griseldy oparła łokcie o czarną, marmurową wysepkę kuchenną. Popijała kawę ze szklanego kubka, uśmiechając się do swojej pracownicy. – Świetnie sobie z nią radzisz.

      – Łatwo się nią opiekować.

      – Zważając na to, że wychowałaś się w rodzinach zastępczych, opieka nad jednym dzieckiem pewnie nie jest dla ciebie trudna.

      – Tak, proszę pani – rzekła Griselda. Wspomnienie o przeszłości sprawiło, że poczuła się niekomfortowo, ale wiedziała, że jej pracodawczyni nie miała niczego złego na myśli.

      Wszystkie trzy rodziny zastępcze, do jakich trafiła po utracie Holdena, zanim skończyła osiemnaście lat, wychowywały ponad czworo dzieci, a opieką nad najmłodszymi zajmowały się starsze dziewczęta, takie jak Griselda. Nigdy jej to nie przeszkadzało. Współczuła dzieciom, które trafiały do rodzin zastępczych w wieku czterech lub pięciu lat, dzieciom, które nie miały dobrych wspomnień. Pod tym względem były do niej bardzo podobne.

      Zamknęła zmywarkę i włączyła ją, przetarła blat kuchenny papierowym ręcznikiem, po czym odwróciła się w stronę szefowej. Zauważyła, że kawa kobiety była już do połowy wypita, więc złapała ciepły dzbanek i dolała więcej.

      – Dziękuję. – Spojrzała na nią nieobecnie znad Washington Post i uśmiechnęła się, a następnie wróciła do czytania gazety.

      Sabrina McClellan miała trzydzieści trzy lata. Choć była starsza od Griseldy tylko o dziesięć lat, ich życia bardzo się od siebie różniły. Córka inwestora wysokiego ryzyka, zabitego w latach dziewięćdziesiątych, Sabrina Bell, uczęszczała na ekskluzywną uczelnię w Newport, gdzie spotkała swojego męża, Roystona McClellana – nadętego studenta prawa, uczącego się na Uniwersytecie Browna. Wzięli ślub zaraz po studiach, ale czekali z założeniem rodziny, aż Roy zostanie wybrany do senatu. Mała Prudence miała teraz cztery lata.

      Sabrina trzy dni w tygodniu pracowała w organizacji charytatywnej Nannies on Ninth, która zajmowała się młodzieżą z domów zastępczych. Właśnie tak się spotkały. Trzecia matka z rodziny zastępczej Griseldy, nie będąca ani najlepszą, ani najgorszą ze wszystkich, które się nią opiekowały, pewnego razu bezceremonialnie oznajmiła, że Gris była jedynym dzieckiem, które traktowało opiekę nad młodszymi poważnie. Ponieważ rzadko słyszała jakiekolwiek komplementy, Griselda wzięła sobie te słowa do serca. W ten sposób, jak tylko skończyła liceum, dzięki rekomendacji psychologa szkolnego trafiła do Nannies on Ninth.

      Nigdy nie zapomni przejścia przez jasną witrynę z wydzieloną strefą dla dzieci, by miały czym się zająć, kiedy ich matki wypełniały wnioski, poszukując opiekunki dla pociech. Tego dnia Griselda była bardzo zestresowana. Wydała skromne oszczędności na kupno prostej, niebieskiej spódnicy oraz białej bluzki, takich jak te, które nosiły kobiety biznesu w telewizji. Włosy spięła w prosty kok, mając nadzieję, że wygląda na starszą, niż w rzeczywistości jest.

      Jej wysiłek nie poszedł na marne. Sabrina McClellan, będąca wtedy w ósmym miesiącu ciąży, zatrudniła ją tego dnia i zapłaciła za pomoc w urządzeniu pokoju dziecinnego, wypraniu dziecięcych ubranek, a także załatwianiu wszystkich spraw, aż Prudence Anna, najpiękniejsze dziecko, jakie kiedykolwiek widziała, przyszła na świat.

      Griselda pracowała dla rodziny McClellan od czterech lat, a Prudence zajmowała największą część jej poszarpanego serca spośród wszystkich ludzi.

      – Zastanawiałaś się nad tymi kursami, o których rozmawiałyśmy? – zapytała pani McClellan, nadal wpatrując się w gazetę.

      Odkąd pewnego wieczoru usłyszała, jak Griselda opowiada małej Prudence bajkę na dobranoc, stwierdziła, że może mieć talent do pisania powieści i zapytała ją, czy kiedykolwiek rozważała pójście na studia.

      – Nigdy nie słyszałam tej historii – powiedziała do Gris, a jej oczy były przepełnione zachwytem, gdy dziewczyna zamknęła drzwi do pokoju i wyszła na korytarz. – Była cudowna! Kto ją napisał?

      – Och. – Westchnęła dziewczyna, rumieniąc się. – N-nikt jej nie napisał. Lubię czasem wymyślać różne historie dla Pru.

      – Cóż, była wspaniała – radośnie stwierdziła pani McClellan, przechylając głowę. – Masz talent.

      Parę dni później, w piątkowy wieczór, kiedy Gris przygotowywała się do wyjścia, szefowa zatrzymała ją w korytarzu, w jednej ręce trzymając żółtą kopertę, a lampkę czerwonego wina w drugiej.

      – Wiesz, СКАЧАТЬ