Nigdy nie pozwolę ci odejść. Katy Regnery
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Nigdy nie pozwolę ci odejść - Katy Regnery страница 3

Название: Nigdy nie pozwolę ci odejść

Автор: Katy Regnery

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378898481

isbn:

СКАЧАТЬ szyby samochodu na przystojną twarz swojego chłopaka, zerkając potem na gęstą czuprynę kasztanowych włosów, orli nos oraz pełne usta. Zauważył, że na niego patrzy, więc mrugnął do niej figlarnie, po czym odwrócił wzrok z powrotem na jezdnię.

      – Zależy mi na tobie, to na pewno – wykręciła się.

      Cmoknął na nią, potrząsnął głową i zacisnął dłonie na kierownicy.

      – Nie pytałem, czy zależy ci na mnie, Zelda. Zapytałem, czy mnie kochasz.

      Usłyszała ostrzeżenie w jego głosie i delikatnie skrzyżowała palce na kolanach.

      – Oczywiście, że cię kocham, ale co to ma wspólnego z tym, co każesz mi zrobić?

      – Wiesz co? Czasami mam wrażenie, że lubisz udawać głupią po to, żeby mnie zdenerwować. – Podniósł z kolan pustą butelkę po soku i przycisnął ją do ust, a Griselda obserwowała, jak strumień ciemnobrązowej śliny strzela na dno butelki. Kiedy odwrócił się w jej stronę, zauważyła, że troszeczkę brązowej cieczy połyskiwało na jego dolnej wardze.

      – Jeśli kogoś kochasz, to pragniesz, by był szczęśliwy.

      – Robiąc coś, co oboje wiemy, że jest złe?

      – Złe? – cmoknął, przecierając dłonią usta. – Słuchaj, kochanie, jedyna zła rzecz to sposób, w jaki na to patrzysz.

      – Jak to, Jonah? Dlaczego okradanie mojej szefowej miałoby być dobre?

      – Dlatego, że po tym wszystkim możemy dołączyć do naszych przyjaciół na mały, słodki, weekendowy wypad. Twój Jo-Jo będzie szczęśliwy. A szczęście zawsze jest dobre.

      Griselda potrząsnęła głową. Odsunęła się od niego całym ciałem i oparła łokieć o szybę. Bardzo mało wiedziała o szczęściu, lecz wersja szczęścia Jonaha nie zgadzała się z jej wyobrażeniami.

      – Lubisz Shawna i Tinę. – Przymilał się.

      Zignorowała go.

      – Kilka piw? Dobra zabawa?

      Dobra zabawa, która najprawdopodobniej skończy się tym, że Jonah i Shawn – jego przyjaciel z firmy kablowej, z którym pracował – całkowicie się nawalą i zaczną strzelać do puszek po piwie, jak wieśniaki, aż do świtu.

      – Nie powiedziałem ci jeszcze nawet, dokąd jedziemy – oznajmił figlarnie, szturchając Griseldę w biodro.

      Spoglądając z ukosa, rzuciła mu znudzone, zirytowane spojrzenie.

      – Mam ochotę uderzyć cię w twarz, kiedy tak paskudnie na mnie patrzysz, Zelda.

      Wzdrygnęła się, lecz po chwili wymusiła mały, słaby uśmiech.

      – I to jest moja dziewczynka – powiedział, po czym ponownie splunął do butelki. – Shawn zna gościa, który jest właścicielem luksusowych domków gdzieś w Pensylwanii. Powiedział, że wynajmie nam jeden.

      – Gdzie dokładniej?

      – Nie… pomyliło mi się. Nie w Pensylwanii. Wydaje mi się, że w Wirginii Zachodniej.

      Griselda zamarła na chwilę, ale Jonah nie zauważył tego, ponieważ był skupiony na drodze.

      – Zawsze tyle tych cholernych korków w tym przeklętym mieście – narzekał, przejeżdżając przez most do dzielnicy Georgetown i dołączając tym samym do ogromnego korka w Waszyngtonie. Jedną z niewielu zalet chodzenia z Jonahem było to, że codziennie woził ją do pracy. Nie musiała jeździć autobusem.

      – Dlaczego nie możesz pracować dla rodziny, która mieszka bliżej nas?

      – W mieście lepiej płacą. Gdzie w Wirginii Zachodniej? – zapytała, starając się uspokoić gwałtowne bicie serca. Wzięła głęboki oddech.

      Oczy Jonaha były skupione na szukaniu luki między pojazdami, by mógł skręcić w lewo. Miał rozkojarzony głos.

      – Nie… hm, gdzieś nad rzeką, tak sądzę.

      Ręce drżały jej na kolanach, kiedy próbowała przypomnieć sobie nazwy rzek, modląc się jednocześnie, żeby nie okazała się ona tą samą, którą bez przerwy odwiedzała w swoich koszmarach.

      – Cacapon?

      – Nie, to nie ta.

      – Jedna z okolic Forks?

      – Nie.

      – Cheat?

      – Wymyślasz te nazwy, dziecinko? – Spojrzał na nią z wyrzutem.

      – Nie – odparła, potrząsając głową. – Jest taka rzeka o nazwie Cheat w Wirginii Zachodniej. Poważnie.

      – Tak czy siak, to nie ta.

      – A może… – Mocno zacisnęła szczękę, zanim wyrzuciła z siebie te słowa – Shenandoah?

      Zatrzymał się przed domem senatora McClellana i obrócił głowę w jej stronę.

      – Patrzcie no, jaka to ona niby mądra i oczytana. Tak, Shenandoah. To właśnie tam.

      Griselda wzięła kolejny głęboki oddech i skinęła głową, spoglądając na swoje nogi. Jej mózg doznał zwarcia, bo zaczęła wracać myślami do czasu, kiedy po raz ostatni poczuła wodę z rzeki Shenandoah na swojej skórze. Przeszły ją dreszcze, gdy próbowała wyrzucić tę myśl z głowy, ale nie potrafiła tego zrobić. Szok, jaki przeżyła po usłyszeniu nazwy rzeki, zdążył już przywołać obraz brudnej, mokrej twarzy Holdena, jego włosów przyklejonych do głowy, rzęs ociekających wodą, przerażonych, szarych oczu, które w jakiś sposób potrafiły powiedzieć jej, jak bardzo ją kochał, nawet jeśli ona… ona…

      Jonah złapał ją za brodę odrobinę mocniej, niż było to konieczne, a później nachalnie i obleśnie ją pocałował. Po tym jak się odsunął, jeszcze raz spojrzał na nią z wyrzutem.

      – Wiesz, że nie znoszę, kiedy jesteś taka nieobecna.

      – Wybacz, Jonah. Zamyśliłam się – wyjaśniła.

      – Jeżeli kiedykolwiek dowiem się, że myślisz o jakimś innym facecie, to…

      Potrząsnęła głową.

      – Jesteś tylko ty.

      Uśmiechnął się i znów ją pocałował, mocno, ale już nie z taką złością. Poczuła wstyd, że cierpki smak jego pocałunku przyniósł jej ulgę.

      – Teraz powiedz, że to zrobisz.

      – Co zrobię?

      – Pieniądze. Zabierz bransoletkę czy coś. Sprzedam ją. Nawet nie zauważy.

      – Może СКАЧАТЬ