Obietnica. Ewa Pirce
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Obietnica - Ewa Pirce страница 9

Название: Obietnica

Автор: Ewa Pirce

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378898153

isbn:

СКАЧАТЬ i nie tracąc czasu na osuszenie się, ruszyłem do kuchni, żeby przygotować koktajl proteinowy, od lat stanowiący moje śniadanie.

      Po wypiciu koktajlu i posprzątaniu po sobie wróciłem do sypialni, gdzie chwyciłem z komody telefon i wybrałem numer.

      – Scott, bądź u mnie za dwadzieścia pięć ósma – poleciłem bez żadnego wstępu, gdy osoba po drugiej stronie linii odebrała, i nie czekając na odpowiedź, przerwałem połączenie.

      Następnie zaszyłem się w garderobie, by wybrać garnitur. Dziś postawiłem na grafitowy, do tego popielata koszula i czarny krawat. Kiedy byłem gotów, ponownie zszedłem do kuchni. Czekała tam na mnie filiżanka mocnej czarnej kawy, przyszykowana przez panią Mirror, moją gosposię, która przychodziła pięć razy w tygodniu i każdego dnia przygotowywała dla mnie kawę, bym mógł się nią raczyć podczas piętnastominutowego studiowania prasy na skąpanym w promieniach słonecznych tarasie.

      – Może zdąży pan coś zjeść, panie Wild? Kupiłam po drodze świeżutkie croissanty. Są jeszcze ciepłe – zaproponowała, wskazując talerz pełen pachnących rogali ze złotą skórką, który właśnie przede mną postawiła.

      – Dziękuję, pani Mirror, ale muszę odmówić. Na mnie już pora.

      Złożyłem gazetę i rzuciłem ją na stół. Wstałem, dopiłem szybko kawę i podawszy gosposi pustą filiżankę, zapiąłem guzik marynarki.

      – Do widzenia, życzę spokojnego dnia. – Złapałem za aktówkę i nie czekając na odpowiedź, ruszyłem do wyjścia.

***

      Dzień upłynął mi niezwykle szybko. Uczestniczyłem w kilku spotkaniach biznesowych, nawiązałem nową współpracę i odbyłem rozmowy z kandydatami na prawników. Wybór padł na absolwenta Yale, energicznego, pełnego pasji i woli walki trzydziestoletniego Jonathana Cassa. Właśnie kogoś takiego potrzebowałem do bitwy, jaką zamierzałem stoczyć z Hendersonem. Fakt, że patrzył na mnie z radością i niedowierzaniem, sprawił, że wydał mi się jeszcze lepszą osobą do roli mojej prawej ręki, a zarazem szpiega. Wszak wiadomo, że łatwiej sterować kimś, kto jest w ciebie wpatrzony i podziwia cię za to, co osiągnąłeś.

      Po pracy postanowiłem wpaść do baru. Potrzebowałem chwili dla siebie, relaksu przed tym, co czeka mnie jutro. Bo właśnie jutro zamierzałem zacząć wcielać w życie swój plan. Jutro nastąpi początek końca klanu Hendersonów, a na pierwszy ogień pójdzie najmłodsza z ich rodu.

      – Przyjedź po mnie za dwie godziny – powiedziałem do swojego szofera, zanim wysiadłem z limuzyny, i udałem się do Marqee, jednego z najbardziej prestiżowych klubów nocnych w Midtown. Byłem jego członkiem już od jakiegoś czasu i zdarzało mi się go odwiedzać, kiedy naszła mnie ochota.

      – Panie Wild. – Ochroniarz podniósł linę, by wpuścić mnie do środka.

      Kilka dziewczyn krzyczało za mną, bym zabrał je ze sobą, ale zignorowałem to i przestąpiłem próg budynku. Umiarkowanie głośna muzyka oraz wypełniona ludźmi sala przywitały mnie zaraz po zejściu do lochów.

      – Witaj, Jackson – rzuciłem do barmana. – Podaj mi brandy, lekko schłodzoną, ale bez lodu.

      – Już się robi, panie Wild.

      Natychmiast się odwrócił i zabrał do przyrządzania mojego drinka.

      Zdjąłem marynarkę i położyłem ją na wolnym hokerze stojącym tuż obok. Podwinąłem rękawy jasnoszarej koszuli, po czym oparłem przedramiona o krawędź blatu.

      – Proszę bardzo. – Jackson postawił przede mną szklankę z bursztynowym płynem. – Czy mogę panu podać coś jeszcze?

      – Na razie dziękuję. – Skinąłem głową, a następnie odwróciłem się z drinkiem w dłoni. Zacząłem lustrować wzrokiem salę, szukając kobiety, która będzie miała szczęście i zazna zaszczytu obciągnięcia mi dzisiejszej nocy.

      Zauważyło mnie kilka dziewczyn z grupy tańczącej nieopodal mojego miejsca. Ich zachowanie i mowa ciała sugerowały, że były chętne mi służyć. Jednakże żadna nie sprostała moim fizycznym wymaganiom. Wśród nich królowała sztuczność. Skąpo odziane ciała, usta i piersi wypełnione silikonem, tlenione włosy i sztuczne paznokcie. Kto, kurwa, w ogóle chce czegoś takiego dotykać? Nie różnią się niczym od dmuchanych lalek, które można kupić w każdym sex-shopie.

      Wychyliłem do końca swoją brandy i jednocześnie uniosłem dłoń, gestem prosząc o dolewkę.

      – Podwójna – rzuciłem, kiedy Jackson podszedł z butelką.

      Postawiłem przed nim szkło. Napełnił je alkoholem, a następnie zwrócił się do osoby, która właśnie podeszła do baru.

      – Burbon bez lodu, podwójny – moje uszy wypełnił naznaczony subtelnością głos.

      Zerknąłem w kierunku, z którego dochodził, i uniosłem w zdziwieniu brwi, widząc sięgającą po szklankę drobną postać. Z zainteresowaniem patrzyłem, jak ją przechyla, wlewając w siebie złocisty płyn.

      – Imponujące – szepnąłem do siebie, popijając swojego drinka.

      Dziewczyna musiała wyczuć moje spojrzenie, ponieważ zwróciła ku mnie głowę. Po ruchach jej ciała było widać, że jest skrępowana tym, że ktoś ją obserwuje. Rude, wyglądające na sztuczne loki spływały jej na ramiona, niewielkie piersi kryły się pod bladoróżowym sweterkiem, a dopasowane dżinsy opinały kuszące ciało.

      Uśmiechnąłem się do niej i unosząc delikatnie szklankę z alkoholem, opróżniłem ją do dna. Zmierzyła mnie wzrokiem, po czym odwróciła się, by powiedzieć coś do Jacksona, na tyle jednak cicho, że nie byłem w stanie zrozumieć słów. Do rudej podbiegły dwie dziewczyny, które zupełnie nie pasowały do niej wyglądem. Po designerskich ciuchach wywnioskowałem, że były zamożniejsze, co rzucało się w oczy, ona natomiast wyglądała całkiem przeciętnie oraz zadziwiająco skromnie.

      Kiedy barman postawił ich zamówienie na blacie, zgarnęły szybko alkohol i wmieszały się w podrygującą na parkiecie grupę. Jeszcze przez kilka chwil wlepiałem wzrok w miejsce, gdzie zniknęła dziewczyna, która swoją zwyczajnością skupiła na sobie moją uwagę.

      – Panie Wild? – zagadał do mnie Jackson.

      Spojrzałem na niego, a ten przesunął w moim kierunku szklankę. Uniosłem pytająco brew.

      – Od rudzielca w dżinsach – uprzedził moje pytanie.

      Przez chwilę się wahałem, ale ostatecznie pochwyciłem szklankę i przytrzymałem ją chwilę w dłoni, pozwalając bursztynowemu płynowi nieco się ogrzać. Upiłem odrobinę, rozkoszując się uczuciem palenia w gardle.

      Nagle wstałem, czym zaskoczyłem sam siebie. Zabrałem marynarkę i wprawiłem nogi w ruch. Brnąłem przed siebie, przebijając się przez tłum spoconych ciał. Kilka razy próbowano mnie zatrzymać, wciągnąć w gorący taniec zmysłów, jednak moje myśli skupiały się tylko na tym, by odnaleźć dziewczynę.

      Dostrzegłem ją wśród licznej grupy kobiet i mężczyzn. Musiała poczuć na sobie mój wzrok, ponieważ jej oczy powędrowały w moją stronę i natychmiast rozszerzyły się w zdziwieniu. Uniosłem СКАЧАТЬ