Obietnica. Ewa Pirce
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Obietnica - Ewa Pirce страница 5

Название: Obietnica

Автор: Ewa Pirce

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378898153

isbn:

СКАЧАТЬ informacjami o rodzinie Hendersonów teczkę. Sięgnąłem po nią i otworzyłem.

      – To sprawozdanie z ostatniego półrocza – poinformował, z trudem przełykając ślinę. – Panienka Olivia przyleciała wczoraj z Anglii. Ojciec zacznie ją wprowadzać do towarzystwa. Wszystko, co dotyczy ukończenia jej edukacji, znajduje się w aktach. Jego żona prężnie działa w założonej siedem lat temu fundacji, która ma na celu pomoc najuboższym. Wyglądają jak idealna rodzina, ale to tylko pozory. – Pociągnął za kołnierzyk koszuli, jakby coś go uwierało. Kolejna oznaka zdenerwowania. – Dokopałem się też do informacji, że Thomas Henderson będzie ubiegał się o stołek burmistrza Nowego Jorku. – Nagle do jego głosu zakradła się nuta dumy. Myślał, że tym mnie udobruchał. Głupiec.

      – A to ciekawe, naprawdę ciekawe – stwierdziłem, rzucając okiem na zdjęcia córki mojego największego wroga.

      – Ładna, prawda? – zapytał Andrews, posyłając mi głupkowaty uśmiech. Widząc moją minę, zamilkł natychmiast, a na jego policzkach pojawiły się szkarłatne plamy.

      Fakt, Olivia Henderson była piękną kobietą, lecz jak setki innych chodzących po ulicach Nowego Jorku. Ciemna blondynka, średniego wzrostu, szczupła, ale nie wychudzona. Z pewnością jej największym atutem były oczy. Duże, wyraziste jak u sarny. Spojrzenie niemal identyczne co u Audrey Hepburn. Niemniej jednak bardziej od jej powierzchowności interesowało mnie to, jaka jest. Od dziesięciu lat bacznie śledziłem poczynania jej rodziny. Wiedziałem o nich więcej niż oni sami o sobie. I wszystkie te informacje już wkrótce zamierzałem wykorzystać przeciwko nim.

      – Za dwa dni odbędzie się przyjęcie z okazji powrotu dziewczyny do miasta. Wielka sprawa, zostali zaproszeni wszyscy, którzy liczą się w świecie biznesu.

      Na te słowa oderwałem wzrok od fotografii i skupiłem uwagę na rozmówcy.

      – Wiem. Dostałem zaproszenie jako jedna z pierwszych osób.

      – No tak, przepraszam – odparł, zmieszany swoją bezmyślnością.

      Pokiwałem z niesmakiem głową, zastanawiając się, jak udało mu się pracować dla mnie przez te pięć lat.

      – Jesteś już wolny – oznajmiłem. – Odprawą i wszelkimi formalnościami zajmie się pani Roberts. Dziękuję za współpracę. – Wstałem i wyciągnąłem ku niemu dłoń, którą ujął z rezerwą.

      Uścisk dłoni może wiele powiedzieć o osobie, która stoi naprzeciw nas. Ten Andrewsa zdradzał niepewność i wycofanie. Ścisnąłem ją mocniej, utrzymując kontakt wzrokowy, od którego usilnie próbował uciec. Widziałem, że chce coś powiedzieć, wahał się jednak i toczył wewnętrzny pojedynek. Ostatecznie zwiesił ramiona, puścił moją dłoń i ruszył do drzwi.

      – Andrews, jeszcze jedno – zatrzymałem go.

      Odwrócił się natychmiast, prostując plecy, i wlepił we mnie pełen nadziei wzrok.

      – Tak, panie Wild?

      – Jeśli kiedykolwiek wyjdzie na jaw to, nad czym dla mnie pracowałeś, najpierw zniszczę każdego członka twojej rodziny, a potem ciebie. W tej właśnie kolejności, byś mógł patrzeć na ich cierpienie. – Moim słowom towarzyszyły powaga i stanowczość.

      – Nigdy w życiu, panie Wild. Wszystko, co zebrałem, oddawałem panu i nikt nigdy się o tym nie dowie. Nigdy – zarzekał się.

      – Oby – szepnąłem złowieszczo i ponownie usiadłem w skórzanym fotelu, odwracając się od niego. Wbiłem wzrok w rozpościerające się na całej ścianie okno, spoglądając na tętniący życiem Manhattan, nad którym dumnie królował Empire State Building. Tym samym dałem mu do zrozumienia, że nasza rozmowa dobiegła końca.

      Gdy mój, już teraz były, prawnik zostawił mnie samego, zabrałem się do studiowania nowych faktów o rodzinie, którą zamierzałem doprowadzić do ruiny. Kilka nowych informacji było nad wyraz ciekawych. Henderson lubił ekskluzywne dziwki i hazard. Brak ostrożności i zbyt duża pewność siebie usypiają czujność, uśmiechnąłem się pod nosem, oglądając kompromitujące, wręcz odpychające zdjęcia Thomasa Hendersona. Patrzyłem na starca klęczącego przed odzianą w czarną skórę i lateks kobietą. Był nagi, usta miał zakneblowane czerwoną kulką, a domina chłostała go pejczem. Nawet nie zamierzałem wyobrażać sobie, czego dopuszcza się ten stary zboczeniec, by zaspokoić pragnienia. Z obrzydzeniem odrzuciłem zdjęcia na bok i sięgnąłem po coś, co interesowało mnie znacznie bardziej. Olivia. Jego córeczka. To z pozoru nieskazitelna młoda kobieta, której niewiele można było zarzucić. Byłem jednak pewien, że ma coś do ukrycia. W końcu każdy z nas skrywa jakieś grzechy, których pieczołowicie strzeże, i ona z pewnością nie stanowiła wyjątku. Maska grzecznej dziewczynki prędzej czy później miała zostać zerwana, obnażając brzydotę i grzeszność, jaką naznaczona jest ta rodzina.

      Wiedziałem, że jej pasją było jeździectwo. Dlatego zacząłem inwestować w konie czystej krwi arabskiej i angielskiej, których pozazdrość mógł mi niejeden hodowca. Szczerze powiedziawszy, dość szybko pokochałem zarówno te stworzenia, jak i jazdę w siodle. Lubiłem wyrwać się za miasto, do Berne, gdzie znajdowała się moja mała stadnina. Lubiłem się odstresować, galopując po równinach, lasach i pagórkach. Choć nauka jazdy konnej stanowiła część planu, nie wiadomo kiedy stała się moją ulubioną rozrywką. Wiedziałem, że Henderson lubił wyścigi, więc jakiś czas temu zacząłem też wystawiać w zawodach swoje wierzchowce. Starałem się, by moje nazwisko wpadało w jego uszy jak najczęściej.

      Uśmiechnąłem się do siebie, zamykając teczkę. Podszedłem do wiszącego na ścianie sejfu i umieściłem ją obok pięciu innych, które się tam znajdowały. Wszystkie zawierały informacje o członkach rodziny Hendersona. Posiadałem nawet szczegółowe dane o jego pracownikach. Taki już byłem – jeżeli cokolwiek rozpoczynałem, musiałem być do tego perfekcyjnie przygotowany.

      – Brianie, czy masz ochotę na kawę? – usłyszałem głos Margaret. Nie był oficjalny, lecz ciepły i opiekuńczy.

      Zamknąłem sejf i podszedłem do biurka, gdzie wcisnąłem przycisk interkomu.

      – Nie, Margaret. Dziękuję – odpowiedziałem.

      – To może coś zjesz? Cały dzień siedzisz tam zamknięty, zasłabniesz z przemęczenia – zrzędziła, ale wiedziałem, że chciała dobrze.

      Przewróciłem oczami i westchnąłem głośno, co było błędem, ponieważ zaraz po tym zaczęła swój nigdy niekończący się wykład.

      – Mój drogi, nie ma co wzdychać, nie masz już dziesięciu lat. Regularne jedzenie jest bardzo ważne, nie tylko ze względów fizycznych. Musisz się odżywiać…

      – Okej, Margaret – wszedłem jej w słowo. – Pójdę za chwilę coś zjeść, nie kłopocz swojej ślicznej główki moim pustym żołądkiem.

      – Na pewno pójdziesz? – naciskała.

      – Tak, pójdę – obiecałem, wiedząc, że nie da mi spokoju, dopóki nie zrobię tego, czego chce.

      – Masz mi przysłać zdjęcie tego, co zamówisz. Bo inaczej przyjdę na Upper East z moją zapiekanką makaronową i zmuszę cię do jedzenia.

      – O nie! – powiedziałem СКАЧАТЬ