Obietnica. Ewa Pirce
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Obietnica - Ewa Pirce страница 7

Название: Obietnica

Автор: Ewa Pirce

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378898153

isbn:

СКАЧАТЬ mocno mi zaimponowały, zwłaszcza że niewiele kobiet zdobyłoby się na takie zachowanie w moim towarzystwie. Niestety wszystko zniknęło, gdy rozmowa zaczęła się rozwijać.

      – Czyli ma pan za głupców tych, którzy uważają, że zbyt szybko dorobił się pan milionów, jakie posiada – stwierdziła.

      – Nie inaczej.

      Słyszałem takie opinie już setki razy, dlatego ta wymiana zdań zaczęła mnie nudzić.

      – Rozumiem. – Zapisała coś w swoim notesie. – Czy prawdą jest, że ma pan w planach postawić fabrykę półprzewodników w północnej części Nowego Jorku?

      – Nie mam w planach – burknąłem, zirytowany faktem, że nie przygotowała się odpowiednio do wywiadu. – Już zdobyłem niezbędne pozwolenia, mam gotowe projekty i nie dalej jak za miesiąc ruszają prace.

      Czerwień na jej policzkach pogłębiła się.

      – Wielu mieszkańców było temu przeciwnych, protestowali i składali petycje do urzędu miasta, żeby powstrzymać pańskie działania.

      – Jak pani wie, światem rządzą pieniądze. Poza tym nie rozumiem, dlaczego tak się oburzają, skoro stworzę miejsca pracy dla około tysiąca czterystu osób, a wiadomo, jak ciężko jest z zatrudnieniem w obecnych czasach. Nic, o co mnie posądzają, nie będzie miało miejsca. Żadne wyburzenia nie są planowane i nie będziemy truć ludzi pierwiastkami promieniotwórczymi. Naszym celem jest rozwój, a oni na tym bardziej skorzystają, niż stracą.

      – Jak duża ma być ta fabryka i jak przekona pan mieszkańców, że istnieją pozytywne aspekty płynące z powstania tego dobytku na ich terytorium?

      Złożyłem dłonie w wieżyczkę i zacząłem postukiwać o siebie palcami.

      – Otóż, droga panno Newton, fabryka ma mieć około czterdzieści dwa tysiące metrów kwadratowych i nie zamierzam po raz kolejny nikogo uświadamiać o korzyściach, jakie będą płynęły z powstania tego miejsca. Poza tym miasto nie jest własnością tych wszystkich oponentów, słono zapłaciłem za ziemię, na której stanie fabryka, i dużo wysiłku włożyłem w to, by w ogóle powstała. Nikt nie jest w stanie stanąć mi na drodze.

      Patrzyła na mnie, słuchając uważnie tego, co miałem do powiedzenia. Co chwila marszczyła brwi, jakby próbowała przyswoić płynące z moich ust zdania.

      – A czy pogoń za pieniędzmi nie staje na drodze pańskiemu życiu prywatnemu? Z pewnością nie ma pan czasu na randki i miłość. Czy łatwo jest żyć samemu? – W jej oczach błysnęło zainteresowanie.

      Poprawiłem się w fotelu i popatrzyłem na nią chłodnym wzrokiem.

      – Tego pytania nie było na liście, którą dostałem.

      – Improwizuję. – Ofiarowała mi kokieteryjny uśmiech, przygryzając wystudiowanym sposobem dolną wargę. – Nie czuje się pan samotny? – drążyła, niezrażona moją defensywną postawą.

      Odsunąłem się od biurka, wstałem z fotela i zdjąłem marynarkę, którą starannie odwiesiłem na oparcie. Sztywnym krokiem podszedłem do kanapy, rozpiąłem mankiety koszuli i podciągnąłem je do łokci. Odpiąłem pasek, a potem guzik w spodniach i usiadłem na skórzanej kanapie, rozpościerając ręce na oparciu.

      – Zapraszam – zachęciłem niskim głosem, spoglądając na jej falującą klatkę piersiową, która rozpychała na boki czerwoną koszulę. Jej piersi były tak wielkie, że odnosiło się wrażenie, jakby za chwilę miały trzasnąć guziki.

      Kobieta podniosła się, rzucając na ziemię notatnik, i podeszła do mnie wolnym krokiem, kołysząc przy tym biodrami. Nachyliła się nade mną, żeby mnie pocałować. Odwróciłem głowę w bok, dając jej do zrozumienia, że nic z tego, po czym spojrzałem na rozporek swoich spodni. Załapała aluzję. Opadła na kolana i zaczęła masować mnie delikatnie przez materiał. Patrzyłem na każdy jej ruch i czekałem, aż mój kutas znajdzie się wewnątrz jej ust. Kiedy tak się stało, wypuściłem powietrze z płuc, pozwalając sobie na chwilę relaksu. Tego było mi trzeba po ciężkim dniu, a zamiast z własnej ręki skorzystałem z chętnych warg reporterki. Wiedziała doskonale, co robi, była z niej prawdziwa profesjonalistka. Ssała, lizała, otaczała końcówkę językiem i pompowała dłonią – wszystko w wyważonych proporcjach. Szybko skończyłem, zalewając jej usta gęstym nasieniem. Przełknęła, oblizała wargi i uśmiechając się z zadowoleniem, wstała, podniosła spódnicę, zrzuciła buty i usiadła na mnie okrakiem.

      – Pocałuj mnie. – Ujęła w dłonie moją twarz.

      – Żartujesz? – Chwyciłem jej nadgarstki i odciągnąłem je od siebie. – Przed chwilą doszedłem w twoich ustach, nie ma mowy, żeby teraz znalazł się tam mój język. Poza tym nie wiem, z kim dzisiaj prócz mnie przeprowadzałaś wywiad. – Zsunąłem ją z siebie, podniosłem się i poprawiłem ubrania.

      – Serio? Czy ty sobie, kurwa, kpisz? – W jej głosie słychać było wściekłość i niedowierzanie.

      – Koniec wywiadu – oznajmiłem. – Właśnie dostałaś odpowiedź na swoje ostatnie pytanie. Kiedy wyjdę z łazienki, ciebie ma już tu nie być, panno Newton. I nie życzę sobie, żebyś kiedykolwiek zwracała się do mnie po imieniu. Jeśli jednak masz ochotę, zostaw wizytówkę z prywatnym numerem telefonu, może kiedyś będę chciał raz jeszcze poczuć twoje usta na swoim fiucie. – Odwróciłem się do niej plecami i skierowałem do łazienki.

      – Skurwiel – usłyszałem za sobą, na co uśmiechnąłem się półgębkiem.

      Wykorzystywałem kobiety do zaspokojenia własnych potrzeb i nie zamierzałem za to przepraszać.

      Doprowadziłem się do porządku i wróciłem do gabinetu. Kiedy usiadłem za biurkiem, nie byłem za bardzo zdziwiony, gdy zobaczyłem, że na samym jego środku leżała biała wizytówka. Wziąłem ją do ręki, przyglądając się starannie zapisanemu numerowi komórki, po czym odsunąłem szufladę i wrzuciłem do środka. Zalogowałem się na komputerze i zabrałem do pracy, chcąc skończyć przegląd projektu, który podesłała jedna z firm szukających inwestora.

      Po trzech godzinach wyłączyłem komputer i postanowiłem, że na dziś koniec ze sprawami firmy. Budynek opustoszał, a na zewnątrz panował mrok. Zamknąłem biuro i zjechałem windą do garażu. Limuzyny najczęściej używałem podczas pracy. Po godzinach jednakże lubiłem przesiąść się do swojego maserati i zrelaksować krótszą bądź dłuższą przejażdżką.

      Czasami po prostu jeździłem bez celu po mieście, słuchając muzyki i przyglądając się tętniącemu życiem miastu. Tak też miało być i tym razem. Wsunąłem się na siedzenie kierowcy, zapiąłem pas i włączyłem odtwarzacz. Z głośników popłynęło In A Perfect World, jeden z moich ulubionych utworów grupy Kodaline. Przekręciłem kluczyk w stacyjce, budząc samochód do życia, i wyjechałem z parkingu.

      Są chwile, kiedy przykro wraca się do pustego domu. Właśnie teraz nastał taki moment, więc odwlekałem go tak długo, jak mogłem. Lata samotności sprawiły, że stałem się outsiderem – i zazwyczaj było mi z tym dobrze. Ale raz na jakiś czas dopadało mnie zwątpienie. Pozwalałem sobie tęsknić za czymś, co lata temu mieli moi rodzice, a czego sam nigdy nie zamierzałem doświadczyć. Nie dlatego, że nie chciałem czy nie mogłem, ale dlatego, że w to nie wierzyłem. СКАЧАТЬ