Obietnica. Ewa Pirce
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Obietnica - Ewa Pirce страница 22

Название: Obietnica

Автор: Ewa Pirce

Издательство: PDW

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 9788378898153

isbn:

СКАЧАТЬ Mam tylko nadzieję, że nie zamierzasz przerobić mnie na karmę dla robaków. Na resztę się zgadzam.

      Moja brew poszybowała do góry. Nie wiedziałem, czy pogratulować jej odwagi, czy zganić za głupotę.

      – Powinnaś być chyba nieco przestraszona, w końcu się nie znamy. Może jestem psychopatycznym gwałcicielem, który robi sobie z kobiecej skóry rękawiczki.

      – Ale na pewno zgwałcisz mnie przed ich zrobieniem? – wypaliła z pełną powagą. – No wiesz, chciałabym mieć z tego jakąś przyjemność. – Wzruszyła nonszalancko ramionami.

      – Boisz się, że zgwałcę cię po oskórowaniu czy dlatego, że w ogóle to zrobię? – Starałem się być opanowany, choć w środku aż mnie skręcało z rozbawienia.

      – A co cię bardziej podnieci? – kontynuowała tę absurdalną i trochę straszną rozmowę.

      Ta dziewczyna była szalona, zabawna i inteligentna, a do tego cholernie piękna. Stanowiła mieszankę wybuchową, która uderzyłaby do głowy nawet najtwardszemu facetowi. Cholera, miałem problem.

      Otworzyłem jej drzwi samochodu, wsiadła i od razu zapięła pas. Kiedy okrążałem auto, żeby zająć miejsce za kierownicą, kątem oka wychwyciłem, że z zaciekawieniem oglądała luksusowe wnętrze. Po jej minie wywnioskowałem, że wywarło na niej wrażenie, z czego byłem cholernie dumny. Też uwielbiałem mojego rovera.

      – Nie będzie ci przeszkadzała muzyka? – zapytałem, gdy usadowiłem się na swoim siedzeniu. Chciałem, żeby od samego początku wiedziała, że troszczę się o każdy, nawet najdrobniejszy szczegół.

      – Absolutnie, uwielbiam muzykę – odrzekła z ożywieniem. – To nieodłączna część mojego życia.

      – To powinno ci się spodobać. – Celowo musnąłem jej dłoń, kiedy się pochyliłem, żeby wyciągnąć ze schowka iPoda. Włożyłem go do konsoli na miejsce tego, który do tej pory był podpięty.

      – Jejku… ile ich masz? – Na czole, gdy je zmarszczyła, pojawiła się pionowa kreska.

      – Trzy. Na tym mam nieco więcej klasyki niż na pozostałych. – Nacisnąłem przycisk na urządzeniu i z głośników popłynęła spokojna, nostalgiczna melodia.

      – My Way! Kocham ten utwór najbardziej ze wszystkich. – Zareagowała, jakbym podarował jej wymarzony prezent. Poczułem się jak pan świata, wiedząc, że sprawiłem jej przyjemność czymś tak banalnym jak muzyka. – Wychowałam się na nim. Uwielbiam Franka, jest mistrzem frazowania, a poza tym to Europejczyk, więc jak go nie kochać? – Westchnęła z rozmarzeniem.

      – Lubisz Europejczyków? – Rzuciłem jej przelotne spojrzenie.

      – A ty nie? Są przyjaźni, uczciwi, otwarci, uczynni i niesamowicie grzeczni…

      – Chyba mówimy o dwóch różnych kontynentach o tej samej nazwie – przerwałem. – Nawet z tymi uczciwymi nie mogę się zgodzić. Pracowała u mnie kiedyś Tatiana Horoszenko, z pozoru miła i grzeczna. Sądziłem również, że jest uczciwa, dopóki nie zobaczyłem, ile jest w stanie wynieść mi z mieszkania jednego dnia i co robi na moim łóżku. Wierz mi, do grzecznych nie należała, ale po jej „otwartości” – jedną ręką pokazałem znak cudzysłowu – sądzę, że mogłaby okazać się nawet zbyt przyjazna.

      – Chyba nie chcę znać szczegółów. – Skrzywiła się na moje słowa.

      – Twój ojciec lubi Sinatrę? – Chciałem dowiedzieć się czegoś o jej relacjach z Hendersonem, żeby zweryfikować zebrane przeze mnie informacje.

      Ukradkiem zauważyłem, że jej śliczna twarz wykrzywiła się w jeszcze większym grymasie.

      – Nie, dlaczego tak sądzisz?

      – Ty go lubisz, a chwilę wcześniej przyznałaś, że się na nim wychowałaś.

      – Steven, nasz kamerdyner, uwielbia Sinatrę – wyjaśniła.

      – No tak, Steven. – Uśmiechnąłem się z rozrzewnieniem na wspomnienie starego, poczciwego majordomusa, który towarzyszył mi w pierwszych nastu latach życia.

      – Znasz naszego lokaja? – Poczułem na sobie jej wzrok.

      Kurwa. Musiałem zachować większą ostrożność i zważać na słowa. Olivia była bardzo inteligentna i wyłapywała każdy niuans, który mógłby mnie zdradzić.

      – Poznałem go na przyjęciu – wypaliłem, naprawiając tym wcześniejszą wpadkę.

      – A no tak… – Zapatrzyła się przed siebie. – Jako mała dziewczynka zakradałam się pod drzwi jego pokoju i słuchałam każdej piosenki. To on nauczył mnie większości rzeczy, których powinien nauczyć mnie ojciec, i to on zaraził mnie dozgonną miłością do tego niezwykłego muzyka. Do muzyki w ogóle.

      – Mówisz tak, jakby ojciec nie uczestniczył w twoim życiu. On natomiast sprawia wrażenie, że jesteś dla niego najcenniejsza na świecie. Więc jak to jest w rzeczywistości? – drążyłem.

      Odwróciliśmy się jednocześnie, nasze spojrzenia się spotkały.

      – Wiesz co, Brian – zaczęła. – Ty wydajesz się cichy, wyniosły i zdystansowany, ale po tych kilkunastu spędzonych z tobą minutach mam wrażenie, że jesteś zbyt ciekawski i dość luzacki. Więc jak to jest? – Założyła ręce na piersiach. – Może powiesz mi w końcu coś o sobie, ponieważ jak na ten moment znasz przynajmniej trzy szczegóły dotyczące mnie, natomiast ja o tobie nie wiem nic.

      Ponownie skoncentrowałem się na drodze, w myślach analizując swoje dotychczasowe zachowanie. Może faktycznie działałem zbyt nachalnie i bezpośrednio. Ale przy niej nie potrafiłem inaczej. Opuszczenie maski było dla mnie naturalne jak oddychanie. Powinienem bardziej się kontrolować, bo w końcu zrobię coś, co zdradzi moje motywy.

      – No więc? – naciskała, gdy nie udzieliłem odpowiedzi.

      – A tak, przepraszam, odpłynąłem na moment – zreflektowałem się.

      – To widzę, a teraz zdradź mi coś o sobie. Może być coś, o czym nie wie nikt inny.

      Niezła była.

      – Zrobię to, jeśli ty zaczniesz. Sekret za sekret. – Odbiłem piłeczkę w jej kierunku. Nie miałem zamiaru nic powiedzieć, jeśli nie zdradziłaby mi czegoś naprawdę osobistego.

      – Ma to być coś, co bardzo, bardzo głęboko skrywamy? – Przygryzła opuszkę kciuka. Intensywnie nad czymś rozmyślała.

      – Tak, coś, co trzymamy w tajemnicy i o czym nikt nie wie.

      – Hmm… Ale nie pomyślisz o mnie źle?

      – Nie, obiecuję. – Gorzej już się nie da.

      – No dobrze… – Wzięła głęboki wdech, jakby zbierała się na odwagę, po czym wypuściła powoli powietrze z płuc. – Na pierwszym roku nauki w Oksfordzie Theodor Beans, chudy rudzielec z najwyższą СКАЧАТЬ