Córki smoka. Andrews William
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Córki smoka - Andrews William страница 16

Название: Córki smoka

Автор: Andrews William

Издательство: PDW

Жанр: Контркультура

Серия:

isbn: 9788378896371

isbn:

СКАЧАТЬ bolesne przeżycia babci.

      W końcu ból z jej twarzy znika, prostuje się i zadaje pytanie:

      – Ja-young, może chciałabyś spróbować herbaty boricha?

      – Boricha? Wspomniała pani o tym w swojej historii. Zastanawiałam się, jak smakuje.

      Hong Jae-hee lekko się zachmurza.

      – Amerykanie sądzą, że wszyscy Koreańczycy piją tę samą herbatę co Chińczycy i Japończycy. Wielu jednak woli herbatę z prażonego jęczmienia. Musisz koniecznie spróbować.

      – Oczywiście. Dziękuję bardzo.

      Staruszka stawia czajnik na kuchence i wrzuca do środka coś, co wygląda jak garść czarnej herbaty. Wyjmuje z kredensu dwie filiżanki i nakrywa do stołu. Porusza się z gracją, a jej hanbok szeleści delikatnie przy każdym ruchu.

      – Lubię mocną – mówi. – Nie smakowała mi, gdy byłam dzieckiem, ale teraz jest inaczej. Wśród młodych zapanowała moda na picie kawy na wzór amerykański. Nie lubię kawy. Nie ma nic wspólnego z Koreą. Wygląda na to, że jestem tradycjonalistką. Uważam, że Korea powinna trzymać się tradycji. A ty jak sądzisz?

      – Zgadzam się.

      – Ja-young, ile właściwie wiesz o naszej kulturze?

      – Nie za wiele – przyznaję.

      – Powinnaś lepiej poznać ten kraj. Owszem, wychowałaś się w Ameryce, ale bardzo ważna część ciebie jest tutaj – oświadcza, stukając palcem w blat. – Nie możesz od tego uciec.

      Nie mogę od tego uciec? A może bym chciała? Chyba wolę pozostać typową Amerykanką. Jak moi przyjaciele z przedmieść. Ale kiedy zostaję sama i patrzę w lustro, widzę kogoś innego od nich. Kobieta w lustrze jest Koreanką. Widać to po jej twarzy, oczach i włosach. Kto wie, może ma to też we krwi.

      Czajnik zaczyna cicho gwizdać. Pani Hong przynosi go do stołu i nalewa napój do filiżanek przez sitko. Przyjemny aromat wypełnia pomieszczenie. Popijam herbatę, jest bardzo mocna i gorzka. W niczym nie przypomina słabej herbatki, którą dostawaliśmy podczas wycieczki. Powoli się uspokajam.

      – Jak ci się podoba moja historia? – pyta pani Hong znad filiżanki.

      Brzmi to tak, jakby opowiedziała mi przed chwilą zabawną przygodę z dzieciństwa. Ja natomiast wciąż dochodzę do siebie i nagła zmiana w jej zachowaniu zwyczajnie mnie przeraża. Zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno wszystko z nią w porządku. Ale w zasadzie jak ma być po tym, co przeszła?

      – Jest… straszna – stwierdzam.

      Na zewnątrz wieje, przez okno wpadają lekkie podmuchy wiatru. Upał jest nieco mniej dokuczliwy. To zasługa wiatru czy herbaty? Jae-hee patrzy na mnie uważnie. Wyczuwam, że zaczyna wątpić, czy dobrym pomysłem było oddanie mi grzebienia. Nie chcę jej zawieść, dlatego zachęcam:

      – Niech pani mówi dalej. Proszę dokończyć swoją historię.

      Uśmiecha się, ale spojrzenie ma poważne.

      – Dopiero zaczęłam!

      Stawia filiżankę na stole, a dłonie kładzie na udach.

      – Dzień po tym, jak pułkownik mnie zgwałcił, nadeszli żołnierze. Szybko nauczyłam się, co robić. Byłam ianfu – kobietą do towarzystwa. Nauczyłam się też pewnej sztuczki. Zanim mężczyzna mnie zgwałcił, sprawdzałam, jak wygląda jego obuwie. Wspomniałam już, że buty pułkownika były ciasno zawiązane. To zły znak. Jego rodzaj okrucieństwa był najgorszy. Okrucieństwa tak fizycznego, jak i psychicznego. Gdy widziałam kogoś z mocno zawiązanymi sznurówkami, wiedziałam, że zostanę upokorzona. Ale byli też inni. Żołnierz w brudnych, rozwiązanych butach był zazwyczaj nieuważny i nie zabawiał u mnie długo. Żołnierz, który nie zdejmował obuwia, często mnie bił. Czyste, wypolerowane buty zapowiadały kogoś, kto chciał, żebym udawała, że sprawia mi przyjemność. Po prostu zawsze sprawdzałam, jaki rodzaj obuwia nosili – podsumowuje z machnięciem ręką. – Ale wiedza o tym, co mnie czeka, wcale nie pomagała. Właściwie było tylko gorzej. Miałam wrażenie, jakby oprawca opowiadał mi ze szczegółami, co zamierza mi zrobić. Dzięki butom wiedziałam, w jaki sposób zostanę zgwałcona.

      Po chwili dodaje:

      – A zgwałcono mnie tysiące razy.

      JEDENAŚCIE

Sierpień 1945 r., Dongfeng, Mandżuria

      Kiedy żołnierz w brudnych rozwiązanych butach wychodził z pokoju, kolejny czekał już na schodach. Pod moimi drzwiami zawsze ustawiała się długa kolejka. Kempei powiedział nam, że żołnierze muszą się oczyścić na wypadek, gdyby zginęli na polu bitwy.

      – Wyświadczacie im ogromną przysługę – rzekł. – Służycie Japonii i cesarzowi.

      Tego dnia służyłam Japonii i cesarzowi od południa bez żadnej przerwy, a zaczynało już zmierzchać. Nawet po sprowadzeniu przez porucznika sześciu nowych dziewcząt kolejka do mnie pozostawała najdłuższa. Na każdego poświęcałam dziesięć minut, miałam zatem dzisiaj już trzydzieści odwiedzin. Byłam obolała, a musiałam przyjąć jeszcze jednego – kaprala Kaoriego.

      Był potężnie zbudowany i lubił sprawiać mi ból. Mówił, że chce być ostatni w kolejce, bo wtedy nikt go nie popędza. Ale ja wiedziałam, że chodziło o to, by mógł zrobić ze mną wszystko, na co tylko przyszła mu ochota.

      Kiedy wszedł, ukłoniłam się i zamknęłam drzwi. Miał mocno zawiązane buty, a z jego oczu wyzierała brutalność. Wiedziałam, że muszę uważać.

      W czasie gdy kapral rozpinał spodnie, uklękłam na podłodze i opłukałam prezerwatywę, z której korzystał poprzedni żołnierz. Podałam mu ją, położyłam się na macie i rozchyliłam yukatę. Świeczka powoli dogasała i jak zawsze po południu rzucała słabe światło, dzięki czemu wiedziałam, że tego dnia moja praca z szeregowcami dobiegała końca.

      Usłyszałam cichy tupot nóżek myszy biegających pod barakami, który przypomniał mi, że miałam tej nocy przynieść dla nich ryż. Podczas karmienia przez dziurę w podłodze mogłam poczuć na skórze ich maleńkie łapki. Spojrzałam w górę na szczelinę w suficie. Wiosną, gdy topniały śniegi, kapała z niej woda, a latem zbierał się w środku pył przynoszony przez wiatr. Dzień za dniem, miesiąc za miesiącem fantazjowałam, że przez nią uciekam i – tak jak sobie kiedyś wyobrażaliśmy z ojcem – szybuję w powietrzu niczym sokół, by uwolnić się od ciemności śmierdzącego pokoju oraz tego, do czego byłam w nim zmuszana. Oczywiście nie mogłam tego zrobić, ale musiałam wierzyć, że to możliwe.

      Niestety przy Kaorim moja wiara słabła. Podczas gdy kapral szarpał się ze spodniami, które zawsze ściągał bez zdejmowania butów, próbowałam zapomnieć o wypełniającym pokój zapachu nasienia. W letnim upale ciężko było go znieść. Mój pot kapał na matę, nasiąkniętą potem dziesiątków mężczyzn. Brudne posłanie przylegało mi do pleców. Oparłam głowę o ścianę, by poczuć obecność cierpiących za nią towarzyszek niedoli.

      Kaori wyciągnął dużego penisa, a ja zaczęłam СКАЧАТЬ