Córki smoka. Andrews William
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Córki smoka - Andrews William страница 15

Название: Córki smoka

Автор: Andrews William

Издательство: PDW

Жанр: Контркультура

Серия:

isbn: 9788378896371

isbn:

СКАЧАТЬ wskazał mieczem na punkt w żółtym piachu. Kazał nam utworzyć szereg, stać prosto z rękoma przy ciele i zabronił się odzywać.

      – Oficerowie już tu idą – ostrzegł.

      Za barakami rozległy się męskie głosy i śmiechy. Były coraz głośniejsze i w końcu ujrzałyśmy grupkę wojskowych. Na środku podwórza porwany przez wiatr piasek wirował niczym trąba powietrzna. Przypomniał mi się żołnierz na motocyklu i ogon węża sprzed dwóch dni. Grupie przewodził oficer o głowę wyższy od reszty. Widziałam wcześniej japońskich dowódców, ale nigdy kogoś takiego. Był barczysty, miał gładką skórę i szerokie kości policzkowe. Biła od niego siła, budził respekt. Sam jego widok mnie przerażał.

      – Baczność! – krzyknął porucznik Tanaka.

      On i szeregowy wyprostowali się. Rozkaz chyba nie dotyczył Japonek, bo siedziały dalej, niewzruszone.

      Barczysty dowódca podszedł do Tanaki.

      – Poruczniku, widzę, że przyjechały nowe dziewczyny.

      – Zgadza się, pułkowniku – odpowiedział raźno Tanaka, kłaniając się lekko. – Jedna zachowywała się nieodpowiednio i musiała zostać ukarana. Jest w lecznicy. Lekarz zameldował, że wszystkie są dziewicami poza tą na końcu. Wskazał na Sun-hi.

      – No dobrze, popatrzmy – powiedział pułkownik. Oglądał każdą z dziewcząt, przechadzając się powoli z rękoma założonymi za plecami. Myślałam, że sprawdza, czy wszystko z nami w porządku. Bałam się, że gdy mnie obejrzy, zauważy moje niedoskonałości i zrobią mi coś strasznego. Kiedy do mnie dotarł, zatrzymał się. Pochyliłam głowę i spojrzałam w dół. Jego buty były wypolerowane i mocno zawiązane. Zaczęły mi drżeć kolana.

      – Ta jest bardzo młoda – zauważył. – Jest czysta?

      – Tak, pułkowniku. Jest wśród nich najmłodsza. Nazywa się Namiko Iwata.

      Pułkownik uniósł mój podbródek i zaczął oglądać twarz, przekręcając moją głowę w lewo i w prawo. Teraz trzęsły mi się już całe nogi. Podwórze wokół mnie wirowało, myślałam, że zemdleję. Wiatr stworzył z piasku kolejny ogon węża.

      – Masz piękną twarz, Namiko Iwata – rzekł w końcu, wbijając we mnie wzrok. – Piękną i delikatną. Jak arystokratka.

      Odwrócił się do porucznika.

      – Ta jest dla mnie – oświadczył.

      DZIESIĘĆ

Sierpień 2008 r., Seul, Korea Południowa

      – Zgwałcił mnie – wyznaje moja biologiczna babcia, patrząc mi prosto w oczy.

      Chciałabym odwrócić wzrok, ale nie mam odwagi.

      – Zabrał mnie do swojej kwatery i tam zgwałcił. Miałam czternaście lat. Nie wiedziałam nawet, czym jest seks. Miałam miesiączkę dopiero od pięciu miesięcy. Pięciu miesięcy! Przecież… Nie mogłam wiedzieć…

      – Nie mogła pani – potwierdzam.

      W małym mieszkaniu jest gorąco i duszno. Chcę się jakoś ochłodzić, ale nie wypada. Nie teraz. Przecież pani Hong opowiada mi o tym, jak została okrutnie zgwałcona. Nie jest w stanie ukryć za pięknym żółtym hanbokiem wstydu. Jest wypisany na jej twarzy, wyziera z głębi oczu.

      – Zgwałcił mnie w najokrutniejszy sposób – kontynuuje. – Przykro mi, że musisz tego słuchać, ale to naprawdę ważne. Na początku kazał mi stanąć przed nim i się rozebrać. Chciał patrzeć, jak to robię. Pomyślałam, żeby odmówić, ale przecież nie tak dawno widziałam, jak bito Jin-sook. Byłam przerażona, więc zrobiłam, co kazał. Stałam tam zupełnie naga i bezbronna. Trzęsłam się ze strachu. Potem powiedział, że mam rozebrać jego. Zaczęłam od butów. Były wypolerowane, błyszczące i bardzo mocno zawiązane. Musiałam rozpiąć jego koszulę, a następnie spodnie. Kazał mi uklęknąć i zdjąć z niego bieliznę. Stanął nade mną, zupełnie nagi, i zmusił, żebym na niego spojrzała. Spodziewał się chyba, że będę go podziwiać. Nigdy wcześniej nie widziałam rozebranego mężczyzny. Czasami wyobrażałam sobie tylko, jak mógłby wyglądać. Marzyłam o tym, żeby uciec i wrócić na wzgórza za naszą farmą, gdzie razem z Soo-hee bawiłyśmy się wśród topoli.

      Staruszka ściska dłonie i kładzie je na stole. Nie spuszcza ze mnie wzroku. Czuję się prawie tak, jakby to mnie oskarżała o gwałt.

      – Potem mnie dotykał. Wszędzie. Chwytał za włosy, twarz, szyję, piersi, brzuch, nogi, miejsca intymne. Wszedł we mnie siłą. Zaczęłam krwawić. Napierał raz za razem. Każde pchnięcie bolało bardziej niż poprzednie. Nie potrafię opisać tych męczarni. To było gorsze od bólu. Bo też i przerażenie, i upokorzenie, i wstyd. Wszystko równocześnie. Pragnęłam śmierci. Próbowałam się opierać, ale on się wtedy tylko śmiał. To był silny mężczyzna, a ja byłam drobną dziewczynką. Do tego był japońskim pułkownikiem.

      Zaciska palce tak mocno, że zaczynam się obawiać, iż zaraz je połamie. Ból widoczny na jej twarzy jest nie do opisania.

      – Jednak to wszystko było niczym w porównaniu do tortury, jaką było patrzenie mu w oczy. Kiedy zamykałam swoje, natychmiast kazał mi je otworzyć. „Patrz na mnie, mała” – rozkazywał. „Otwieraj oczy i patrz na mnie!” Tak więc patrzyłam mu w oczy, a on mnie gwałcił. Czy jesteś w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo mnie tym upokorzył?

      – Nie, proszę pani – odpowiadam. – Nie potrafię.

      – Nie założył prezerwatywy – mówi Hong Jae-hee. – Więc kiedy szczytował, poczułam wydzielinę wdzierającą się jak stado larw do każdej komórki mojego ciała. Czułam, jak psuje moje ciało, sprawia, że gniję. Wiedziałam, że on zostanie we mnie na zawsze. Na zawsze. Jak myślisz, co było w tym wszystkim najgorsze?

      – Nie mam pojęcia.

      – Najgorsze było poczucie winy. Byłam taka dumna, uparta, pewna siebie. Ale straciłam to wszystko, gdy pułkownik mnie zgwałcił. Myślałam tylko o rodzicach i o Soo-hee. Obwiniałam się za to, że nie byłam tak posłuszna, jak chciała tego matka. Czułam ogromny wstyd, chociaż nie zrobiłam nic złego, zupełnie nic… To nie ma sensu, prawda?

      – Rzeczywiście – przytakuję – to nie ma żadnego sensu.

      Kobieta znowu kładzie zwinięte dłonie na niskim stole i odwraca się w stronę fioletowego kwiatu w okrągłej szklanej misie. Widzę łzy w kącikach jej oczu.

      – Wiesz, co zrobiłam, kiedy było po wszystkim? Kiedy ze mną skończył i kazał mi wyjść?

      – Nie, proszę pani.

      – Pokłoniłam się i mu podziękowałam – szepcze, kręcąc głową. – Nie potrafię powiedzieć, dlaczego to zrobiłam. Miałam ochotę na niego napluć, nawrzeszczeć, powiedzieć, jak bardzo go nienawidzę. Po japońsku, żeby zrozumiał. Ale musiałam być grzeczna, jak kazała mi matka. Więc mu podziękowałam. Chyba go to zadowoliło.

      Milczymy przez dłuższą chwilę. Powietrze stoi w miejscu. Moja „prawdziwa” babcia, СКАЧАТЬ