Название: Morderców tropimy w czwartki
Автор: Richard Osman
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Классические детективы
isbn: 978-83-287-1450-2
isbn:
Elizabeth wstaje z fotela i pochodzi do łóżka.
– Zaczynamy śledztwo w sprawie prawdziwego morderstwa, Penny. Obiecuję, że nic cię nie ominie.
Całuje przyjaciółkę w czoło. Potem zwraca głowę w stronę fotela stojącego po drugiej stronie łóżka i lekko się uśmiecha.
– Co słychać, Johnie?
Mąż Penny odkłada książkę i podnosi wzrok.
– To co zwykle.
– Wiem. Jakby co, wiesz, gdzie mnie szukać.
Pielęgniarki uważają, że Penny Gray niczego nie słyszy, ale skąd ta pewność? John nigdy nie odzywa się do żony, kiedy Elizabeth jest w pokoju. Przychodzi do Willows codziennie o siódmej rano i wychodzi o dziewiątej wieczorem. Wraca do mieszkania, w którym mieszkali z Penny. Do świątecznych ozdób, starych fotografii i dzielonych przez pięćdziesiąt lat wspomnień. Elizabeth wie, że kiedy jej tu nie ma, John rozmawia z żoną. Zawsze puka do drzwi, a gdy wchodzi do pokoju, widzi, jak na dłoni Penny blednie odcisk ręki męża. Ręki, która znów spoczywa na książce, choć wydaje się, że John wciąż czyta tę samą stronę.
Elizabeth wychodzi i zostawia kochanków samych.
15
Joyce
W każdą środę jeżdżę naszym minibusem do Fairhaven na małe zakupy. W poniedziałki bus kursuje do Tunbrigde Wells, które leży pół godziny drogi w przeciwną stronę, ale ja wolę młodzieńczą atmosferę Fairhaven. Lubię popatrzeć, co się teraz nosi, słuchać krzyków mew. Kierowca nazywa się Carlito i wszyscy biorą go za Hiszpana, ale ja rozmawiałam z nim już kilka razy i okazało się, że jest Portugalczykiem. Nie ma nam tych pomyłek za złe.
Tuż przy nadmorskim bulwarze jest wegańska kawiarnia. Odkryłam ją przed kilkoma miesiącami. Nie mogę się doczekać miętowej herbaty i brownie z mąki migdałowej. Nie jestem weganką i nie zamierzam nią być, ale uważam, że to postawa, którą powinno się promować. Czytałam, że jeżeli ludzkość nie przestanie jeść mięsa, w 2050 roku czeka nas głód. Sama zbliżam się do osiemdziesiątki, więc to nie mój problem, mam jednak nadzieję, że coś na to poradzą. Moja córka Joanna jest wegetarianką i pewnego dnia przyprowadzę ją do tej kawiarni. Po prostu wejdziemy do środka, jakby moja wizyta w takim miejscu była czymś najzwyklejszym na świecie.
W busie spotykam zawsze te same osoby. Korzystają z niego regularnie Peter i Carol, miłe małżeństwo z budynku Ruskin. Odwiedzają córkę, która mieszka nad morzem. Wiem, że nie ma dzieci, mimo to w ciągu dnia zwykle przebywa w domu. Musi być jakiś powód. Bywa też sir Nicholas, bo lubi się czasem przejechać, a nie pozwalają mu już prowadzić samochodu, Naomi z chorym biodrem, na które nikt nie potrafi nic poradzić, i kobieta z budynku Larkin, jej imienia nie dosłyszałam, a teraz krępuję się spytać. Choć jest dosyć sympatyczna. (Elaine?)
Bernard, jak zwykle, zajmie miejsce z tyłu. Zawsze kusi mnie, żeby usiąść obok niego, jest miłym towarzyszem, jeśli ma na to ochotę. Ale wiem, że jeździ do Fairhaven wspominać zmarłą żonę, więc zostawiam go w spokoju. Tam właśnie się poznali i mieszkali przed przeprowadzką do Coopers Chase. Powiedział mi, że od śmierci żony miał zwyczaj zachodzić do hotelu Adelphi, gdzie kiedyś pracowała. Wypijał tam kilka kieliszków wina, patrząc na morze. Szczerze mówiąc, to od niego dowiedziałam się o minibusie, więc każda sytuacja ma swoje plusy. W zeszłym roku miejsce Adelphi zajęło Travelodge i teraz Bernard przesiaduje na molo. Co nie jest takie smutne, jak mogłoby się wydawać. Molo ostatnio odnowili i dostało kilka nagród.
Może pewnego dnia powinnam po prostu usiąść obok Bernarda z tyłu busa? Na co właściwie czekam?
Cieszę się na myśl o herbacie i brownie, a także o odrobinie ciszy i spokoju. Całe Coopers Chase wciąż plotkuje o biednym Tonym Curranie. Często mamy tu kontakt ze śmiercią, ale mimo wszystko… Ostatecznie nie każdy dostaje czymś po głowie.
Na razie tyle. Jeżeli tylko coś się wydarzy, zaraz wam o tym napiszę.
16
Minibus właśnie ma ruszać, kiedy drzwi odsuwają się po raz ostatni i wsiada Elizabeth. Zajmuje miejsce obok Joyce.
– Dzień dobry – wita się z uśmiechem.
– Pierwszy raz się z nami wybrałaś – stwierdza Joyce. – To cudownie!
– Kupiłam książkę na wypadek, gdybyś nie miała ochoty na rozmowę podczas jazdy.
– Nie, skąd, lepiej pogadajmy.
Carlito jak zwykle ostrożnie wyjeżdża na drogę.
– Doskonale – mówi Elizabeth. – Bo tak naprawdę nie mam żadnej książki.
Zaczynają rozmawiać. Bardzo uważają, by nie wspominać o sprawie Tony’ego Currana. To jedna z pierwszych rzeczy, jakich dowiadujesz się w Coopers Chase – niektórzy mieszkańcy nadal nadspodziewanie dobrze słyszą. Elizabeth opowiada więc Joyce o swojej ostatniej wizycie w Fairhaven. Przyjechała tu w latach sześćdziesiątych i miało to związek z fragmentem pewnego urządzenia, który morze wyrzuciło na brzeg. Elizabeth nie chce się zagłębiać w szczegóły, dodaje jednak, że o tej sprawie pisano w gazetach i jeżeli Joyce jest ciekawa, na pewno to gdzieś odszuka. Droga mija im bardzo miło. Słońce świeci, niebo jest niebieskie, a w powietrzu wisi morderstwo.
Carlito, jak zwykle, zatrzymuje bus przed sklepem z artykułami biurowymi Rymana. Wszyscy wiedzą, że spotykają się tu za trzy godziny. Carlito jest kierowcą w Coopers Chase od dwóch lat i przez ten czas ani jedna osoba się nie spóźniła. Z wyjątkiem Malcolma Weekesa, który, jak się potem okazało, zmarł w dziale żarówek w sklepie Roberta Dyasa.
Joyce i Elizabeth puszczają innych przodem, czekając, aż na torze przeszkód złożonym z rampy, lasek i balkoników zrobi się luźniej. Bernard wysiadając, uchyla przed paniami kapelusza. Potem patrzą, jak szurając nogami, oddala się w stronę nadmorskiego bulwaru z wciśniętym pod pachę „Daily Express”.
Wreszcie opuszczają bus i Elizabeth płynnym portugalskim dziękuje Carlitowi za bezpieczną jazdę. Joyce dopiero teraz pyta ją, co zamierza robić w Fairhaven.
– To samo co ty, kochanie. Idziemy?
Elizabeth rusza w stronę przeciwną do bulwaru, a Joyce decyduje się podążyć za nią, gotowa na przygodę, chociaż wciąż pełna nadziei, że wystarczy jej także czasu na herbatę i brownie.
Niedaleko stąd, przy Western Road, szerokie kamienne schody prowadzą do Komisariatu Policji w Fairhaven.
– Powiem ci, jak to widzę – mówi Elizabeth w chwili, gdy otwierają się przed nimi drzwi automatyczne. – Jeżeli mamy prowadzić śledztwo w sprawie morderstwa…
– A mamy?
– Oczywiście, że tak. Kto zrobi to lepiej? Brak nam tylko dostępu do akt, zeznań świadków, СКАЧАТЬ