Morderców tropimy w czwartki. Richard Osman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Morderców tropimy w czwartki - Richard Osman страница 10

Название: Morderców tropimy w czwartki

Автор: Richard Osman

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия:

isbn: 978-83-287-1450-2

isbn:

СКАЧАТЬ się pogubił – zgadza się Joyce.

      Jason odchyla się do tyłu i przeciąga, a jednocześnie ukradkiem rzuca okiem w lewo. Joyce przesuwa krzesło, aby mieć lepszy widok.

      – Ostrożnie, Joyce, żadnych gwałtownych ruchów – przestrzega Ron. – Jest z nim Curran, ten budowlaniec. Spotkałeś go kiedyś?

      – Raz czy dwa – odpowiada Jason.

      Ron znów spogląda na mężczyzn. Wydają się zdenerwowani. Mówią szybko, przytłumionymi głosami, gestykulują agresywnie i obronnie, ale z rezerwą.

      – Chyba się kłócą, jak myślicie? – pyta.

      Jason bierze łyk piwa i patrzy na mężczyzn na parkingu.

      – Wyglądają jak para na randce, która udaje, że wcale się nie kłóci – mówi Joyce. – W Pizza Express.

      – Dobrze to ujęłaś – zgadza się Jason i kończy piwo.

      – Partyjka snookera po południu, co, synek? – pyta Ron. – A może musisz się zbierać?

      – Chętnie bym zagrał, tato, ale mam małą sprawę do załatwienia.

      – Mogę w czymś pomóc?

      Jason kręci głową.

      – Takie tam nudy, nie potrwa długo. – Wstaje i się przeciąga. – Nie dzwonili dziś do ciebie dziennikarze?

      – A powinni? – pyta Ron. – Coś się stało?

      – Nie, ale wiesz, jacy oni są. Żadnych telefonów, listów, nic w tym rodzaju?

      – Przysłali mi katalog wanien z drzwiami. Dlaczego pytasz?

      – Wiesz, jak to jest, tato, zawsze czegoś na mnie szukają.

      – Życie pełne emocji – wtrąca Joyce.

      – Do zobaczenia – żegna się z nimi Jason. – Tylko się nie upijcie i nie zdemolujcie tu wszystkiego.

      Odchodzi. Joyce unosi twarz do słońca i zamyka oczy.

      – Czy to nie cudowne, Ronie? Nie miałam pojęcia, że lubię piwo. Pomyśl tylko, gdybym umarła w wieku siedemdziesięciu lat, nigdy bym się o tym nie dowiedziała.

      – Za twoje odkrycie. – Ron osusza butelkę. – Jak myślisz, o co chodziło Jasonowi?

      – Pewnie ma problem z kobietą. Wiesz, jakie jesteśmy.

      – Pewnie tak. – Ron kiwa głową.

      Patrzy za oddalającym się synem. Martwi się. Ale bez względu na to, czy Jason walczył na ringu, czy nie, nie było dnia, żeby Ron się o niego nie martwił.

      9

      Zebranie się udało. Ian Ventham nie musi się już martwić o Woodlands. Sprawa załatwiona. A hałaśliwy facet? Zna ten typ. Gość musi sobie pokrzyczeć. Za to z tyłu siedział jakiś ksiądz. O co mu chodziło? Pewnie o cmentarz, ale tę sprawę załatwił całkiem legalnie, ma wszystkie pozwolenia. Niech spróbują go powstrzymać.

      Zwolnienie Tony’ego Currana? Cóż, nie był uszczęśliwiony, ale przecież go nie zabił. Punkt na korzyść Iana.

      Ian myśli więc już o przyszłości. Po budowie i wynajęciu Woodlands przyjdzie kolej na następną, ostateczną już fazę rozbudowy osiedla, czyli Hillcrest. Teraz, po pięciu minutach jazdy wyboistą drogą pod górę, siedzi w wiejskiej kuchni Karen Playfair. Jej ojciec Gordon jest właścicielem farmy na szczycie wzgórza przylegającej do Coopers Chase, ale nie ma ochoty jej sprzedać. Wszystko jedno. Ian ma swoje sposoby.

      – Obawiam się, że nic się nie zmieniło – mówi Karen Playfair. – Tata nie zamierza sprzedać ziemi, a ja nie mogę go do tego zmusić.

      – Rozumiem. Chce więcej pieniędzy.

      – Raczej nie, i pewnie sam o tym wiesz. Myślę, że on cię nie lubi.

      Gordon Playfair tylko raz spojrzał na Iana Venthama i zniknął na górze. Ian słyszy, jak tam tupie, jakby na potwierdzenie słów córki. Ale kogo to obchodzi? Zdarza się, że ludzie nie lubią Iana. Nigdy nie mógł zrozumieć dlaczego, jednak z biegiem lat nauczył się z tym żyć. Ostatecznie to ich problem. Gordon Playfair dołączył po prostu do długiej listy osób, którym Ian Ventham nie przypadł do gustu.

      – Ale wiesz co, zostaw to mnie – ciągnie Karen. – Znajdę jakiś sposób. Tak, żebyśmy wszyscy wyszli na swoje.

      Ian najwyraźniej przypadł do gustu Karen Playfair. Wytłumaczył jej krok po kroku, jak wielkiej sumy może się spodziewać, jeżeli tylko zdoła przekonać tatę. Jej siostra i szwagier prowadzą własną firmę, sprzedają ekologiczne rodzynki w Brighton. Ian próbował ich zmiękczać, ale bez powodzenia. Z Karen poszło mu dużo łatwiej. Mieszka sama w drugim domku na farmie i pracuje w branży IT, czego można się domyślić już na pierwszy rzut oka. Maluje się tak delikatnie i ostrożnie, że Ian nie rozumie, po co w ogóle to robi.

      Zastanawia się, kiedy właściwie Karen dała za wygraną i zaczęła nosić sportowe buty i długie workowate swetry. No i skoro pracuje w IT, powinna chyba umieć odszukać w internecie, do czego służy botoks. Ma pewnie około pięćdziesiątki, tyle samo co on. Ale u kobiet wiek liczy się inaczej.

      Ian zarejestrował się na wielu portalach randkowych i jako górną granicę wieku u partnerki zaznaczył dwadzieścia pięć lat. Tego typu portale są bardzo przydatne, bo w dzisiejszych czasach trudno poznać odpowiednią kobietę. Taką, która zrozumie, że Ian ma mało czasu, wymagającą pracę i trudno mu się zaangażować. Z doświadczenia wie, że starsze jakoś nie chcą przyjąć tego do wiadomości. Ciekawe, jak sobie radzą. Ian zastanawia się, po co ktoś miałby umawiać się na randkę z Karen Playfair, ale nic nie przychodzi mu do głowy. Rozmowy? Tematy tak szybko się wyczerpują. Oczywiście niedługo, kiedy Ian kupi ziemię, Karen będzie bogata. To jej pomoże.

      Hillcrest zmieni także życie Iana. Obszar Coopers Chase dwukrotnie się powiększy, a więc podwoją się płynące z niego dochody. Których nie będzie już musiał dzielić z Tonym Curranem. Dla osiągnięcia tego celu jest gotów przez parę tygodni flirtować z pięćdziesięciolatką.

      Ian na randkach stosuje wypróbowane metody. Stara się zaimponować młodym kobietom, pokazując zdjęcia swojego basenu oraz opowiadając o występie w programie Kent Tonight. Zademonstrował już zdjęcie Karen, bo nigdy nic nie wiadomo, ale ona tylko uśmiechnęła się uprzejmie i skinęła głową. Nic dziwnego, że jest sama.

      Można jednak robić z nią interesy. Wie, jaki ziemia ma w sobie potencjał i gdzie kryją się przeszkody. Kiedy na zakończenie rozmowy podają sobie ręce, mają już plan działania. Ian ściska dłoń Karen i myśli, że odrobina kremu od czasu do czasu chyba by jej nie zabiła. Pięćdziesiątka! Nikomu tego nie życzy.

      Przelatuje mu przez myśl, że jedyna kobieta powyżej dwudziestego piątego roku życia, z którą spędza czas, to własna żona.

      No dobrze, czas się zbierać. Ma mnóstwo СКАЧАТЬ