Morderców tropimy w czwartki. Richard Osman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Morderców tropimy w czwartki - Richard Osman страница 17

Название: Morderców tropimy w czwartki

Автор: Richard Osman

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия:

isbn: 978-83-287-1450-2

isbn:

СКАЧАТЬ Szczęśliwy traf? A może powód jest bardziej niepokojący? Chris postanawia nie zakłócać rozwoju wydarzeń. Liczy, że w porę zauważy haczyk, jeżeli się jakiś pojawi.

      Swoją drogą dziwne, że właśnie w takim przybytku skończył „Czerwony Ron”. Postrach dyrektorów, bestia z British Leyland, British Steel i wszelkich „brytyjskich” fabryk, jakie tylko mogą przyjść do głowy, mieszka teraz w Coopers Chase? Pośród kapryfolium i samochodów marki Audi? Szczerze mówiąc, Chris ledwie go poznał. Ron Ritchie jest ubrany w piżamę, której spodnie nie pasują do góry, rozpiętą bluzę od dresu oraz eleganckie półbuty. Rozgląda się wokół bezmyślnie, z otwartymi ustami. Istny obraz nędzy i rozpaczy! Chris czuje skrępowanie, jakby podglądał go w sytuacji intymnej.

      Ibrahim wyjaśnia nadkomisarzowi, na czym polega problem.

      – Rozmowy z policjantami bywają dla starszych ludzi bardzo stresujące. Proszę nie myśleć, że to pana wina. Dlatego zaproponowałem, aby rozmowa odbyła się tutaj.

      Chris łagodnie kiwa głową, nie pierwszy raz uczestniczy w takim spotkaniu.

      – Zapewniam, że panu Ritchiemu nic nie grozi. Jeżeli jednak ma jakieś informacje, muszę mu zadać kilka pytań.

      Ibrahim zwraca się do towarzysza:

      – Ronie, pan chce cię zapytać o tę kłótnię, którą widziałeś. Pamiętasz, rozmawialiśmy o tym? – Znowu spogląda na Chrisa. – Często o różnych rzeczach zapomina. To stary człowiek, panie komisarzu. Bardzo, bardzo stary.

      – Wystarczy, Ibrahimie – mówi Ron, a Ibrahim klepie go po ręku.

      – Nic ci nie grozi – tłumaczy powoli. – Widzieliśmy legitymację policyjną tego pana. Spisałem numer i sprawdziłem w internecie. Pamiętasz?

      – Ja tylko… Po prostu chyba nie mogę… – szepcze Ron. – Nie chcę żadnych kłopotów.

      – Nie ma mowy o kłopotach, panie Ritchie – uspokaja Chris. – Gwarantuję panu. Po prostu być może ma pan ważne informacje.

      „Czerwony Ron” jest tylko cieniem dawnego siebie i Chris wie, że musi zachować ostrożność. Na pewno nie wolno mu jeszcze wspomnieć o Jasonie. Nici z lunchu w pubie.

      – Pan Arif ma rację, nic panu nie grozi. Proszę mi o wszystkim opowiedzieć.

      Ron spogląda na Chrisa, a potem na Ibrahima, najwyraźniej szukając wsparcia. Przyjaciel ściska go za rękę, a on znowu kieruje wzrok na komisarza i nachyla się ku niemu.

      – Chyba wolałbym porozmawiać z panią.

      Chris pociąga łyk miętowej herbaty zaparzonej przez gospodarza.

      – Z panią?

      – Z jaką panią, Ronie? – Ibrahim spieszy z pomocą.

      – No, z panią, Ib. Z tą, która przyjeżdża i do nas mówi. Z panią policjantką.

      – A, tak! –Ibrahim już pojmuje. – Chodzi o posterunkową De Freitas! Często ma u nas pogadanki, panie komisarzu. O blokadach okiennych. Zna ją pan?

      – Oczywiście. – Chris próbuje sobie przypomnieć, czy młoda posterunkowa z nieistniejącymi sznurówkami to Donna De Freitas. Chyba tak. Przeniosła się do nich ze stołecznej policji, ale nikt nie wie dlaczego. – Pracujemy razem.

      – A więc także bierze udział w śledztwie? Wspaniała wiadomość! – rozpromienia się Ibrahim. – My ją tu uwielbiamy.

      – Cóż, panie Arif, oficjalnie nie należy do zespołu – tłumaczy Chris. – Ma inne ważne zadania. Łapanie przestępców i… tak dalej.

      Ron i Ibrahim w milczeniu patrzą na niego wyczekująco.

      – Ale to świetny pomysł. Chętnie ją do nas przyłączę. – Chris zastanawia się, z kim powinien o tym porozmawiać. Na pewno ktoś jest mu winien jakąś przysługę.

      – To dobra policjantka – mówi Ibrahim. – Przynosi panu zaszczyt.

      Potem poważnieje i odwraca się do Rona.

      – Posłuchaj, Ronie, czy będzie dobrze, jeżeli ten przystojny pan komisarz i nasza przyjaciółka posterunkowa De Freitas przyjadą razem, żeby z tobą porozmawiać?

      Ron wypija pierwszy łyk herbaty.

      – Bardzo dobrze, Ib. Doskonale. Pomówię też z Jasonem.

      – Z Jasonem? – powtarza czujnie Chris.

      – Lubisz boks, synu? – chce wiedzieć Ron.

      – Bardzo, panie Ritchie.

      – Mój chłopak jest bokserem. Jason.

      – Wiem, proszę pana. Musi pan być z niego bardzo dumny.

      – Był wtedy ze mną, więc też powinien przyjść. Też widział kłótnię.

      Chris kiwa głową. Ciekawe. Wizyta w Coopers Chase nie była jednak stratą czasu.

      – Cóż, przyjadę jeszcze raz i porozmawiam z wami obydwoma.

      – I przywiezie pan ze sobą posterunkową De Freitas? To cudownie – wykrzykuje Ibrahim.

      – Oczywiście – zgadza się Chris. – Zrobimy wszystko, aby dotrzeć do prawdy.

      20

      Joyce

      Wygląda na to, że prowadzimy śledztwo w sprawie morderstwa. To nie wszystko – byłam też w policyjnym pokoju przesłuchań. Dziennik przyniósł mi szczęście.

      Z dużym zainteresowaniem obserwowałam Elizabeth w akcji. Naprawdę mi zaimponowała. Zachowuje zupełny spokój. Ciekawe, czy zostałybyśmy koleżankami, gdybyśmy poznały się przed trzydziestu laty. Pewnie nie, pochodzimy z różnych światów. Ale Coopers Chase zbliża ludzi.

      Mam nadzieję, że pomogę Elizabeth podczas śledztwa. I przyczynię się do złapania zabójcy Tony’ego Currana. Może uda mi się dorzucić swoją cegiełkę.

      Jeżeli mam jakąś wyjątkową cechę, jest nią to, że często się mnie nie zauważa. Nie wiem, czy to właściwe słowo. Może powinnam powiedzieć: nie docenia?

      W Coopers Chase mieszka wielu wybitnych ludzi, takich, którzy czegoś w życiu dokonali. Miło ich mieć za sąsiadów. Jest wśród nas jeden z projektantów Eurotunelu, badacz, którego nazwiskiem nazwano pewną chorobę, i były ambasador w Paragwaju czy Urugwaju. Tego typu osoby.

      A ja? Joyce Meadowcroft? Ciekawe, co myślą o mnie. Nieszkodliwa – na pewno. Gadatliwa? – niewykluczone. Ale jednocześnie w głębi duszy chyba czują, że nie jestem jedną z nich. Nie byłam nawet lekarką, tylko pielęgniarką. Oczywiście nikt mi tego w oczy nie powie. Ale wiedzą, że to Joanna kupiła mi mieszkanie. Joanna jest jedną z nich. Ja – nie za bardzo.

      A jednak kiedy w Komitecie Cateringowym dojdzie do kłótni, pojawi się problem СКАЧАТЬ