Zbawiciel. Leszek Herman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Zbawiciel - Leszek Herman страница 13

Название: Zbawiciel

Автор: Leszek Herman

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Классические детективы

Серия:

isbn: 978-83-287-1442-7

isbn:

СКАЧАТЬ coś z sensem.

      Piotr otworzył szeroko oczy.

      – Żartujesz?

      Paulina wychyliła się zza swojego monitora i spojrzała na kolegę z irytacją. Chciała coś powiedzieć, ale jego potargane ciemne włosy, broda i wielkie, wpatrujące się w nią teraz ze strachem brązowe oczy jak zwykle ją rozśmieszyły.

      Schowała twarz w dłoniach i zaczęła chichotać.

      Piotr pochylił się nad biurkiem, spoglądając w popłochu w kierunku aneksu naczelnej.

      – Boże! Paulina, czy ci odbiło?

      Paulina przestała się śmiać, podniosła głowę i przetarła oczy.

      – To chyba reakcja nerwowa. Zaczynam się domyślać, w jaki sposób funkcjonuje się w korporacjach. Bez impry na prochach w weekend nie da rady.

      W kilku zdaniach streściła mu przebieg rozmowy z Przeworską.

      – W dodatku ma taki debilny zwyczaj mówienia, że coś jest nie halo. Wie pani, jak coś tam i coś tam, to to jest trochę nie halo, prawda? – przedrzeźniła naczelną, wykrzywiając się do Piotra, który parsknął śmiechem, ale zaraz spojrzał nerwowo na swój laptop.

      – Ze mną jeszcze nie rozmawiała. Może w ogóle nie będzie? W końcu jestem tu tylko na śmieciówce.

      – Twoje tłumaczenia tych reklamiarskich tekstów technicznych są bardzo dobre. – Paulina uśmiechnęła się do kolegi. – Nie wiem, do czego mogłaby się przyczepić. Aha, wiesz, co jeszcze jej się nie podobało? Mój aktualny tekst o robotach drogowych i to, że punktuję wycinanie drzew. Chodzi o ten projektowany parking na Głębokim, gdzie bez mała cały las wokół jeziora chcą wyrżnąć.

      – Jak to? – Piotr podniósł wzrok. – Kazała ci to usunąć?

      – No właśnie. – Paulina skinęła głową. – Według niej mamy jedynie informować o inwestycjach, a nie zajmować się komentowaniem.

      – Hmm… – Piotr wpisał w wyszukiwarkę kilka słów i po chwili skupił się na czytaniu jednego z pierwszych artykułów, które pojawiły się na stronie.

      – No to chyba mamy odpowiedź – mruknął cicho, nadal pogrążony w lekturze felietonu na jakimś warszawskim portalu.

      – Jaką odpowiedź? – Paulina, która zdążyła się skupić na pracy, podniosła głowę zdezorientowana.

      – Na temat twojej awantury z drzewami. Czytam właśnie artykuł Przeworskiej pod tytułem „Mitologia globalnego ocieplenia”. Nie uwierzysz, co ona tu wypisuje.

      – Nie wiem, czy w ogóle chcę to wiedzieć. – Paulina westchnęła, spojrzawszy z rezygnacją w kierunku aneksu naczelnej.

      – Posłuchaj tylko tego. – Piotr podniósł na moment głowę, a następnie ze wzrokiem wbitym w ekran zaczął czytać. – „Tak zwane globalne ocieplenie stało się obecnie dla niektórych lewicujących dziennikarzy oraz środowisk związanych z szeroko pojętą ekologią tym, czym dla prasy brukowej w latach dziewięćdziesiątych był zbliżający się koniec świata w roku dwutysięcznym…”

      Piotr rzucił Paulinie porozumiewawcze spojrzenie.

      Paulina przez chwilę wpatrywała się w niego bez słowa.

      – A gdzie ona to puściła?

      – No jak gdzie? – Piotr ściszył głos. – U nas, tylko w wydaniu warszawskim. Na szczęście w takim cyklu artykułów, które prezentowały dwa odmienne zdania na ten sam temat.

      – No to może napisała to, wiesz… – Paulina wzruszyła ramionami. – Bo ktoś musiał napisać.

      – Oportunistka. To jeszcze gorzej o niej świadczy. Ale słuchaj tylko dalej. – Piotr ponownie spojrzał w ekran. – „Globalne ocieplenie stało się wciąż powtarzanym dogmatem, za którym, wbrew pozorom, wcale nie opowiadają się wszystkie bez wyjątku gremia naukowe. Wprost przeciwnie. Wiele środowisk naukowych podkreśla, że okresy ocieplenia klimatu przeplatają się z epokami chłodu i jest to cykl, który powtarza się na planecie od miliardów lat…”

      – Szczerze mówiąc, trudno mi to zweryfikować. – Paulina odetchnęła głęboko. – Nie znam się na tym. Nigdy też nie robiłam na ten temat żadnego poważnego researchu.

      – Ale ja tak – mruknął Piotr. – Ona tu się powołuje w dalszej części, jak oczywiście wszyscy płaskoziemcy i antyszczepionkowcy tudzież im podobni, na broszurę Komitetu Nauk Geologicznych PAN z dwa tysiące dziewiątego roku oraz na tak zwane badania amerykańskiego Heartland Institute z Arlington Heights w Illinois.

      – Boże, skąd ty wiesz takie rzeczy? – Paulina patrzyła zdumiona na Piotra. – Dlaczego ja o czymś takim nie wiem?

      – Ale czym jest globalne ocieplenie w ogóle chyba wiesz?

      – Tak, cwaniaczku. – Paulina uśmiechnęła się cierpko do kolegi. – Nawet przeczytałam ostatni raport ONZ dotyczący ocieplenia klimatu[1]. O tym, że uzgodnione w dwa tysiące piętnastym Porozumienie Paryskie o ograniczeniu emisji dwutlenku węgla może być niewystarczające, bo zmiany klimatu następują zbyt szybko.

      – No właśnie. – Piotr zmarkotniał. – A wiesz, co Przeworska napisała o tych raportach ONZ? – Piotr parsknął. – „ONZ-owską komórkę stworzono wyłącznie po to, żeby dostarczyć dowodów, że działania człowieka są główną przyczyną globalnego ocieplenia. Z pominięciem wszystkich alternatywnych hipotez wyjaśniających przyczyny…”

      – I to my piszemy takie rzeczy? – Paulina z niedowierzaniem spojrzała na Piotra. – Może w międzyczasie Solorz nas wykupił i jeszcze o tym nie wiemy?

      – Na przykład. Ale jest też możliwe, że tak, jak powiedziałaś, ona napisała to po prostu dlatego, żeby zademonstrować inny punkt widzenia. Chociaż, prawdę mówiąc… – Piotr popatrzył z powątpiewaniem na ekran – …jakoś w to nie wierzę.

      – O co chodzi z tym komitetem nauk geologicznych i tym czymś drugim?

      – W dwa tysiące dziewiątym Komitet Nauk Geologicznych Polskiej Akademii Nauk wydał kuriozalny dokument, którym wywołał skandal. Generalnie, nie opierając się w ogóle na jakichkolwiek badaniach, stwierdzili tam, że zmiany stężenia dwutlenku węgla w atmosferze nie mają nic wspólnego z człowiekiem, a okresy ocieplenia i lodowaceń są naturalnymi procesami naszej planety, na które człowiek nie ma żadnego wpływu. – Piotr spojrzał na Paulinę i podniósł znacząco brwi. – Jednym z argumentów było na przykład to, że w czwartorzędzie człowieka w ogóle nie było, a w atmosferze mimo to nastąpił wzrost zawartości dwutlenku węgla.

      – No i? – Paulina patrzyła na Piotra, czekając na jakąś konstatację. – Teoretycznie brzmi sensownie.

      – W trakcie ocieplania się klimatu w czwartorzędzie temperatura, owszem, rosła, ale dopiero potem następowała koncentracja gazów cieplarnianych na skutek parowania wód powierzchniowych. Natomiast dzisiaj wzrost ilości gazów cieplarnianych związany jest głównie z emisją zanieczyszczeń СКАЧАТЬ