Racer. Katy Evans
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Racer - Katy Evans страница 6

Название: Racer

Автор: Katy Evans

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Эротика, Секс

Серия:

isbn: 978-83-66654-71-6

isbn:

СКАЧАТЬ własnoręcznie na mojej kartce.

      „Powinnaś trzymać się od niego z daleka…”

      Dlaczego postępujemy dokładnie wbrew nakazom?

      I dlaczego nieszczęścia chodzą parami? Zadzwonił do mnie Drake. Chciał sprawdzić, jak się mam, i poinformować mnie, że tata jest w szpitalu.

      – Ale wszystko z nim w porządku? – Patrzę na samochody w oddali.

      – Tak, powiedzieli, że to odwodnienie. Poczekaj. Jesteś na głośnomówiącym.

      – Tato, dbaj o siebie, proszę!

      – Ty dbasz o mnie lepiej niż ja sam – słyszę miękki, rozbawiony i lekko zmęczony głos ojca. W oczach wzbierają mi łzy.

      – Tak, ale teraz robię dla ciebie inne rzeczy. Proszę, dbaj o siebie w moim imieniu.

      – Dobrze, ale tylko dlatego, że grzecznie poprosiłaś i nie rzuciłaś we mnie butem. – Słyszę po głosie, że ojciec się uśmiecha.

      – No proszę! Jesteś moim ulubionym tatą – drażnię się z nim.

      Nie doczekuję się odpowiedzi. Z komórki dobiega wyraźny głos Drake’a i wiem, że tryb głośnomówiący został wyłączony.

      – I jak idzie?

      – Prosiłam, żebyś mi zaufał. Powiedziałam, że znajdę kierowcę, i tak będzie – odpowiadam i dla pewności raz jeszcze sprawdzam stabilność nowej opony, którą właśnie nałożyłam na felgę.

      – A ja powiedziałem, że i tak ci nie zaufam.

      – Dupek – kwituję, choć nie jestem jakoś szczególnie wściekła, ponieważ fakt, że właśnie samodzielnie zmieniłam oponę, zawdzięczam wyłącznie moim zręcznym technicznie braciom.

      – Lainie… – Drake wzdycha z rozdrażnieniem. – Po prostu wracaj już do Australii. My tutaj…

      – Wrócę przed rozpoczęciem sezonu. Z najlepszym kierowcą na świecie – mydlę bratu oczy i kończę połączenie. „Boże drogi. Cholera jasna”.

      Mijają mnie kolejne samochody – pewnie wszystkie zmierzają na wyścig. Pakuję narzędzia z powrotem do bagażnika, siadam za kółkiem, uruchamiam silnik i wyjeżdżam na drogę. Po chwili zatrzymuję się na parkingu na wprost ulicy. Przede mną zostawiło tam swoje auta już kilkadziesiąt osób, które teraz czekają na sąsiednim niewielkim wzniesieniu.

      W pobliżu miejsca, gdzie – jak się domyślam – znajduje się linia startowa, stoi niebieski chevrolet camaro. Drugie stanowisko jest puste. Blokuję drzwi w swoim samochodzie i ruszam w stronę zbiorowiska na wzgórzu.

      Tłum mnie osacza. Czuję zapach potu.

      Mój żołądek na sekundę zaciska się w supeł. Zastanawiam się, czy naprawdę jestem aż tak zdesperowana.

      Czy rzeczywiście nie mam już innego wyjścia?

      W samolocie zgłębiłam temat. Poszukałam informacji o wyścigach w Daytonie i o IndyCar. Byłam dziś nawet na torze, ale nie zobaczyłam tam nic, co zwaliłoby mnie z nóg.

      A teraz pozostało mi chyba tylko obejrzeć wyścig, potem pojechać do hotelu, aby tam podręczyć się kosztami podróży do Stanów, czyli na drugi koniec globu, a następnie wrócić z podkulonym ogonem do Australii, pokazując moim braciom, że naprawdę jestem tak bezużyteczna, jak sądzili.

      Na myśl o powrocie z pustymi rękami czuję się jak idiotka.

      Co tłumaczy, dlaczego wciąż tu jestem.

      Bo co innego mogłabym zrobić?

      Nie liczę na to, że od razu sprowadzę któregoś z tych facetów do Australii. Mam jednak w sobie wciąż niegasnący mały płomyk innej nadziei. A może po prostu nie jestem gotowa, by wrócić do domu na tarczy. Jeśli rzeczywiście mam ponieść porażkę, to potrzebuję jeszcze jednej nocy, aby przygotować się na nieuniknione upokorzenie ze strony rodziny.

      A Racer Tate mnie intryguje. Nie będę kłamać.

      Jeśli wierzyć komentarzom dziesiątek jego fanów, to jest on najlepszym rajdowcem wszech czasów. Niczego się nie boi i stanowi jedno z maszyną. Tak więc siedzę tu i czekam na rozpoczęcie nielegalnego wyścigu. Zostały dwie minuty, a Tate’a nigdzie nie widać.

      Nieźle. Co za palant.

      – Będę się dziś z nim pieprzyć. – Jakaś kobieta za moimi plecami wzdycha z ekscytacją.

      – Co ty mówisz? – pyta jej przyjaciółka.

      – Poproszono mnie, abym zaserwowała mu dzisiaj ucztę godną zwycięzcy.

      No! No! Czyli facet jest też trochę dziwkarzem.

      Czuję ucisk w żołądku.

      Tłum wiwatuje.

      Rywal Tate’a wskazuje na swój samochód – błyszczącą brykę z namalowanym na karoserii ogniem i tym podobnymi bajerami.

      A potem pokazuje na puste miejsce i kieruje kciuk do dołu.

      Ludzie zaczynają wiwatować jeszcze głośniej, co chyba faceta trochę denerwuje, bo potrząsa głową.

      Podnoszę się z siedzenia, żeby sobie pójść. Naprawdę nie powinnam była tu przyjeżdżać, nie powinnam była nawet zbliżać się do tego miejsca.

      Gdy na horyzoncie pojawia się wiśniowy mustang, wszyscy milkną.

      – O mój Boże, to on – szepcze ktoś, gdy auto z rykiem silnika wjeżdża na parking i z piskiem opon zatrzymuje się na linii startu.

      Serce zamiera mi w piersi. Siadam z powrotem na swoim miejscu.

      Jest i on. Przystojniak wyskakuje z auta przez otwarte okno i jakiś mężczyzna klepie go w ramię na powitanie. Przebrał się w niebieskie dżinsy i białą koszulę z długim rękawem. Ma tony mięśni…

      Z szerokim uśmiechem przeczesuje dłonią swoje potargane czarne włosy – jego fryzura wygląda tak, jakby właśnie wstał z łóżka – i przebiega wzrokiem po ludziach.

      Mam ochotę się schować, ale z jakiegoś powodu działam zbyt wolno i nim zdążę się zorientować, jego niebieskie oczy znajdują mnie w tłumie.

      Patrzy na mnie bez ruchu, trzymając ręce luźno wzdłuż ciała.

      Wydaje się bardzo zaciekawiony moją obecnością. Mruży oczy, a kąciki jego ust leciutko się unoszą, jakby cieszył się, że mnie widzi.

      Wszyscy dookoła wciąż powtarzają jego imię. Racer.

      Palce dziewczyn z rozkoszą przesuwają się po jego klatce piersiowej, a ja zaciskam pięści po bokach ciała. Nie podoba mi się to, jak go obłapują, СКАЧАТЬ