Długa noc w Paryżu. Dov Alfon
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Długa noc w Paryżu - Dov Alfon страница 19

Название: Długa noc w Paryżu

Автор: Dov Alfon

Издательство: PDW

Жанр: Криминальные боевики

Серия:

isbn: 9788381431842

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Zgodzili się na zaproponowaną cenę: dwa tysiące euro za metr kwadratowy, dwa razy więcej, niż agent się spodziewał. Zamierzali zainstalować w biurze tylko mikroanteny – to wyposażenie nie wymagało od agenta uzyskiwania pozwoleń z Ministerstwa Komunikacji ani od władz miasta. I płacili za rok z góry!

      Jedyny wymóg był taki, że wprowadzą się natychmiast. Instalacja anten po zmroku, bez uszkodzenia fasady budynku, miała zająć jakieś cztery godziny. Agent obiecał, że porozmawia z konsjerżem, by sąsiedzi nie narzekali na hałas, ale to nie miało większego znaczenia. Żaden szanujący się Francuz nie siedzi w biurze o tej porze. Agent pierwszy złożył podpis – na takie specjalne okazje korzystał z Montblanc, które następnie podał klientom.

      Kobieta popatrzyła na przedmiot z pogardą i wyjęła z torebki czarne platynowe pióro Omas. Wypełniła nim również czek z oznaczeniami banku w Hongkongu. Agent sprawdził kwotę i wręczył kobiecie dwa zestawy kluczy. Nie odpowiedziała na jego uprzejmości, ale Chińczyk mówiący po francusku grzecznie odprowadził go do drzwi.

      Kiedy wychodził z budynku, przypomniał sobie, że musi jeszcze porozmawiać z konsjerżem, a potem znalazł się na ulicy. Jego prowizja za ostatnią godzinę pracy wyniosła sto tysięcy euro. Minął ambasadę Izraela, po raz pierwszy nie czując przy tym niechęci. Policjanci przy wjeździe na rue Rabelais otworzyli mu bramę, a on zasalutował im wesoło. Nie zaczął tańczyć z radości tylko z obawy, że Chińczycy obserwują go z okna.

      Rozdział 23

      Kawa przyniesiona przez sekretarkę okazała się za słaba, ale Rotelmanna to nie obchodziło. Był prawdopodobnie jedynym generałem dywizji w całym Cahalu, którego preferencje w tym zakresie pozostawały objęte tajemnicą nawet w jego gabinecie.

      Tak naprawdę generał po prostu nie miał preferencji. Było mu wszystko jedno, czy pije kawę z cukrem czy bez, mógł pracować przy otwartych lub zamkniętych drzwiach, prowadzić samodzielnie albo wezwać szofera; nawet w oficerskiej stołówce żołnierze na służbie wiedzieli, że nie ma sensu go pytać, które z dostępnych dań woli dostać na obiad. Jako człowiek wywiadu – być może najlepszy ze swojego pokolenia – wyćwiczył się w dostosowywaniu do zmiennych okoliczności. Według generała człowiek mający jakieś preferencje to człowiek słaby.

      Na przykład jeszcze dziś rano Rotelmann bardziej od innych podwładnych cenił szefa działu pozyskiwania informacji, Zorro. Teraz jednak generał czytał raporty na ekranie, popijał za słabą kawę i myślał, że nawet to powinien rozważyć.

      Odgórnie narzucone mianowanie Abadiego na szefa sekcji okazało się najbardziej zaskakującym wydarzeniem tego poranka. Ludzie sądzili, że facet jest skończony, jego kontrakt rozwiązany, a honor nieodwracalnie splamiony. A tu proszę, ledwo zdążył minąć rok, a ten już wraca.

      Rotelmann wiedział co nieco na temat niejasnych sytuacji. Wyszukał na komputerze folder w archiwum. W 2014 roku wybuchł pewien skandal – w świecie wywiadu to stanowiło zamierzchłe czasy. „My, dowódcy i żołnierze jednostki 8200, aktywni i w stanie spoczynku, niniejszym odmawiamy przyzwolenia na korzystanie z technologii i zasobów ludzkich oddziału w celu prowadzenia działań szpiegowskich przeciwko Palestyńczykom. Większość takich operacji jest nielegalna, a każda niemoralna” – od tych słów zaczynał się list.

      Buntownicy w Cahalu nie byli nowością, ale po raz pierwszy zdarzyło się, że na sumienie powoływali się pracownicy służb wywiadu. Wtedy też większość międzynarodowych mediów, które zainteresowały się sprawą, po raz pierwszy usłyszała o jednostce 8200. Gazety pisały o „na wpół tajnej organizacji”, „najsekretniejszej jednostce Izraela”, „owianej tajemnicą izraelskiej jednostce wojskowej”. Pewnie, dobrze by było.

      Dochodzenie przebiegło sprawnie, wniesiono oskarżenia, sprawy trafiły przed trybunał wojskowy. Rotelmanna to ominęło, bo w tamtym roku dowodził oddziałem piechoty na północy kraju.

      Minęło parę lat i wszystko się zmieniło. Dowódca jednostki 8200 został zastąpiony kimś innym, wprowadzono przepis zakazujący publikacji jego nazwiska w mediach; sekcja bezpieczeństwa wewnętrznego owianej niezbyt gęstą mgłą tajemnicy jednostki przeszła pod bezpośredni nadzór wiceszefa Sztabu Obrony, dostała nowy, nieporównanie większy budżet i nową fikuśną nazwę „sekcja specjalna”, a szef Cahalu oficjalnie ogłosił, że nowym szefem wywiadu zostanie nie kto inny, jak sam generał Rotelmann, „wybitny dowódca o niezależnych poglądach i wzorowej etyce pracy”.

      Dobrze by było. Miał tyle zajęć, że nic nie przygotowało go na apelację buntowników, podczas której Abadi, wtedy szef projektu Big Data w jednostce 8200, pojawił się, by zeznawać na korzyść tych zdrajców. Opowiadał o „błędach”, „szczerości”, „sumieniu” i innych głupotach.

      Rotelmann osobiście podpisał list zwalniający Abadiego ze służby. Znalazł kopię w zarchiwizowanym folderze i otworzył plik. Żałował, że pułkownik Abadi „wybrał złą drogę” i „przedłożył własne interesy nad dobro swojej jednostki”.

      Dla Rotelmanna osobisty wróg w siłach wywiadu stanowił problem; gdyby w dodatku zaczął współpracę z córką innego człowieka, któremu generał przeszkodził w rozwoju kariery, sytuacja stałaby się po prostu niebezpieczna. Rotelmann był wściekły na samą myśl, że jego własny adiutant wezwał ją dziś rano do biura, a Zorro w dodatku pozwolił dziewczynie ich upokorzyć.

      Nie mógł jednak obciążać Zorro całą odpowiedzialnością za dzisiejsze zajście. Musiało być inne wytłumaczenie. Szybko przeanalizował przebieg ostatnich wydarzeń: jego zastępca skompromitował się podczas prezentacji w obecności przedstawicieli wszystkich oddziałów wywiadu, łącznie z córką dawnego adwersarza Rotelmanna; do Izraela przyjechał śledczy z NSA w sprawie możliwego naruszenia umowy o współpracy wywiadowczej między dwoma krajami; biuro premiera przypisało status zagrożenia bezpieczeństwa wydarzeniu, stanowiącemu w ocenie Rotelmanna zwyczajne przestępstwo; a wiceszef Sztabu Obrony siłą przepchnął nominację Abadiego, której Rotelmann kazał Zorro zapobiec.

      A dzień się jeszcze nie skończył.

      Generał zadzwonił do żony, by powiedzieć, że nie zdoła iść razem z nią na koncert w szkole ich syna. Kazała mu przeprosić chłopca natychmiast przez telefon – to były jedyne rozmowy, podczas których Rotelmann odczuwał coś w rodzaju strachu. Wyjaśnił dziecku, że nie ma wyboru. Ekran komputera to potwierdzał.

      Efekty nieporządku w systemie już dawały się we znaki. Pytania o porwanie w Paryżu spływały ze wszystkich oddziałów bez ładu i składu. Jednostki zbierania informacji zalewały centralę tyloma raportami – od europejskich informatorów Mosadu, arabskich agentów 504, z Chacaw Osint, i oczywiście z najróżniejszych stron potężnego aparatu wywiadowczego 8200 – że komputerom groziło zawieszenie.

      Sekretarka zostawiła drzwi do jego gabinetu otwarte, więc od piętnastu minut dochodziły do niego urywki histerycznych raportów w telewizji: „Oczywiste przeoczenie francuskich sił bezpieczeństwa… szczególne porwanie… siły specjalne szukają porywaczki… premier rozmawiał z szefem wywiadu, generałem Rotelmannem… wciąż nie wykluczono możliwości, że ofiara została wybrana przypadkowo… Izrael jednak będzie musiał zbadać, czy należało uruchomić wyższy stopień alarmowy… modlitwy za ofiarę… mamy na linii jednego z członków delegacji, który był świadkiem porwania”.

      Generał СКАЧАТЬ