Название: Długa noc w Paryżu
Автор: Dov Alfon
Издательство: PDW
Жанр: Криминальные боевики
isbn: 9788381431842
isbn:
– Chyba nie rozumiem.
– Nie jest żadną tajemnicą, że zaskoczyło nas nagłe odejście poprzedniego dowódcy sekcji specjalnej, podpułkownika Szlomo Tirianiego – wyjaśnił Zorro, z trudem skrywając dyskomfort. – Wybór Zeeva Abadiego jest jednak czymś jeszcze mniej zrozumiałym. Owszem, to zasłużony wojskowy, ale nie miał okazji udowodnić oddania naszym wartościom, a poza tym ma reputację człowieka o wątpliwych kompetencjach społecznych.
Oriana słyszała o Abadim już dość, by mniej lub bardziej zgodzić się z tym opisem, ale zdziwiło ją, że Zorro mówi coś takiego osobie niższej stopniem i bezpośrednio podlegającej Abadiemu. W jej głowie zrodziło się wiele różnych pytań. Zauważyła na przykład, jaką władzę biuro wykonawcze przypisuje zmianie dowodzenia w jej sekcji, która do niedawna nie była uważana za istotną nawet wewnątrz jednostki 8200.
– To nie do mnie należała decyzja – powiedziała łagodnym tonem. – Sekcja wykonała wartościową pracę pod dowództwem poprzedniego szefa. We współpracy z pułkownikiem Abadim na pewno się to nie zmieni, ale takie obawy powinny być kierowane bezpośrednio do szefa osiem dwieście.
Oren znów wkroczył do akcji.
– Od godziny próbuję się z nim skontaktować, ale jest właśnie w samolocie lecącym ze Stanów i nie mamy jak przeprowadzić z nim bezpiecznej rozmowy. Usiłowaliśmy też skontaktować się z pułkownikiem Abadim, by podzielić się tymi obawami przed podjęciem dalszych działań, ale on też przebywa za granicą i nie odbiera telefonu.
– Chcemy po prostu lepiej zrozumieć argumenty, jakie przemawiały za tym, żeby w ciągu jednego dnia zastąpić szefa sekcji specjalnej kimś nowym bez powiadomienia biura wykonawczego – wtrącił Zorro. – Jeszcze w zeszłym tygodniu generał Rotelmann osobiście informował podpułkownika Tirianiego o planach działania na najbliższy okres. W świetle przeszłości pułkownika Abadiego trudno mi pojąć, jak generał Rotelmann będzie mógł mu zaufać.
Sytuacja z chwili na chwilę robiła się coraz bardziej interesująca. A więc Tiriani odbierał instrukcje bezpośrednio od Rotelmanna, prawdopodobnie za plecami dowódcy jednostki 8200, i oczywiście nie wspominał o tym nigdy swojej zastępczyni. Jeśli pamięć jej nie zawodziła, w kalendarzu spotkań Tirianiego nigdy nie pojawiło się wezwanie od generała Rotelmanna.
– Nie jestem pewna, czy to ze mną powinni panowie o tym rozmawiać.
– Powinniśmy zaznaczyć, że generał Rotelmann prywatnie nie żywi niechęci do Abadiego. Po prostu nie uważa go za właściwego człowieka na tym stanowisku. To zły moment, zła sytuacja – dodał adiutant.
– Generał Rotelmann chce prowadzić działania sekcji specjalnej tak, jak uważa to za najpraktyczniejsze i najbardziej profesjonalne – wtrącił Zorro.
– To sprawa wyłącznie zawodowa, nie osobista – zapewnił adiutant.
Niesamowite, prychnęła Oriana w duchu, ci dwaj są jak nożyczki. Ciach, ciach, ciach, ciach. No cóż, chyba powinni pokazać ten teatrzyk innej publiczności.
Zorro odkaszlnął i wyprostował się na krześle. W jego głosie pojawiła się nowa, złowróżbna nuta.
– Właśnie dlatego, mając na uwadze interes wszystkich stron, pomyśleliśmy, że omówimy z panią szanse na rezygnację z kandydatury Abadiego i przekazanie tej roli pani.
– Oczywiście przyspieszylibyśmy pani awans do stopnia kapitana. No i dysponowałaby pani zakresem kompetencji majora, generał Rotelmann osobiście zaaprobowałby taki krok – oznajmił Oren.
– W praktyce byłaby pani szefową sekcji specjalnej – dodał Zorro. – Ale żeby to było możliwe, musimy się upewnić, że rozumie pani, co z tego wynika. Dlatego chcielibyśmy omówić z panią warunki awansu. Nasze biuro musiałoby otrzymywać od pani regularne i szczegółowe raporty, a sekcja specjalna byłaby prowadzona z dbałością o interesy Państwa Izrael i całej dyrekcji wywiadu wojskowego, a nie tylko jednostki osiem dwieście.
– Trzeba by też uważać, żeby praca sekcji nie kręciła się tylko wokół jakichś planów dowódcy osiem dwieście i jego kolegi Abadiego – dodał adiutant.
– Teraz pani ruch. – Zorro porzucił już pozory żartobliwej życzliwości, jaką jeszcze udawał na początku spotkania. – Jest pani zainteresowana czy nie?
A więc tak to działa, pomyślała Oriana, to naprawdę tak działa. Jak powinna zareagować? Dlaczego w szkole wojskowej uczą astronawigacji, działań wojennych na terenach miejskich i innych bzdur, które nie mają żadnego przełożenia na prawdziwe życie? I dlaczego ojciec wpoił jej zasady zupełnie bez związku z jej rzeczywistością – ani z jego własną?
Oriana zarabiała sześć tysięcy szekli miesięcznie. Właśnie dostała propozycję dziewięciu tysięcy czterystu szekli podstawy, a do tego trzy dwieście dodatku – tyle wynosiły pobory majora.
– Czekamy na pani odpowiedź – zniecierpliwił się Zorro.
– Oczywiście, bardzo chętnie – powiedziała Oriana, patrząc mu prosto w oczy. – Będziemy spowalniać działania i odsuwać zadania na boczny tor. Zignoruję wszystkie kanały kontroli swojej jednostki i będę zdawać panu raporty za plecami dowódcy. Wyśpiewam, co tylko zechce pan wiedzieć. A w zamian dostanę awans na kapitana z żołdem majora. Pewnie, czemu nie? Gdzie mam podpisać? Wie pan co, Zorro, może niech pan podpisze się za mnie, pewnie ma pan więcej doświadczenia.
Adiutant pierwszy zrozumiał, co się dzieje, i przystąpił do ataku.
– Niezły ma pani tupet, wie pani? Myśli pani, że jest pani kimś, ale jest pani taka malutka, o, taki z pani piszer. Za kogo się pani ma? Zapomniała pani, z kim pani rozmawia?
Zorro uniósł dłoń, a Oren zamilkł. Zastępca szefa wywiadu przez chwilę przyglądał się Orianie z uwagą.
– Wynocha stąd. Już.
Wstała i ruszyła do wyjścia.
– Porucznik Talmor! – zawołał za nią.
– Tak?
– Nie jest pani aż taka głupia, więc musi mieć pani problem z głową. Proszę udać się prosto do wojskowej przychodni zdrowia psychicznego. To rozkaz, ma pani iść się zbadać. Obawiam się, że ma pani skłonności samobójcze.
Oriana skinęła głową i zamknęła za sobą drzwi.
Rozdział 19
Honoré de Balzac napisał kiedyś, że czuć się wszędzie jak w domu to przywilej królów, złodziei i dobrych ulicznic. Abadi uważał, że to tylko jedna z cech łączących go z tymi ludźmi.
Komisarz Léger za to ledwo dawał radę oddychać. Stali obok największej oczyszczalni ścieków na świecie. Smród był nie do zniesienia. Boudin, zastępca dyrektora placówki – wysoki mężczyzna w okularach i nieskazitelnie białym fartuchu СКАЧАТЬ