Prawda. Melanie Raabe
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Prawda - Melanie Raabe страница 15

Название: Prawda

Автор: Melanie Raabe

Издательство: PDW

Жанр: Триллеры

Серия:

isbn: 9788381431958

isbn:

СКАЧАТЬ klapę i schylam się nad sedesem. Moim żołądkiem wstrząsa kilka razy gwałtowny skurcz, torsje są bardzo intensywne, czuję, jak do oczu napływają mi łzy. Ataki wymiotów nawracają kilkakrotnie, zimny pot występuje mi na czoło. Jak zawsze, gdy wymiotuję, myślę sobie, że umrę, że to się nigdy nie skończy, że po zawartości żołądka wypluję wszystkie wnętrzności, a na końcu duszę i zostanie po mnie tylko pusta powłoka, która osunie się na kafelki niczym gumowa lalka pozbawiona powietrza.

      W końcu jest po wszystkim, gramolę się w górę i naciskam spłuczkę. Cała się trzęsę, jest mi straszliwie zimno, ubranie jest wilgotne i klei się do ciała, z ledwością trzymam się na nogach, tak się czujesz, kiedy masz zatrucie.

      Rozglądam się. Zalana jasnym światłem dziennym wpadającym przez okno łazienka swoją bielą zaczyna mi nagle przypominać salę operacyjną. Drżąc, próbuję usiąść na krawędzi wanny, potrącam przy tym smukłą fiolkę z płynem do kąpieli, która dzwoniąc, wpada z hałasem do wanny. Ten dźwięk wydaje mi się nienaturalnie wysoki i głośny, trzeszczą mi bębenki, głuchnę na lewe ucho, w końcu zaczynam słyszeć wysoki, piszczący ton. Przyglądam się buteleczce, która toczy się na dnie wanny tam i z powrotem, w końcu się zatrzymuje. Pisk w moim uchu jest coraz głośniejszy, pole widzenia przysłaniają jasne plamki, przez chwilę nic już nie ma sensu. Mój wzrok błądzi bezradnie, próbuję odnaleźć jakiś związek między rzeczami, które dostrzegam. Biel, wszystko jest białe i gładkie. Białe, zimne kafelki. Gładka, biała powierzchnia wanny. Biała umywalka. Biała orchidea, białe ręczniki, białe dozowniki mydła, biała zasłona prysznica. Tylko kilka barwnych akcentów. Smukła butelka, która leży w wannie i wypełniona jest płynem: szafirowoniebieska. Małe okularki z fajką do nurkowania, jaskrawozielone. Maleńka figurka Dartha Vadera z plastiku, głęboka czerń. Kaczuszka do kąpieli, różowa. I ja. Patrzę w dół, na siebie. Mrugam oczami. Na moje opalone nogi, które wystają spod białej sukienki, wiśniowoczerwone paznokcie u nóg. Mrugam. Czuję pod sobą chłodną, gładką powierzchnię, czuję, jak gęsia skórka prostuje wszystkie włoski na moich ramionach, gapię się w kafelki przede mną. Biel miga mi przed oczami. Kapie z kranu, chlup, chlup, chlup, ten odgłos staje się coraz głośniejszy, chlup, chlup, chlup, chlup, ale nie mogę wstać i go dokręcić, muszę siedzieć tu i czekać, aż ustąpią drgawki, mdłości, ogłuszenie. Czuję w nozdrzach lekką woń świecy zapachowej, która stoi na brzegu wanny, zapomniałam, co tak pachnie. Wanilia? Cytryna? Ambra?

      Mój puls się powoli uspokaja.

      W samochodzie nie wydusiłam z siebie ani słowa. Siedziałam tylko bezradnie, nie mogąc zebrać myśli. Nie mogąc znaleźć rozwiązania mojego problemu.

      Leo zauważył, że coś jest nie tak, tulił się do mnie, może był po prostu przejęty tym wszystkim. Jego ojciec. Wszyscy ci obcy ludzie. Fotografowie.

      Nie wiedziałam, co należałoby teraz zrobić. Jak powinnam postąpić? Czego ten człowiek ode mnie chce? Czy powinnam doprowadzić do konfrontacji jeszcze w samochodzie? Wyrzucić go za drzwi? Zrobić scenę? Ale jak mogłabym to zrobić w obecności Leo, któremu wbiłam do głowy, że wraca tata, że tatuś ma za sobą bardzo trudny czas, że powinniśmy być dla niego bardzo dobrzy i wyrozumiali? Źle było nic nie zrobić, ale źle było też powiedzieć cokolwiek w obecności Leo. Nie wiedziałam po prostu, jak mam postąpić.

      Ach, pomyślałam, no tak.

      A więc to takie uczucie, gdy jest się w szoku.

      Przymuszam się do uspokojenia oddechu. Wdech i wydech, tylko spokojnie. Kilka chwil tak siedzę, potem przypomina mi się nagle jedna z rozmów z Hansenem. Spytałam go, czy mogłabym porozmawiać z moim mężem jeszcze przed jego przybyciem do Hamburga, przez Skype’a albo przez telefon. Hansen obiecał, że się tym zajmie i się do mnie odezwie, tak też zrobił. Wyraźnie zakłopotany poinformował mnie, że mój mąż nie życzy sobie wcześniejszej rozmowy ani przez telefon, ani przez Skype’a. Ponadto Philipp nie chce, abym brała ze sobą na lotnisko naszego syna, i będzie wdzięczny, jeśli ulokuję dziecko na parę dni poza domem. Na przykład u przyjaciół.

      Ta odmowa była dla mnie prawdziwym szokiem. Po tylu latach Philipp nie chciałby porozmawiać ze mną tak szybko, jak to możliwe? I nie chciał zobaczyć syna? To było do niego zupełnie niepodobne. Co to, do jasnej cholery, miało znaczyć?! Z drugiej strony, myślałam tknięta złym przeczuciem, przez siedem lat mogło się wydarzyć to i owo. Nikt nie wiedział tego tak dobrze jak ja. Co mogło więc się kryć za jego odmową? Postanowiłam spełnić jego życzenia tylko w połowie, zabrałam wprawdzie Leo na lotnisko, ale zaraz potem oddałam go pod opiekę Miriam. Nigdy nie znosiłam, gdy ktoś wydawał mi polecenia.

      Nie mogłam pojąć, dlaczego mój mąż miałby się zachowywać w ten sposób, dlaczego nie zgodził się nawet na to, by porozmawiać ze mną przez telefon, po tylu latach, ale teraz wszystko było już dla mnie jasne: nie chciał wzbudzić zawczasu moich podejrzeń, ten obcy.

      Chciał wziąć mnie na lotnisku z zaskoczenia. Działać metodą faktów dokonanych.

      I doskonale mu się to udało.

      Jestem tak bardzo na siebie wściekła, że niemal wychodzę z siebie. Jak to się mogło stać, że nie wywalczyłam sobie posłuchu natychmiast, od razu na miejscu? Od kiedy jesteś cichą, małą dziewczynką, Sarah, hm? Weź się w garść, myślę sobie. To co, że twój świat rozpadł się właśnie na tysiąc większych i mniejszych kawałków. Nikt ich za ciebie nie pozamiata i nie zbuduje ci nowego. To twoje zadanie. Więc koniec biadolenia. Wstawaj! Zrób coś!

      Wstaję. Podchodzę do umywalki. Płuczę usta, przemywam twarz zimną wodą, wycieram się.

      Dobra. A teraz się zastanów!

      Zastanawiam się, chociaż moja głowa reaguje bardzo ociężale i szczękam zębami. Wczoraj miał wrócić do domu mój mąż, mój ukochany ponad wszystko mąż, zamiast niego na pokładzie samolotu przyleciał obcy mężczyzna. Nie udało mi się zdemaskować go od razu na lotnisku, wsadzono mnie razem z nim do samochodu. Zawieziono do domu. Gdzie teraz jestem. Odzyskałam zdolność działania, odzyskałam kontrolę nad sobą.

      Muszę zadzwonić na policję.

      Natychmiast.

      Nie mam pojęcia, co planuje ten obcy.

      Czego ode mnie chce?

      A czego może chcieć?

      Odwracam się, kładę dłoń na klamce – gdy nagle to słyszę. Kroki.

      Czuję, jak moje serce się kurczy i twardnieje ze strachu.

      Gdy wbiegałam do domu, z dłonią przyciśniętą do ust, z trudem starając się powstrzymać wymioty, nie zaszczyciwszy obcego, który został w samochodzie, nawet spojrzeniem – czy zamknęłam za sobą drzwi na klucz?

      Przełykam ślinę.

      Obcy jest w domu.

      16

      Przez uchylone okno w łazience dobiega świergot ptaków, mój wzrok wędruje na zewnątrz. Intensywna zieleń kasztanowców połyskuje w słońcu, odznacza się na tle ciemnego błękitu nieba. Niedługo zaczną zrzucać na głowy przechodniów swoje owoce niczym małe bomby. Matki, które jeszcze pomagają swoim dzieciom w pracach ręcznych, będą СКАЧАТЬ