Modernizm polski. Kazimierz Wyka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Modernizm polski - Kazimierz Wyka страница 24

Название: Modernizm polski

Автор: Kazimierz Wyka

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ kiedy krew i łzy tej ziemi

      Blaskami krwawią je swojemi…252

      To spojenie śmierci i hedonizmu w oryginalnym kształcie spotykamy również w prozie Tetmajera, w dwóch wezwaniach Do śmierci ze zbioru Melancholia. Do śmierci przemawia poeta w słowach pieściwych, których nie sposób odróżnić od zdań skierowanych w tym zbiorze Do kobiety. Adresatki poniższych uniesień śmiało można by poprzestawiać.

      Oto apostrofa do kobiety:

      „Jak zacisze różanych krzewów, co nad głowę sięgają: zacisze twoich ramion; jak ciepło słoneczne: łono twoje; jak rozkołysany leniwie ruch fal morskich w południe letnie: ruch bioder twoich. W dłoniach twych słodycz miodu i czar poranków wiosennych; w ciele twym otchłań rozkoszy, jak w widoku górskim na łąki i pola, kiedy lipcowe słońce je ozłoci i lipcowe niebo obłękitni253”.

      Do śmierci zaś tak:

      „Twoje włosy wonne, ich woń czuję nozdrzami, twoje ciało miękkie, ciepłe, w łukach rozkosznych gięte… Róże na twojej głowie, róże w twych dłoniach, ciało twoje pełne, wspaniałe, piersi twoje lekko falują, a biodra zdają się drżeć od dotknięcia – i jakaś zieleń się koło ciebie roztacza, jakieś niebo błękitne, gaje, kwiaty, słońce – tak sobie malarze wiosnę albo życie marzą, o śmierci254!”

      Wobec tylu czarów, jakimi ozdobił poeta śmierć, nic dziwnego, że z niecierpliwością pyta: „jesteśmy sami ze sobą, we dwoje, jak para kochanków – czemuż ust nie zbliżysz mi ku ustom?” Tymczasem śmierć, wymarzona kochanka, okazuje się dziewicą-trupem255. Następuje przeobrażenie w kościotrup, stary motyw zostaje zużyty w całkiem niespotykany sposób, jako wyraz przeciwieństwa pomiędzy uspokajającym marzeniem o śmierci a naturalistyczną prawdą nicości i rozkładu cielesnego.

      „O śmierci! Wydawałaś mi się tak piękną, tak ponętną, kiedy wabiłaś mię ku sobie – a teraz, gdy chcę się zbliżyć, stajesz się coraz straszliwszą. Siedzisz tam na moim łóżku, kościana, straszna, całun przegniły, co z trupich ramion spadł, cuchnie, a puste doły twych oczu patrzą jak otchłań, jak przepaść. Już nie wzywasz mnie, ale czekasz na moje wezwanie. Przyjdziesz. Jedna chwila decyzji, a przyjdziesz. Kościane twoje ręce owiną mi głowę, cuchnący twój całun padnie mi na oczy, z chrzęstem szkieletu przysuniesz się ku mnie256”.

      Nawet jedyny prawdziwy poeta śmierci, jakiego wydało pokolenie, Antoni Lange, nie ustrzegł się tych przymilnych akcentów w swej „rozmowie mistrza ze śmiercią”, jak świetnie nazwał jego poezję Wacław Borowy257. Lange był monomanem poczucia śmierci. Nie przesadzał, gdy pisał: „Nieraz po ziemi błądzę jak gdyby umarły, I zda się, że oglądam świat z tamtego brzega258”. Symboliczny skrót jego poezji i tego spojrzenia z tamtego brzegu stanowi owa „czarna jak noc gondola”, co nocą „niby sen po bazaltach kanałowych sunie”, a w poecie budzi myśl, że płynący w niej kochankowie są już w grób pogrążeni: „Mogiłą wasza miłosna gondola I łódką Charonową, a jam jest Charonem259”. Nie wdzięczył się Lange do przynoszonej przez śmierć przyjemnej nicości. Chwila zwątpienia, myśl, że może istotnie śmierć jest zupełną nicością, budziła w nim szczerą rozpacz260. A jednak zdarzało się, że i on przemawiał do śmierci niczym jakiś Dębicki – świadectwo siły tej warstwy modernizmu, skoro poddawała się jej natura rozumiejąca, czym jest naprawdę śmierć:

      Ty, aniele bez imienia,

      Białoskrzydła mgło dziewicza,

      Której szept mię rozsłodycza —

      Srebrna rzeko zapomnienia!

           Pani czysta, pani smutna —

           Nieugięta – absolutna —

           Cześć ci za twe białe płótna…

      Cześć ci, pani, za tę ciszę,

      Która słodko nas kołysze —

      U twych stóp w bezmiarach wiszę…261

      Przedstawiona część uczuciowości modernistycznej jest w głównych swych kształtach specyficznym tworem modernizmu. Problem śmierci istnieje wprawdzie zawsze, ale uprawiane przez modernistów ujęcie tego problemu zupełnie zmienia jego wygląd. Bo zazwyczaj jest śmierć niepokojącą zagadką metafizyczną – tutaj zaś jedynie dreszczem. Szukanie niezwykłości, dreszczu niesamowitego jest utajoną nicią przewodnią wezwań do nirwany i śmierci. Ten dreszcz niesamowity jeszcze silniej się objawi pod postacią eschatologii, lecz już tutaj można wyznaczyć jego zarysy. Pozostaje on niewątpliwie w ścisłym związku tak z pesymizmem, jak ze zmysłowością modernistów. Ze zmysłowością z tej przyczyny, ponieważ szukanie dreszczu jest wynikiem nadmiernego rozkołysania zmysłów, które nie reagując na podniety o przeciętnej sile, poczynają się domagać bodźców niezwykłych, szarpiących. Sensualizm modernistyczny jest ojcem niesamowitości pragnień. Dwa pierwsze, złudne lekarstwa modernistyczne ściśle się ze sobą łączą, wynikają ze siebie. Związki z pesymizmem polegają znowuż na tym, że szukanie dreszczu jest przeciwieństwem optymizmu i radości. Kto świat naprawdę radośnie odczuwa, ten nie potrzebuje podniet napinających nerwy, natomiast stany pesymistyczne domagają się takich właśnie podniet, by zauważyć świat rzeczywisty, by mu pozwolić działać na wrażliwość. Dreszcz polega na odwróceniu zwykłej postawy, zwykłego wartościowania zjawisk.

      Ta czynność uniezwyklania jest tu samoistna, nie ogląda się na konsekwencję, byle trwać w stanie perwersji. I tak na przykład ze stanowiska modernistycznej rozpaczy wcale nie było czymś konsekwentnym przybieranie śmierci w hedonistyczne ozdoby; skoro świat jest padołem nędzy i cierpień, w takim razie śmierć powinna była występować w swym najokrutniejszym kształcie, powinna przerażać i grozić. Taka postawa byłaby jednak czymś codziennym, spotykanym, nie byłoby dreszczu, odwrócenia zjawisk, więc też śmierć stawała się kochanką, koicielką bólów, ponieważ to było bardziej niezwykłe.

      7. Eschatologia i anarchizm

      Trzecią furtą z kraju boleści jest rozpaczliwa eschatologia, chęć zniszczenia świata (w poezji naturalnie) za cierpienia zadawane człowiekowi. Nirwana miała wyniszczyć wolę życia i na tę modłę wyzwolić człowieka od rzeczywistości. Była formą przewrotnej zemsty za zniechęcenie i rozczarowanie, zemsty drogą pośrednią, poprzez wolę życia. Dość często jednak ta chęć rewanżu przemawiała wprost pragnieniem niszczenia i marzeniami o końcu świata, w którym człowiek wypowie swe nędze. Poeci nosili w sobie „gród buntowników ujarzmionych”, jakąś „città dolente”, jak w wierszu Staffa, „gród boleści ciemny i ponury”, gdzie „niewolni jeńce” leżeli przygnieceni duszy bezwładem i rozpaczą262. Zdarzały się chwile, kiedy zrywali jednak pęta i rodził się bunt, wybuch burzycielski. Zna te wybuchy doskonale Tetmajer i łączy je z bólem pokolenia, czy też niemożnością zdobycia zapomnienia przez użycie263. Z szczególną siłą umiał wypowiadać te uczucia Miciński:

      Jak czarna lecę błyskawica,

      nad СКАЧАТЬ



<p>252</p>

A kiedy przyjdziesz (…) Blaskami krwawią je swojemi… – Z. Dębicki Ekstaza, Lwów 1898, s. 30. Całą litanię do śmierci wykoncypował Miciński w utworze Pieśni triumfującej miłości („Życie” 1899, nr 5). Wygłasza tę litanię wtrącony do więzienia w toledańskim Alkazarze dawny kochanek księżniczki Miriam: „Śmierci – królowo niebieska – ratuj mnie – śmierci – zwiastunko miłosierdzia – wspomóż mnie – śmierci – lekarko nieuleczalnych – uzdrów mnie – śmierci, tęsknoto żyjących – porwij mnie – śmierci – furto niebieska – wypuść mnie – śmierci – gwiazdo zaranna – zabij mnie” etc. Cytowane Pieśni Miciński wcielił do tekstu powieści Nietota. Księga tajemna Tatr, Warszawa 1910, s. 88–100. [przypis autorski]

<p>253</p>

Jak zacisze różanych krzewów (…) i lipcowe niebo obłękitni – K. Tetmajer, Melancholia, Warszawa 1899, s. 22. [przypis autorski]

<p>254</p>

Twoje włosy wonne (…) o śmierci – K. Tetmajer, Melancholia, Warszawa 1899, s. 27. [przypis autorski]

<p>255</p>

Tymczasem śmierć, wymarzona kochanka, okazuje się dziewicą-trupem (…) – por. J. Krzyżanowski, Paralele, Warszawa 1935, s. 211–227 (Dziewica–trup). Przykładu z Tetmajera Krzyżanowski nie wymienia. [przypis autorski]

<p>256</p>

O śmierci! (…) przysuniesz się ku mnie – K. Tetmajer, Melancholia, Warszawa 1899, s. 29. [przypis autorski]

<p>257</p>

Antoni Lange (…) w swej „rozmowie mistrza ze śmiercią”, jak świetnie nazwał jego poezję Wacław Borowy – W. Borowy, Dziś i wczoraj, Warszawa 1934, s. 199 (Antoni Lange jako poeta). [przypis autorski]

<p>258</p>

Nieraz po ziemi błądzę jak gdyby umarły, I zda się, że oglądam świat z tamtego brzega – A. Lange, Rozmyślania, s. 13. [przypis autorski]

<p>259</p>

Mogiłą wasza miłosna gondola I łódką Charonową, a jam jest Charonem – A. Lange, Rozmyślania, s. 28. [przypis autorski]

<p>260</p>

myśl, że może istotnie śmierć jest zupełną nicością, budziła w nim szczerą rozpacz – A. Lange, Rozmyślania, s. 43, 73–74. [przypis autorski]

<p>261</p>

Ty, aniele bez imienia (…) U twych stóp w bezmiarach wiszę – A. Lange, Rozmyślania, s. 124. [przypis autorski]

<p>262</p>

„gród buntowników ujarzmionych” (…) gdzie „niewolni jeńce” leżeli przygnieceni duszy bezwładem i rozpaczą – L. Staff, Pisma, Warszawa 1931, I, s. 138 (Sny o potędze). [przypis autorski]

<p>263</p>

bunt, wybuch burzycielski (…) – K. Tetmajer Poezje, S. I, s. 66 (Konaj, me serce), s. 87–88 (Z pucharem w dłoni). [przypis autorski]