Modernizm polski. Kazimierz Wyka
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Modernizm polski - Kazimierz Wyka страница 21

Название: Modernizm polski

Автор: Kazimierz Wyka

Издательство: Public Domain

Жанр: Зарубежная классика

Серия:

isbn:

isbn:

СКАЧАТЬ pijackie, głoszące pochwałę… absyntu, kawy, ponczu, szampana i haszyszu. Najbardziej wśród nich charakterystyczna jest pochwała opium, mającego dawać to zapomnienie o walkach życia, jakiego inni poeci poszukiwali w nirwanie:

      Znużony suszą walk nieurodzajną,

      Na próżno ciągle pytasz: Czemu, czemu?

      I tylko opium ma tę życiodajną

      Moc, która ulgę niesie znękanemu.

      Narghile, wina, rozkosze haremu

      I pieśń – i modły przed jakim fetyszem

      To tylko opium różnego systemu,

      Lecz śmierć najwyższym jest snem i haszyszem!

      —–

      Dobrym jest życie. Lecz lepiej takiemu,

      Co precz odchodzi. Lepiej śmiertelnemu

      Psem być umarłym, niż żywym Jowiszem.

      Opium – jedyny to przedsmak edenu,

      Lecz śmierć najwyższym jest snem i haszyszem228!

      Przy całej miernocie artystycznej tych wierszy sens podobnej pochwały narkotyku jest ten sam, co sens marzeń o śmierci darzącej ukojeniem, które poniżej wskażemy. Tak to sposoby lecznicze, wybiegając z rozmaitych wątków tematycznych, spajają się w tych samych, jednolitych formach uczuciowych. Lekarstwa nie leczą, lecz świadczą.

      Narkomanem jest wreszcie Hertenstein i pierwszą część opowieści dla Müllera wygłasza odurzony opium, aplikując je również słuchaczowi:

      „To cię prędzej uspokoi, zwróci wyobraźnię w kierunku konkretności, i ani się spostrzeżesz, jak w barwnych obrazach roztopi się twój lęk229”.

      Typowy epigon Jan Wroczyński nie obawia się natłoku pochwalnych marzeń narkotycznych, które rozsnuwa suchotnik Kuźma przed „zbawioną” dzięki opium prostytutką Hanką. Czego tam nie ma w zapowiedziach Kuźmy, nim przystąpi do palenia:

      „Widzisz, Hanka, ja ci toruję drogę do najsubtelniejszych tajników człowieka… Widzisz, hiperestezja jest oceanem większym od życia obecnego, oceanem, nad którym na białych strunach miesiąca tęsknica gra przedziwne melodie, łabędzie śpiewy, cichą harmonię tęczy, wielkie, głośne pienia kwiatowej woni… a w jasnej wodzie igrają – jak zielone rybki o rubinowych oczach – pogrzebne pieśni zmarłych kwiatów230”.

      Takie wydania rozpaczliwego hedonizmu były dość rzadkie, ponieważ zbyt oczywiście świadczyły o niemocy tego pierwszego ze środków leczniczych. Mimo pozornego wyrafinowania teatralny puchar wina wznoszony w górę i okrzyk o dziewczynie dającej swe usta przeważnie wystarczył poetom jako wyraz pełnego hedonizmu w poezji. Złośliwiec mógłby rzec, że wcale ci lirycy nie byli tak wyczerpani i wyrafinowani, jak głosili. Że poezja dość zdrowe natury zdradzała pod maską wyczerpania…

      Wśród rozlicznych poetów prym w pragnieniu użycia wiedzie Tetmajer. Jak Przybyszewski urodzony w każdej epoce byłby na pewno pisarzem bólu i tragizmu, choć inne warunki zmusiłyby go do innego wyrazu, tak Tetmajer byłby zawsze poetą miłości. Dlatego w jego poezji argumentacje, które z uczuciowością pokolenia wiążą przyrodzoną jego talentowi wrażliwość erotyczną, są słabsze i nie tyle poetę, ile wspólne odczucia modernistów charakteryzują, natomiast przejmujący wyraz hedonizmu miłosnego wyrasta ponad te odczucia i jest własnością samego Tetmajera. Najpiękniejsze są u niego te wiersze, gdzie w jednolitym kształcie udaje się poecie stopić obydwie strony uczuciowości, z zatarciem jednakże argumentacji łączącej, wiersze, jak ten na przykład:

      W tę cichą, senną, wonną noc majową

      Czuję twe ręce ponad moją głową —

      Słonią mi świat…

      O! Gdyby więcej pod rękami twemi

      Nie pomnieć życia i siebie, i ziemi,

      I złud, i strat…231

      Te związki użycia z rozpaczą wypowiadało bardzo wielu liryków232. Uczucie to przybierało u nich szaty bardzo starych motywów, jak horacjańskie „carpe diem”, jak transpozycje Pieśni nad pieśniami czy marzenia o bachicznym szale greckim. Lecz w jakiej bądź byłoby to formie, lirycy modernistyczni nie wykraczają poza postawę zaznaczoną w takich strofach jednego z pomniejszych poetów:

      Kiedy otoczysz białymi ramiony

      Głowę stroskaną i zmęczoną płaczem,

      I zamkniesz skronie w taki węzeł święty,

      Zda mi się wtedy, że świat jest zamknięty

      W twoim objęciu; że w życiu tułaczem

      Szczęśliw zostanę – bo wiecznie natchniony. —

      Lecz kiedy zdejmiesz marmurowe ramię,

      Bóle i rozpacz wracają na nowo,

      Budząc wspomnienia w rozszalałej piersi…

      I myślę wtedy, że ci są najszczersi,

      Co śmiechem grzebią swą pieśń pogrzebową,

      Niosąc na czole ludzkiej hańby znamię233!

      Wśród takiego chóru znajdujemy u kilku poetów oryginalną odmianę erotyzmu. Miłość, mająca być lekiem na rozpacz, zawodziła niekiedy w sposób, który jeszcze bardziej pogłębiał smutek modernistów, tym razem nadając mu wyraz nieuleczalnej samotności. To poczucie samotności duchowej opisał Rene Canat w pięknej książce234, ono wreszcie było dla kilku poetów i dla Przybyszewskiego ostatnim etapem upojenia miłosnego. Znali to uczucie Wincenty Brzozowski, Słoński, Dębicki, Tetmajer235, przede wszystkim zaś Stanisław Brzozowski w przedziwnym, pełnym modernistycznej skłonności do niezwykłego dreszczu Ukrzyżowaniu cielesnym:

      Dusza ma cierniem uwieńczona,

      Na białym krzyżu twego ciała

      Przybita pragnień mych gwoździami,

      Schyliwszy głowę, z wolna kona.

           Ja sam, jak Judasz Iskariota,

           Za twój namiętny pocałunek,

           Na dreszcz wydałem ją konania…

           Ach, mnie przeraża ta Golgota!236

      Ta niemożność całkowitego zjednoczenia z drugą istotą stanowi w Tetmajera „fantazji psychologicznej” pt. Otchłań przeżycie główne, które na próżno pragnie zatłumić bohater. Ujrzawszy, że jego żona poczyna kochać kogo innego, walczy o jej miłość, ale po to jedynie, by dojść do przekonania:

      „Czy ja nie rozbijam się o kobietę jak woda o skałę, które się nigdy nie zleją w jedno, nie zharmonizują, nie zdźwięczą w wspólną jedność, a kobieta o mnie jak wiatr o wodę, którą może porwać, zamącić, wzburzyć, ale której nigdy nie może zniweczyć w swej istocie237”.

      Przede wszystkim jednak ta niemożność całkowitego posiadania drugiej istoty stwarza najboleśniejsze cierpienie miłości СКАЧАТЬ



<p>228</p>

Znużony suszą walk nieurodzajną (…) Lecz śmierć najwyższym jest snem i haszyszem! – A. Lange, Poezje, II, s. 29–30. [przypis autorski]

<p>229</p>

To cię prędzej uspokoi (…) roztopi się twój lęk – W. Berent, Próchno [w:] Pisma, III, s. 117. [przypis autorski]

<p>230</p>

Widzisz, Hanka, ja ci toruję drogę do najsubtelniejszych tajników człowieka (…) pogrzebne pieśni zmarłych kwiatów – J. Wroczyński, Gawoty gwiezdne, Lwów 1905, s. 103 (opowieść Zwyciężyła; Jesiennej, strzaskanej harfy zgrzyt). [przypis autorski]

<p>231</p>

W tę cichą, senną, wonną noc majową (…) I złud, i strat… – K. Tetmajer, Poezje, S. I, s. 143. [przypis autorski]

<p>232</p>

związki użycia z rozpaczą wypowiadało bardzo wielu liryków – por. A. Lange, Poezje, I, s. 27; A. Lange, Rozmyślania, Kraków 1906, s. 116; Z. Dębicki Ekstaza, Lwów 1898, s. 22–25, 122, 127; E. Słoński Wybór poezji, Warszawa 1911, s. 69–79 (Pieśń nad pieśniami); E. Leszczyński, Radość samotna, Warszawa 1923, s. 9; W. Perzyński, Poezje, wyd. II, Warszawa 1923, s. 37; W. Wolski Nieznanym, Warszawa 1902, s. 189–197 (Bachanalia); F. Mirandola, Liber tristium, Kraków 1898, cykl Carpe diem; J. Wroczyński Gawoty gwiezdne, Lwów 1905, s. 47–48. Nawet Staff zna to upojenie, por. Sny o potędze, Pisma, Warszawa 1931, I, s. 86. [przypis autorski]

<p>233</p>

Kiedy otoczysz białymi ramiony (…) Niosąc na czole ludzkiej hańby znamię – K. Sterling, Nastroje, Warszawa 1900, s. 22–23. [przypis autorski]

<p>234</p>

To poczucie samotności duchowej opisał Rene Canat (…) – R. Canat, Du sentiment de la solitude morale chez les romantiques et les parnassiens, Paris 1904. [przypis autorski]

<p>235</p>

poczucie samotności duchowej (…) było dla kilku poetów i dla Przybyszewskiego ostatnim etapem upojenia miłosnego. Znali to uczucie Wincenty Brzozowski, Słoński, Dębicki, Tetmajer – W. Korab-Brzozowski Dusza mówiąca, Warszawa 1910, s. 40, 44; E. Słoński Wybór poezji, Warszawa 1911, s. 100–101; Z. Dębicki, Noce bezsenne, s. 110–111; K. Tetmajer, Poezje, III, s. 74. Wiecznie samotni. Trzecia strofa wiersza pod tym tytułem brzmi:

Wiecznie samotni!… nawet w takiej/ chwili, gdyśmy spleceni razem ramionamiz kobietą dusze i ciała złączyli,gdy z nią przeniknąć pragniemy się wzajem,jej serce bierzem i jej serce dajem:jesteśmy sami.

[przypis autorski]

<p>236</p>

Dusza ma cierniem uwieńczona (…) Ach, mnie przeraża ta Golgota – S. Brzozowski, Nim serce ucichło, Warszawa 1910, s. 3. [przypis autorski]

<p>237</p>

Czy ja nie rozbijam się o kobietę jak woda o skałę (…) zniweczyć w swej istocie – K. Tetmajer, Otchłań, s. 6. [przypis autorski]