Название: Czas dobiega końca
Автор: Przemysław Słowiński
Издательство: PDW
Жанр: Эзотерика
isbn: 9788380795365
isbn:
W miesiącach letnich 1652 roku, w lepszym stanie zdrowia, powrócił do Pińska, gdzie praktycznie przebywał, z niewielką przerwą, do końca życia. Przez ten ostatni okres swojej ziemskiej działalności pracował przede wszystkim jako misjonarz na Polesiu.
„Zadanie, jakie postawiła przed nim wola Boża wypowiedziana ustami przełożonych, bynajmniej nie było łatwe – czytamy na portalu parafii św. Andrzeja Boboli w Czechowicach-Dziedzicach. – Apostołowanie utrudniały zarówno okoliczności zewnętrzne, jak i atmosfera duchowa. Brak dróg i stąd trudny dostęp do ludzi izolowanych od świata, żyjących na piaszczystych ziemiach, wśród grząskich bagien, sprawił, że stan religijno-moralny Poleszuków był opłakany. Hołdowali oni przeróżnym zabobonom. W niedzielę jeździli wprawdzie tłumnie do miasta, ale w kościele lub cerkwi zjawiali się tylko na błogosławieństwo przed końcem mszy św., a resztę czasu spędzali w karczmie.
Początkowo po wioskach i siołach Pińszczyzny przyjmowano misjonarzy jezuickich bardzo niechętnie. Później jednak, gdy pękły lody nieufności, chłopi gromadzili się licznie na naukach głoszonych w wiejskich chatach. Praca duszpasterska była niejednokrotnie dla Boboli okazją, aby stanąć w szranki z duchownymi prawosławnymi. Oczytanie w pismach Ojców Kościoła greckiego, do czego dopomogła mu wyniesiona z jezuickiej szkoły średniej dobra znajomość tego języka, sprawiło, że z każdej dysputy wychodził zwycięsko. Do największych jego osiągnięć należy przejście na katolicyzm dwu całych wsi: Bałandycze i Udrożyn.
Proporcjonalnie do osiągnięć apostolskich rosła w obozie przeciwnym niechęć do Andrzeja. Gdy pomimo osłabionego zdrowia chodził ciągle od wioski do wioski, obrzucano go nie tylko obelgami, ale także błotem i kamieniami. Uwieńczeniem tej wrogości była sprawa janowska”.
Następnego dnia po męczeńskiej śmierci odzyskano zmasakrowane ciało Andrzeja Boboli. Włożono je do trumny i pochowano w podziemiach pińskiego kościoła. Janowski męczennik podzielił los ponad 40 innych jezuitów zamordowanych w tym czasie na Polesiu. Potem zupełnie o nim zapomniano, podobnie jak o jego męczeńskiej śmierci. Do czasu, aż – 44 lata później – po raz pierwszy, z woli Boga, sam upomniał się o swój kult…
W roku 1712 generał jezuitów Michał Anioł Tamburini SJ wszczął starania o beatyfikację Andrzeja Boboli. Pięć lat później w Janowie Poleskim, w miejscu jego męczeńskiej śmierci, postawiono krzyż pamiątkowy, nieopodal którego w dniu 1 listopada 1723 roku na rynku doszło do dziwnego zjawiska ukazania się świetlanego krzyża. Proces beatyfikacyjny przeciągał się, a następnie został na długie lata przerwany z powodu kasaty zakonu jezuitów w 1773 roku i rozbiorów Polski.
Kult Andrzeja Boboli szerzył się także wśród wyznawców prawosławia. By zahamować tę tendencję, w 1886 roku władze carskie wysłały do Połocka specjalną komisję, która miała za zadanie usunąć relikwie. Kiedy jednemu z komisarzy, dowcipkującemu na temat „polskich metod wyrabiania świętych”, spadła na głowę cegła, ciało męczennika zostawiono w spokoju.
Do wznowienia procesu doszło dopiero w roku 1826. Spośród setek nadzwyczajnych łask wybrano trzy ewidentne cuda, za cud uznano również niewytłumaczalny doskonały stan zwłok męczennika. W 1853 roku Pius IX wpisał męczennika w poczet błogosławionych. 30 października 1853 roku został on beatyfikowany w bazylice św. Piotra w Rzymie. 17 kwietnia 1938 roku, w święto Zmartwychwstania Pańskiego, został kanonizowany przez Piusa XI.
W okresie II Rzeczypospolitej Andrzej Bobola został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Niepodległości. Po beatyfikacji kult jezuity ponownie się ożywił. O kanonizację zabiegał sam Józef Piłsudski. 8 sierpnia 1920 roku, na zarządzenie metropolity warszawskiego kardynała Aleksandra Kakowskiego, gwiaździste procesje ze wszystkich parafii warszawskich przybyły po południu na plac Zamkowy i przy wystawionych relikwiach błogosławionego Andrzeja Boboli oraz błogosławionego Władysława z Gielniowa, patrona Warszawy, wypraszały u Boga i Matki Bożej zwycięstwo, błagając o cud. I cud się zdarzył – „cud nad Wisłą”, który odmienił losy wojny.
Zmumifikowane naturalnie zwłoki Boboli przez długie lata otaczane były czcią w kościele parafialnym w Połocku. Kolejną komisję – w 1922 roku – wysłali do Połocka bolszewicy. Tym razem jej zadaniem było zbadanie i potwierdzenie „religijnego oszukaństwa”. Wyjęli ciało z trumny i cisnęli nim o ziemię. Ku ich zdziwieniu zwłoki się nie rozsypały. Miesiąc później uzbrojeni „rabusie” zawieźli ciało do Moskwy. Ukryto je w magazynie gmachu Higienicznej Wystawy Ludowego Komisariatu Zdrowia. „Wykupili” je dyplomaci watykańscy w zamian za dostawy zboża dla głodujących Rosjan. Szczątki Andrzeja Boboli umieszczono w specjalnym relikwiarzu i na statku „Cziczerin” popłynęły z Odessy do Konstantynopola. Do Rzymu relikwie dotarły w dzień Wszystkich Świętych 1923 roku.
W 1938 roku rozpoczął się triumfalny powrót męczennika z Rzymu do Polski. 8 czerwca ciało świętego Andrzeja Boboli specjalnym pociągiem zostało uroczyście przetransportowane z Wiecznego Miasta do Ojczyzny. Tłumy ludzi ze łzami w oczach witały świętego na trasie przejazdu specjalnego pociągu i w kościołach Lublany, Budapesztu, Bratysławy, Ostrawy, a zwłaszcza w polskich miastach – Dziedzicach, Oświęcimiu, Krakowie, Katowicach, Poznaniu, Kaliszu, Łodzi i Warszawie.
Rok później wybuchła wojna. Trumna z ciałem – skutecznie ukrywana w różnych kościołach przed okupantem i niemal cudem uchroniona przed bombardowaniem – po wojnie powróciła na swoje miejsce. Przewieziono ją w konspiracji przed sowiecką władzą jako „zwłoki jednego księdza”.
Złożono je 13 maja 1989 roku w nowo wybudowanym Sanktuarium św. Andrzeja Boboli na warszawskim Mokotowie, przy ul. Rakowieckiej 61, gdzie 16 maja 2007 roku utworzono muzeum poświęcone jego pamięci. Od 16 maja 2002 roku św. Andrzej Bobola jest jednym z patronów Polski. Jego wybór zatwierdziła 13 marca 2002 roku watykańska Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów na prośbę występującego w imieniu Konferencji Episkopatu Polski prymasa kardynała Józefa Glempa, złożoną w liście z 8 stycznia 1999 roku.
Był rok 1702. Zawierucha wojny północnej zagroziła Pińskowi. Świątobliwy rektor Marcin Godebski rozpoczął gorączkowe poszukiwania patrona, któremu chciał powierzyć opiekę nad pińskim kolegium jezuitów. W niedzielny wieczór 16 kwietnia ukazał się mu jakiś nieznany jezuita o budzącej sympatii świetlistej twarzy. „Szukasz patrona, który ochroni kolegium? Masz przecież mnie. Jestem twoim współbratem. Andrzejem Bobolą zabitym przez kozaków w obronie wiary. Odszukaj moje ciało. Bożą wolą jest bowiem, żebyś oddzielił mnie od innych” – powiedział duch.
Ksiądz Godebski polecił odszukać trumnę. Nie było to łatwe. Przez dwa dni bezskutecznie przetrząsano wilgotne czeluście kościelnej krypty. Wśród rozpadających się trumien nie było trumny Boboli. Drugiego dnia wieczorem Andrzej Bobola objawił się zakrystianinowi Prokopowi Łukaszewiczowi, instruując go dokładnie, gdzie znajduje się miejsce pochówku męczennika. Trzeciego dnia udano się we wskazane miejsce i po kilku zaledwie sztychach łopatą odsłonięto tabliczkę z napisem „Ojciec Andrzej Bobola Towarzystwa Jezusowego przez kozaków zabity”. Po otwarciu trumny oczom zgromadzonych ukazało się zmaltretowane ciało męczennika. Rektor rozpoznał w zmarłym osobę, która nawiedziła go nocą. Mimo wielu lat przechowywania СКАЧАТЬ