Название: DZIEŃ ROZRACHUNKU
Автор: John Grisham
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Крутой детектив
isbn: 978-83-8215-073-5
isbn:
Joel po raz pierwszy spróbował się roześmiać. Po chwili napił się burbona i odsunął od siebie miskę z gulaszem.
– Zjadłeś tylko połowę – skomentowała Florry. – Powinieneś lepiej się odżywiać. Przybrałeś na wadze, ale nadal jesteś zdecydowanie za chudy.
– Jakoś straciłem ostatnio apetyt, ciociu. Nie będzie ci przeszkadzało, jeśli zapalę?
– Nie, ale na werandzie – odparła.
Kiedy wyszedł z papierosem na dwór, sprzątnęła ze stołu, dolała sobie ginu, dorzuciła polano do kominka w salonie i opadła na swój ulubiony fotel, żeby zaczekać na Joela. Po kilku minutach dołączył do niej z piersiówką i usiadł na wytartej skórzanej sofie.
Florry odchrząknęła.
– Skoro mówimy o zbiorach, jest coś, co powinieneś wiedzieć – zaczęła. – Przypuszczam, że to żadna tajemnica, bo można o tym przeczytać w ogólnodostępnych rejestrach. Mniej więcej miesiąc temu twój ojciec wynajął adwokata z Tupelo, żeby przepisać akt własności farmy na ciebie i na Stellę. Moja część należy, rzecz jasna, dalej do mnie i ta sprawa mnie nie dotyczy. Powiedział mi o tym w środę John Wilbanks w swojej kancelarii. Oczywiście ty i Stella i tak odziedziczylibyście kiedyś tę ziemię.
Joel przez chwilę się nad tym zastanawiał, wyraźnie zaskoczony i zmieszany.
– Dlaczego to zrobił? – mruknął.
– A dlaczego Pete cokolwiek robi? Dlatego, że może robić, co chce. Według Wilbanksa nie wykazał się dużym sprytem. Pozbył się ziemi, żeby chronić ją przed roszczeniami rodziny człowieka, którego miał zamiar zamordować. To jasne jak słońce. Przepisując akt własności, zrobił prezent prokuratorowi. Mogą teraz dowodzić na procesie, że to było zabójstwo z premedytacją. Że Pete wszystko sobie zaplanował.
– Ale uda się zachować farmę?
– Wilbanks raczej w to wątpi, nie rozwijaliśmy jednak tego tematu. Rozmawialiśmy dzień po morderstwie i byliśmy oboje rozbici. Chyba nadal jesteśmy.
– Czy nie jesteśmy wszyscy rozbici? Zdaniem Wilbanksa rodzina Bella będzie chciała nam odebrać ziemię?
– Zasugerował to, choć nie powiedział wprost. Skoro zacząłeś odwiedzać bibliotekę prawniczą, możesz to sam sprawdzić.
– Nasza rodzina potrzebuje prawnika na pełen etat.
Joel opróżnił do końca piersiówkę. Florry obserwowała go z wielką czułością. Wdał się w jej rodzinę, w Banningów: był wysoki, z ciemnymi oczami i gęstymi włosami, podczas gdy Stella przypominała do złudzenia Lizę, zarówno jeśli chodzi o urodę, jak i temperament. Bolał nad tym, co się stało, i Florry bolała wraz z nim. W jego beztroskim życiu członka klasy wyższej następował dramatyczny zwrot na gorsze i nie mógł temu w żaden sposób zapobiec.
– Czy ktoś wspominał, że mama ma szanse wyjść ze szpitala? – zapytał cicho. – Czy jest w ogóle taka możliwość? To ojciec ją tam zamknął i teraz, kiedy nie jest już taki wszechmocny, może istnieje jakaś szansa, żeby wróciła do domu?
– Nie wiem, Joel, ale nic o tym nie słyszałam. Twój ojciec jeździł co miesiąc do Whitfield i ją odwiedzał. Nigdy o tym dużo nie mówił, ale kilka razy napomknął, że jej stan nie ulega poprawie.
– Jak można się lepiej poczuć w szpitalu dla wariatów?
– Zadajesz to pytanie niewłaściwej osobie.
– A dlaczego ja nie mogę jej odwiedzić?
– Bo nie życzy sobie tego twój ojciec.
– Nie wolno mi zobaczyć się z ojcem i nie wolno mi odwiedzić matki. Mam chyba prawo stwierdzić, że brakuje mi rodziców, prawda, ciociu Florry?
– Oczywiście, mój drogi. Bardzo mi przykro.
Przez długą chwilę, nic nie mówiąc, wpatrywali się w ogień, który syczał, trzaskał i zaczynał powoli przygasać. Jeden z kotów wskoczył na sofę i spojrzał na Joela, jakby ten był intruzem.
– Nie wiem, co robić, ciociu – wyznał w końcu Joel. – W tym momencie wszystko wydaje się pozbawione sensu.
Zdał sobie sprawę, że zaczyna mu się plątać język.
Florry łyknęła trochę ginu.
– Cóż, twój dzisiejszy przyjazd do domu na pewno nie miał sensu. Pociąg do Memphis odjeżdża o wpół do dziesiątej rano i powinieneś się w nim znaleźć. Tutaj możesz się tylko zamartwiać.
– Chyba równie dobrze mogę się zamartwiać na swojej uczelni.
– Chyba tak.
Rozdział 8
Wielka ława przysięgłych hrabstwa Ford zbierała się w każdy trzeci poniedziałek miesiąca, by rozpatrzyć materiał dowodowy zgromadzony przez prokuraturę w lokalnych postępowaniach. Na wokandzie w dniu dwudziestego pierwszego października 1946 roku była typowa lista spraw: kłótnia domowa, w trakcie której doszło do ciężkiego pobicia; Chuck Manley i jego kradzież samochodu; czarny mężczyzna, który strzelił niecelnie z pistoletu do innego czarnego, ale kula rozbiła okno kościoła białych, wskutek czego uznano to za ciężkie przestępstwo; oszust z Tupelo, który zalał hrabstwo fałszywymi czekami; złapani na gorącym uczynku biały mężczyzna i czarna kobieta, którzy z entuzjazmem łamali stanowe prawo o segregacji rasowej; i tak dalej, i tak dalej. Spraw było w sumie dziesięć – dość przeciętna liczba przestępstw jak na tak spokojną społeczność. Ostatnią pozycję na liście zajmował oskarżony o zabójstwo Pete Banning.
Miles Truitt został wybrany na stanowisko prokuratora okręgowego siedem lat wcześniej. Jako główny oskarżyciel prowadził posiedzenia wielkiej ławy, która przyklepywała w zasadzie wszystko, czego sobie życzył. To Truitt wybierał osiemnaście osób do jej składu, wskazywał przestępstwa, które powinny być rozpatrywane, wzywał świadków, których zeznania na ogół wspierały oskarżenie, wywierał presję na przysięgłych, gdy dowody wydawały się wątpliwe, i formułował akty oskarżenia, które potem przedstawiano podejrzanym. Kontrolował także przydział spraw, decydując, które zostaną osądzone wcześniej, a które później. Prawie żadna nie kończyła się procesem z ławą przysięgłych, bo albo zawierano ugody, albo oskarżony przyznawał się do winy w zamian za najniższy możliwy wyrok.
Po siedmiu latach rutynowego prowadzenia spraw Miles Truitt pogodził się z faktem, że będzie przez całe życie wsadzał za kratki drobnych przemytników, damskich bokserów i złodziei samochodów. Jego biuro miało pod swoją jurysdykcją pięć hrabstw Dwudziestego Drugiego Dystryktu Sądowego i w poprzednim roku tylko cztery postępowania zakończyły się procesem z udziałem ławy przysięgłych. Wszyscy inni oskarżeni przyznali się do winy. Praca powoli traciła dla niego wszelki СКАЧАТЬ