Przestrzeń Zewnętrzna 4. Nieugięty. Jack Campbell
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Przestrzeń Zewnętrzna 4. Nieugięty - Jack Campbell страница 23

Название: Przestrzeń Zewnętrzna 4. Nieugięty

Автор: Jack Campbell

Издательство: PDW

Жанр: Историческая фантастика

Серия: Przestrzeń zewnętrzna

isbn: 9788379645183

isbn:

СКАЧАТЬ biorącym udział w blokadzie zaraz po wybuchu epidemii nakazano bezwzględne zniszczenie wszystkich statków z uchodźcami.

      – Tak. To samo będziemy musieli zrobić z każdą planetą i instalacją, na której pojawi się bakteria. Nasze okręty zablokują także wszystkie punkty skoku i zafundowane nam przez Sojusz wrota hipernetowe. Będziemy musieli zniszczyć każdą jednostkę, która spróbuje opuścić nasz system, by szukać ratunku wśród gwiazd. Po zabiciu wszystkich uciekinierów i zniszczeniu ich statków, gdy w systemie nie pozostanie już nikt żywy, skierujemy nasze jednostki prosto w gwiazdę centralną. – Nkosi pokręcił głową, widać było, że jest przejęty tą wizją. – Myśli pan, że nie zaryzykowałbym własnego życia, byle tylko nie dopuścić do takiego obrotu spraw?

      – Czy możemy w jakiś sposób uchronić pana przed poniesieniem konsekwencji? – zapytała Rione.

      – Oficjalnie? Nie.

      – Mógłby pan lecieć z nami – zaproponował Geary. – Do przestrzeni Sojuszu.

      Komandor uśmiechnął się krzywo.

      – Uważam, że każdy powinien ponosić konsekwencje swoich czynów. W tym akurat jestem bardzo staroświecki.

      – Podobnie jak ja. Ale nie zasługuje pan na śmierć.

      – I nie musi pan umierać – wtrąciła Rione, przyglądając się uważnie swojemu padowi. – Jaka jest nadrzędna dyrektywa w pańskich rozkazach?

      – Już mówiłem. Mamy zapobiec wydostaniu się skażenia z Europy.

      – W każdy możliwy sposób – dokończyła Wiktoria.

      – Skąd pani wie, jaka jest treść wydanych mi rozkazów?

      – To teraz najmniej ważne. Liczy się tylko fakt, że nasza operacja jest jedynym sposobem, by zapobiec wydostaniu się skażenia...

      Na twarzy Nkosiego pojawiło się zaskoczenie.

      – ...z powierzchni Europy. Na mocy wydanych mi rozkazów muszę wam na to zezwolić.

      – Czy to aby na pewno dobra linia obrony? – zainteresował się Geary.

      – Nie jest dobra, tylko doskonała. To przecież Układ Słoneczny. Tutaj zamiast bogów wyznaje się pisemne procedury, zasady i regulacje. Nie mogą mnie skazać za dokładne wykonywanie rozkazów. Tym sposobem uniknę wyroku śmierci.

      Geary uśmiechnął się po raz pierwszy od wielu godzin.

      – Czy pozostałym okrętom blokady wydano identyczne rozkazy? Czy ich załogi zachowają się podobnie jak pan?

      – Na pewno poproszą swoich przełożonych o wytyczne – odparł Nkosi. – Pilnowanie szczelności blokady nie należy do ich podstawowych zadań, ale muszą nam przyjść z pomocą, jeśli tylko o to poprosimy. Jeśli tego nie zrobimy... jedynym, który zareaguje, może być Cole z Cienia. On nie wymiguje się od odpowiedzialności jak pozostali dowódcy.

      – Będziemy musieli go powstrzymać? – zapytał Geary.

      – Porozmawiam z nim. Cole jest zarozumiały, ale nikt nie może nazwać go głupcem. Zrozumie, podobnie jak ja, że powodzenie waszego planu jest naszą jedyną nadzieją. – Nkosi spojrzał w końcu prosto w oczy Geary’ego. – Przylecę osobiście na pokład waszego okrętu, aby obserwować przebieg operacji.

      – Zapraszamy. Proszę zabrać ze sobą, kogo tylko pan chce, byleście pojawili się jak najszybciej.

      – Zaraz każę przygotować wahadłowiec. Najpierw jednak skontaktuję się z porucznikiem Cole’em i zadbam, by choć ten jeden raz zachował dużą wstrzemięźliwość.

      *

      Komandorowi Nkosiemu towarzyszyło dwoje podoficerów odpowiadających za systemy uzbrojenia oraz doktor Palden, która była szefem personelu medycznego. Nkosi został z Gearym, a mat Tarrini zajęła się jego podwładnymi. Natomiast doktor Palden, kobieta w średnim wieku o smutnym spojrzeniu, zasypała Nasra serią natarczywych pytań, gdy tylko ruszyli w kierunku ambulatorium pokładowego.

      – To znakomita lekarka – stwierdził komandor. – Niezwykle oddana. Bardzo jej zależało na zapoznaniu się z waszym sprzętem medycznym.

      – Chciałbym, aby spotkał się pan z naszymi chłopcami, zanim wyruszą na akcję – odparł Geary, zmieniając temat.

      Zaprowadził Nkosiego do doku, w którym czterdziestu komandosów czekało w równych szeregach. W pełnym opancerzeniu bardziej przypominali mechy niż ludzi. Wyglądali przerażająco, nawet dla tych, którzy zdążyli przywyknąć do ich obecności.

      Jeśli Nkosi poczuł się przy nich niepewnie, to doskonale się maskował, dokonując szczegółowej inspekcji wskazanego przez Geary’ego zapasowego pancerza i studiując z uwagą jego plany.

      – Przejdźmy do najważniejszego – rzucił, przenosząc wzrok na Johna. – Czy pańscy komandosi wiedzą, że muszą zrobić wszystko, by uchronić uprowadzonych przed zarażeniem, zanim każdego wpakują do pancerza?

      – Oczywiście – odparł sierżant Orvis, zanim Geary zdążył otworzyć usta. – Admirale, czy pańskie rozkazy dotyczące porywaczy uległy zmianie?

      – Nie. Ewakuujcie ich, jeśli będzie to możliwe, ale nie ryzykujcie. Jeśli uda wam się dostać na pokład wahadłowca i wrócić bez zabijania kogokolwiek, też będzie dobrze. Zadbajcie tylko o to, by napęd i system manewrowy tej maszyny zostały całkowicie zniszczone.

      Orvis zasalutował, jego pancerna dłoń uniosła się na wysokość górnej krawędzi wizjera ciężkiego hełmu.

      – Zrozumiano, sir. Rozwalić wahadłowiec, nie tykać załogi, o ile sama nie będzie się prosić o problemy.

      – Zadowolony? – zapytał Geary komandora.

      – Z mojej strony wszystko gra. Muszę jednak skonsultować się z doktor Palden.

      Admirał wywołał ambulatorium. Doktor Nasr zachowywał zazwyczaj stoicki spokój, ale z obecnej miny można było wywnioskować, że Palden potraktowała go wyjątkowo ostro. Niemniej gdy padło pytanie komandora, jego specjalistka przyznała – aczkolwiek niechętnie – że sprzęt i procedury spełniają wyśrubowane normy.

      Potem Nkosi wysłuchał opinii speca od uzbrojenia, który wykazał znacznie więcej entuzjazmu.

      – Naprawdę świetny sprzęt – stwierdził. – Ci ludzie dadzą radę wykonać zadanie.

      – To mi wystarczy – podsumował komandor.

      – Wchodźcie na pokłady wahadłowców i rozpoczynajcie procedury startowe – rozkazał Orvisowi Geary.

      Zaprowadził komandora na mostek, gdzie czekała na nich Tania.

      – Może pani rozpoczynać operację odbijania zakładników – powiadomił ją.

      – Dziękuję, admirale. – Desjani natychmiast wcisnęła klawisz СКАЧАТЬ