Название: Przestrzeń Zewnętrzna 4. Nieugięty
Автор: Jack Campbell
Издательство: PDW
Жанр: Историческая фантастика
Серия: Przestrzeń zewnętrzna
isbn: 9788379645183
isbn:
– Marnie się czuję, admirale. Jak wyglądam?
– Tak jak pan się czuje – przyznał Geary. Sądząc po wyglądzie, emerytowany generał musiał skorzystać z co najmniej jednego stim-packa, aby zachować trzeźwość umysłu. – Czy Tancerze będą się trzymali z dala od Europy podczas naszej akcji?
– Zobaczymy, co zrobią, kiedy wyślemy ludzi na dół. – Charban przeczesał dłonią rzadkie włosy. – Chyba zdołałem im wytłumaczyć, że nie mogą wylądować na Europie. Na razie trzymają się od niej z dala. Jestem też niemal pewien, że wiedzą, dlaczego nie powinni się do niej zbliżać.
– Powiedział im pan? – Admirał nie był do końca przekonany, co o tym sądzić. Powinniśmy im powiedzieć prawdę, jeśli naprawdę zależy nam na tym, by trzymali się z dala od Europy. Z drugiej strony czuję ogromny... wstyd z powodu konieczności wyjawienia Obcym, co nasza rasa uczyniła z tym księżycem. Ale czy to wystarczający powód, by nie mówić prawdy? Wydaje mi się, że to jedna z tych tajemnic, których nie powinno trzymać się w sekrecie.
– Słucham?
– Wyjaśnię przy innej okazji. Wahadłowcom wydano przed chwilą rozkaz startu, zatem od rozpoczęcia zrzutu dzieli nas tylko dwadzieścia minut. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, podejmiemy komandosów już po sterylizacji pancerzy jakieś półtorej godziny później. Do tego czasu proszę pozostawać w kontakcie z Tancerzami i robić co w pana mocy, by nie mieszali się w nasze sprawy.
– Tak jest. – Charban odchylił się w fotelu i zasalutował celowo niedbale. – Wie pan, czego chciałbym się teraz najbardziej dowiedzieć? Powiem panu: tego, co oni myślą o nas. Wiedzą już, że toczymy wojny, bombardujemy planety i jesteśmy zdolni do krzywdzenia istot własnego gatunku, ale czy zrozumieli, że byliśmy tak głupi, że stworzyliśmy broń, która wciąż czai się na Europie? Czy ta wiedza sprawi, że zmienią sposób postrzegania ludzkości jako części tego wzorca, którego nie chcą czy też nie umieją nam opisać?
– Proszę zadbać, aby się dowiedzieli, że lecimy na Europę, by uratować dwoje naszych – dodał Geary.
– Tak zrobię. – Charban spoglądał gdzieś w przestrzeń, wzrok miał zamglony. – Zabijamy tysiące albo dziesiątki tysięcy czy nawet miliony ludzi, działając bądź zaniechując działań, a potem wracamy i ryzykujemy życie, aby uratować kilka osób. Ja sam nas nie rozumiem, jak więc mogę mieć nadzieję, że kiedykolwiek oni nas pojmą?
Gdy hologram przedstawiający popiersie Charbana zniknął, Geary zdał sobie sprawę, że nie ma jasnej odpowiedzi na pytania zadane przez emerytowanego generała.
– Oba wahadłowce wystartowały, kapitanie – zameldował wachtowy z operacyjnego. – Lecą obecnie w kierunku strefy zrzutu.
– Doskonale. – Desjani przyjrzała się wyświetlaczom, po czym pokręciła głową. – Nie przypuszczałam, że kiedykolwiek każę swoim wahadłowcom podlecieć tak blisko strefy kwarantanny.
– A wyobrażałaś sobie, że dwoje twoich podwładnych wyląduje na Europie? – zapytał Geary.
– Raczej nie.
Na mostku pojawili się senator Sakai i Wiktoria Rione, oboje stanęli jednak na uboczu i stamtąd obserwowali wyświetlacze stanowiska obserwatora.
Geary przywołał do siebie emisariuszkę, ale odezwał się do niej, dopiero gdy weszła w zasięg ekranów otaczających jego fotel.
– Gdzie pozostała parka?
– Senator Suva i Costa? – zapytała Rione wyniosłym tonem. – Siedzą w swoich kabinach, separując się od nas i od tych działań.
– Separując?
– Tak, admirale. Jeśli coś pójdzie nie tak, a przy równie skomplikowanej operacji jest to bardzo prawdopodobne, będą mogły twierdzić, że nie brały w niej udziału, nie zostały w pełni wprowadzone ani informowane, a co za tym idzie, nie mogą ponosić odpowiedzialności za ewentualne niepowodzenie. – Rione uśmiechnęła się do niego. – Jeśli jednak wszystko pójdzie jak po maśle, nie omieszkają przypisać sobie tego sukcesu.
Geary przyglądał się przez chwilę wyświetlaczom, zanim odpowiedział:
– Zatem decyzja senatora Sakai o przyjściu na mostek świadczy o tym, że nie separuje się od naszych poczynań?
Potwierdziła skinieniem głowy.
– Powiedzmy, że je nadzoruje. Jego obecność na mostku, tuż obok pana, łączy go jednak nierozerwalnie z wynikiem, jakikolwiek on będzie.
– Powinienem mu za to podziękować – mruknął Geary. – Czy to znaczy, że mnie popiera?
– Tylko na tym odcinku – usadziła go Rione. – Sakai ocenia każde pana działanie z osobna.
– Trudno go za to winić. Szkoda, że wszyscy senatorowie nie są tacy jak on i ta, no, Unruh.
– Zaimponowała panu, nieprawdaż? Ma pan rację. Proszę jednak nie zapominać, że Unruh, Sakaiego i resztę członków Wielkiej Rady przekonano do budowy tajnej floty i przekazania jej dowództwa admirałowi Blochowi. Ich osobiste uprzedzenia i nadzieje doprowadziły do czegoś, co pana i moim zdaniem graniczy z szaleństwem.
– Czy coś takiego nie miało już miejsca? – zapytał Geary. – Zastanawiałem się nad tym i wyszło mi, że Wielka Rada zachowała się podobnie, a nawet identycznie, akceptując plan Blocha i pozwalając mu na zaatakowanie Systemu Centralnego.
Rione rozważyła tę kwestię.
– Tak – przyznała. – To decyzje zrodzone z czystej desperacji. A im więcej razy unikał pan porażek i odnosił zwycięstwa, tym bardziej rosło ich przerażenie. Za dużo mówię. Czy ta operacja niepokoi pana tak bardzo jak mnie?
– Pewnie bardziej – zapewnił ją.
– W takim razie pozwolę panu skupić się na nadzorowaniu jej. – Wycofała się pod gródź, do senatora Sakai, ale nadal czuł na plecach jej palący wzrok.
Geary przeszedł na tryb przekazu pozwalający mu na obserwację wydarzeń z kamer zamontowanych na pancerzu każdego komandosa. Poczuł się przy tym dziwnie, patrząc na przebieg działań z perspektywy tylko kilkudziesięciu podwładnych, ponieważ wcześniej miał do czynienia z operacjami, w których brały udział setki, a nawet tysiące żołnierzy. To przypomniało mu dawne dobre czasy, jeszcze sprzed wojny, gdy w manewrach mogła brać udział co najwyżej kompania piechoty przestrzennej i tylko kilka okrętów. Te wspomnienia zawładnęły nim na moment: ci wszyscy ludzie walczyli i ginęli, gdy on spał w kapsule ewakuacyjnej. Z najwyższym trudem zdołał oddalić od siebie te myśli – podobnie jak emocje, które ze sobą niosły – i skupić się nie na przeszłości, lecz na teraźniejszości.
W tym właśnie momencie wszystkie kamery pokazywały ciemne wnętrza przedziałów załogowych i siedzących naprzeciw siebie komandosów, ale to już za chwilę miało ulec zmianie.
– Komendorze Nkosi, proszę podejść bliżej stanowiska dowodzenia, СКАЧАТЬ