Название: Była sobie rzeka
Автор: Diane Setterfield
Издательство: OSDW Azymut
Жанр: Современная зарубежная литература
isbn: 978-83-8125-992-7
isbn:
– Słuchaj! – powiedział. – Tylko posłuchaj!
I z jego ust popłynęły potoki opowieści o dziewczynce i nieznajomym, martwych i żywych.
– Coś ty pił? – dopytywała się pani Connor.
– Prawie nic.
Więc opowiedział wszystko jeszcze raz od początku, ponieważ pani Connor najwyraźniej nie pojęła doniosłości tych wydarzeń.
Podniosła się na łokciach, żeby go lepiej widzieć. To był człowiek, dla którego pracowała trzydzieści lat, a przez dwadzieścia dziewięć dzieliła z nim łóżko. Stał w ubraniu i wyrzucał z siebie lawinę słów, z której nie mogła nic wyrozumieć. Skończył mówić i stał dalej jakby zaczarowany.
Wstała, żeby pomóc mu się rozebrać. Zdarzało mu się upić tak, że nie był w stanie rozpiąć sobie guzików. Ale tym razem się nie zataczał, nawet się o nią nie podpierał dla równowagi, a kiedy rozpięła mu spodnie, stwierdziła, że jest tak pełen wigoru, jak żaden pijak by nie potrafił.
– Widzicie go – burknęła prawie z przyganą.
A Owen objął ją wpół i pocałował tak, jak nie całowali się od czasów, gdy byli świeżo upieczoną parą. Kotłowali się i przewracali na łóżku, a kiedy skończyli, zamiast odwrócić się na bok i zasnąć, Owen Albright przytrzymał ją w ramionach i pocałował we włosy.
– Wyjdź za mnie, pani Connor.
Wybuchła śmiechem.
– Co też w ciebie wstąpiło, panie Albright?
Pocałował ją w policzek, a ona poczuła, jak uśmiecha się w czasie pocałunku.
Już prawie zasypiała, kiedy znów się odezwał:
– Widziałem to na własne oczy. To ja trzymałem świecę. To dziecko było martwe. A potem ożyło.
Pani Connor czuła jego oddech. Nie był pijany. Może obłąkany.
Potem zasnęli.
*
Jonathan czekał w ubraniu, aż Pod Łabędziem wszystko umilkło. Wyszedł z izby na górze i zszedł na dół zewnętrznymi schodami. Był za cienko ubrany na tę pogodę, ale nie zważał na to. Rozgrzewała go historia, którą nosił w sercu. Ruszył w przeciwnym kierunku niż Owen Albright, w górę rzeki, pod prąd; głowę przepełniały mu różne myśli. Musiał opowiedzieć je wszystkie osobie, która z pewnością chciałaby usłyszeć o tym, co się stało.
Po przybyciu na plebanię w Buscot zapukał głośno do drzwi, a ponieważ nikt nie odpowiedział, zapukał znowu, a potem znowu, aż w końcu walił bez ustanku, nie bacząc na późną godzinę.
W końcu drzwi się otworzyły.
– Do pastora! – wybuchł. – Muszę rozmawiać z pastorem!
– Ależ, Jonathanie – powiedział człowiek, który mu otworzył. Miał na sobie koszulę nocną i szlafmycę i przecierał oczy. – To ja. – Zdjął czapkę i pokazał zmierzwioną czuprynę siwiejących włosów.
– Ach, tak, teraz pastora poznaję.
– Przyszedłeś, żeby mnie wezwać, Jonathanie? Czy ktoś umiera? Chodzi o twego ojca?
– Nie!
Chłopak gorąco pragnął mu wyjaśnić, że powód, który go tu przywiódł, jest wręcz odwrotny, lecz w pośpiechu plątał mu się język i jedyne, co pastor zdołał zrozumieć z nawałnicy jego słów, to tyle, że nikt nie umarł.
– Nie możesz bez powodu wyrywać ludzi ze snu, Jonathanie – przerwał mu zaspanym głosem. – Nie powinieneś się włóczyć po dworze w taką zimną noc. Powinieneś być już w łóżku. Wracaj do domu i idź spać.
– Ale, ojcze, historia się powtórzyła! Tak samo jak z Jezusem!
Pastor zauważył, że jego młody gość jest blady jak ściana i przemarzł na kość. Ze skośnych oczu płynęły łzy, które zamarzały na policzkach, lecz twarz chłopaka promieniała z radości, a język, który prawie nie mieścił się w ustach i często przeszkadzał mu w mówieniu, wysunął się na dolną wargę. Wtedy duchowny przypomniał sobie, że mimo całej swej dobroduszności Jonathan nie umie sam o siebie zadbać i wymaga opieki. Otworzył drzwi na oścież i wpuścił go do środka.
Zagrzał w kuchni mleko w garnuszku i postawił je przed gościem razem z chlebem. Jonathan zjadł, wypił mleko – żaden cud nie mógł mu przeszkodzić w tej czynności – po czym opowiedział całą historię od początku. O dziecku, które umarło i powróciło do życia.
Pastor słuchał. Zadał kilka pytań.
– Czy kiedy postanowiłeś tu przyjść, leżałeś w łóżku i spałeś…? Nie? Czy to pan Albright albo twój ojciec opowiedzieli dzisiaj w gospodzie historię o tej dziewczynce?
Gdy się upewnił, że historia ta – niezwykła i nieprawdopodobna w formie opowiedzianej przez Jonathana – nie przyśniła mu się i nie wyszła z ust podpitego bajarza, lecz zdarzyła się naprawdę, pokiwał głową.
– To znaczy, że ta dziewczynka wcale nie umarła, tylko ludziom się tak zdawało.
Jonathan zapalczywie pokręcił głową.
– Ja ją złapałem. Trzymałem ją na rękach. Dotknąłem jej oka. – Udał, że łapie ciężki przedmiot, że go trzyma, a potem dotyka delikatnie opuszką palca.
– Czasem ktoś może się wydawać martwy po okropnym wypadku. Zdarza się, że człowiek wygląda jak nieżywy, a tak naprawdę tylko… jakby śpi.
– Jak śpiąca królewna? Pocałowałem ją. Może dlatego się zbudziła?
– To tylko bajka, Jonathanie.
Chłopiec rozmyślał nad tym, co usłyszał.
– W takim razie tak jak Jezus.
Pastor zmarszczył czoło. Nie wiedział, co na to odrzec.
– Ona umarła – powtórzył Jonathan. – Pani Rita tak powiedziała.
To zaskoczyło pastora. Rita była najbardziej wiarygodną osobą, jaką znał.
Jonathan pozbierał ze stołu okruszki chleba i włożył je do ust.
Duchowny podniósł się z krzesła. Tego było dla niego za wiele.
– Jest zimno i późno, a ty jesteś zmęczony. Prześpij resztę nocy tutaj. Na krześle leży koc.
Lecz Jonathana to nie usatysfakcjonowało.
– Mam rację, prawda, ojcze? Tak samo było z Jezusem?
Pastor pomyślał, że jeśli dopisze mu szczęście, zdąży wrócić СКАЧАТЬ