Sieci widma. Leszek Herman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sieci widma - Leszek Herman страница 24

Название: Sieci widma

Автор: Leszek Herman

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Криминальные боевики

Серия:

isbn: 978-83-287-1185-3

isbn:

СКАЧАТЬ skręcający za bufetem na prawą burtę. – Tam trzeba zakręcić i są drzwi.

      W holu pojawił się Edward. Równocześnie od strony bufetu nadszedł ojciec chłopca.

      Maluch podskoczył w miejscu i wskazał palcem mężczyznę.

      – To mój tato. Musimy już iść, bo mama czeka.

      Jego ojciec skinął przyjaźnie głową Annie i Edwardowi i podał synowi niewielkie pudełeczko z frytkami.

      Po chwili zniknęli za drzwiami prowadzącymi do windy na pokład kabinowy.

*

      Nord wszedł na mostek i jak zwykle przez chwilę starał się przyzwyczaić do panującego tutaj półmroku. Oficer wachtowy odwrócił się i skinął głową w jego kierunku.

      Na konsoli przed nim leżało kilka wydruków. Biały papier zasypany czarnym makiem angielskich słów, literowych skrótów i symboli.

      – To sprzed dziesięciu minut. – Oficer wyciągnął jedną z kartek.

      Nord sięgnął po nią i przez chwilę studiował. Wśród kilku informacji jego uwagę zwróciły cyfry – 5453.2 N i 01340.2 E.

      – To ich ostatnia pozycja?

      Oficer skinął głową.

      – Gadałem z jakimś Łotyszem, który tamtędy przechodził pół godziny temu. Nic nie zauważyli, ale tam mocno wiało.

      – To pewnie my też nic nie zauważymy. Zwłaszcza że idziemy mocno na wschód od tego miejsca.

      – Kurs mamy jakieś dwanaście mil od nich, dwadzieścia kilometrów. Jest wiatr północny. Zalecają ostrożność.

      – Nawet uwzględniając ten wiatr, a na razie jest słaby, to mniej więcej na tej wysokości możemy być dopiero za jakieś trzy godziny.

      – No – mruknął oficer. – Ale pogoda się zmienia. Ten wiatr może się przekształcić w sztorm za jakieś dwie godziny, chociaż zanim się rozwinie, to będziemy już poza jego obszarem, względnie zahaczymy tylko. – Oficer postukał palcem w monitor komputera.

      – Szóstka – prychnął Kosma. – Co to za sztorm. Nawet na dyskotece go nie odczują.

      Oficer uśmiechnął się pod nosem.

      – Popytaj, czy obok nich jest ktoś bliżej. Na razie płyniemy zgodnie z planem. Za pół godziny wracam.

      Nord odwrócił się i po chwili znowu znalazł się w jasno oświetlonym korytarzu przed wejściem na mostek. Po prawej stronie była jego kabina. Miał jeszcze do odwalenia całą furę papierkowej roboty.

*

      Aleks minęła oszklone szeroko otwarte drzwi i wyszła z restauracji. Miała w głowie plątaninę mrocznych myśli. Front atmosferyczny jej nastroju zaczął wyraźnie skłaniać się ku burzy z piorunami. Mówiąc prościej, była zła.

      Chciała jak najszybciej dostać się do swojej kabiny i albo wybuchnąć płaczem, albo rzucić czymś o drzwi. Zdecydowanie bardziej jednak to drugie.

      Ruszyła korytarzem w kierunku schodów, gdy zadzwoniła jej komórka.

      Wychodząc z kabiny, odruchowo wsadziła ją do torebki. A miała przecież na czas podróży w ogóle ją wyłączyć. Spojrzała na wyświetlacz. Numer, który się ukazał, zdenerwował ją jeszcze bardziej.

      Miała gdzieś, ile wyniesie opłata za połączenie satelitarne, które zapewniała stacja bazowa promu. Kojarzyła, że odbieranie telefonu w tej sytuacji ją także chyba obciąży jakimiś kosztami, ale jakie to miało znaczenie. Telefon był służbowy.

      Przede wszystkim nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Zwłaszcza z nim.

      Podniosła komórkę do ucha i ruszyła schodami w dół, na pokład kabinowy.

      – Dlaczego pan do mnie dzwoni? – warknęła do słuchawki.

      – Nie denerwuj się. Po prostu się martwię. Nie jestem demonem z piekła, za jakiego mnie pewnie uważasz, po prostu się niepokoję.

      – I co pan chce usłyszeć?

      – Spotkałaś go? Miałaś czas, żeby porozmawiać?

      – Widziałam go. On mnie chyba nie. Nie miałam okazji pogadać.

      – Cholera!

      – To wszystko?

      – Wiesz, że musisz się postarać? Od tego wiele zależy. To w naszym wspólnym interesie.

      – Wiem, do diabła! Nie musi mnie pan kontrolować!

      – Uspokój się! Zrób po prostu to, o co cię prosiłem!

      – Wiem, co mam robić! Proszę więcej nie dzwonić!

      Aleks przerwała połączenie i wrzuciła telefon do torebki. Po krótkiej chwili namysłu wyjęła go jednak i wyłączyła.

      Przeszła obok recepcji, odpowiedziała sztucznym uśmiechem na pozdrowienie dziewczyny za kontuarem i znalazła się pod drzwiami swojej kabiny. Otworzyła je i weszła do środka. Drzwi zamknęły się za nią z głośnym trzaskiem.

      Rozdział 8

      8 czerwca, godz. 23.55

      Edward pchnął skrzydło drzwi prowadzących na pokład i tym razem wyszedł pierwszy, żeby ocenić siłę wiatru. Przytrzymał drzwi i poczekał, aż Anna wyjdzie za nim. Jak tylko znaleźli się na zewnątrz, od razu otuliło ich rozgrzane powietrze, a lekki wiatr wzburzył włosy Anny. Wciąż jeszcze czuć było wilgoć po niedawnym deszczu, a na pokładzie widać było kałuże. Minęli zawieszoną na wysięgnikach przy burcie szybką łódź ratowniczą i znaleźli się na tarasie, pod gwiazdami z wolna przebijającymi się przez chmury. Z krańca tarasu widać było, dwie kondygnacje niżej, najniższy poziom zewnętrznych pokładów, a dalej było już tylko morze, w którym prom w ciemności żłobił szeroki kilwater.

      – Rozpogodziło się. – Edward odetchnął głęboko i oparł się o reling. – Bardzo świeże powietrze. Sam ozon.

      – Żeby ci ten ozon tylko nie zaszkodził przypadkiem, bo potem przez tydzień będziesz smarkał i pomstował.

      – Nic mi nie będzie. Popatrz, jaki piękny księżyc. To już chyba pełnia.

      – Pełnia będzie dopiero za kilka dni.

      Anna rozejrzała się wokół siebie. Na rufowym pokładzie było jeszcze tylko kilka osób. Większość pewnie wybrała salę taneczną restauracji i rozpoczynający się właśnie program rozrywkowy. Na drugim końcu tarasu dwie czy trzy pary stały przy relingu i wpatrywały się w horyzont.

      – Ten maluch miał doskonałą orientację w przestrzeni. Od razu wiedział, gdzie jest wyjście na zewnątrz.

      – Może СКАЧАТЬ