Sieci widma. Leszek Herman
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Sieci widma - Leszek Herman страница 25

Название: Sieci widma

Автор: Leszek Herman

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Криминальные боевики

Серия:

isbn: 978-83-287-1185-3

isbn:

СКАЧАТЬ się.

      – Czym na miłość boską znowu się martwisz? – Edward spojrzał na żonę ze zniecierpliwieniem.

      – Przede wszystkim tym, że zostawiliśmy hotel bez nadzoru. – Anna westchnęła. – No i Igor…

      – Co ty znowu chcesz od tego chłopaka?

      – Boję się, że on się stoczy.

      – Co takiego?! Czy ty na głowę upadłaś?!

      – Dla ciebie to nigdy nie ma żadnych problemów, a nasz syn tymczasem nie wiadomo co i gdzie robi.

      – Wyjechał z przyjaciółmi do Danii czy tam do Londynu. Co ma niby robić? Pewnie dobrze się bawi.

      – No właśnie! – Anna spojrzała na męża z wyrzutem. – Sam nie wiesz, czy do Londynu, czy do Danii. Od kilku miesięcy stale do tego Londynu czy Danii jeździ. A jego firma? Kto ją prowadzi? Przecież on ma jakieś terminy, projekty? W końcu ktoś go do sądu poda.

      – Boże, kobieto! Do jakiego sądu? Skoro jeździ, to widać wie, co robi.

      – A ja się zaczynam bać, że ten jego przyjaciel Johann naprawdę ma na niego zły wpływ.

      – To porządny chłopak jest. Mam ci przypomnieć, jaka byłaś wniebowzięta, kiedy się dowiedziałaś, że jego ojciec, lord Charles Francis William, hrabia Carley, jest dwieście siedemdziesiąty czwarty w kolejce do angielskiego tronu? Całą gminę postawiłaś na nogi przed jego przyjazdem.

      – Dwieście siedemdziesiąty trzeci. No właśnie o to mi chodzi.

      – O co?!

      – To są potwornie bogaci ludzie. Światowi. Oczywiście to bardzo miłe z ich strony, że zapraszają Igora i w ogóle. Bardzo miłe, nie przeczę. Ale co będzie, jak Igor przez to wszystko, przez takie światowe życie wpadnie w kłopoty? To co wtedy? Zaniedba swoją pracę. Z czego będzie spłacał ten swój absurdalny strych, na który nie można wejść bez obawy, że człowiek zawału dostanie?

      – Skąd ci takie rzeczy przychodzą do głowy? Ja nie wiem…

      – Dopiero co się rozwiódł z Dorotką…

      – Dopiero co? Kilka dobrych lat już upłynęło.

      – No właśnie! Tym bardziej! Młodzi ludzie teraz są tacy niekonsekwentni. Nie walczą o nic. Związek to dla nich ślub od pierwszego wejrzenia, a potem żadne nie chce ustąpić ani na krok. A małżeństwo to same kompromisy, to umiejętność rezygnacji ze swoich planów, jeśli…

      – Z jakich ty niby planów dla mnie zrezygnowałaś?

      – Oj, tam! Nie mówimy o nas, tylko o młodych.

      – No przecież sama mówisz, że to młodzi ludzie nie potrafią rezygnować ze swoich planów, więc ty chyba z jakichś zrezygnowałaś.

      – Nie łap mnie za słówka! My to sobie na razie jedziemy na cały miesiąc do Szwecji…

      – Na trzy tygodnie.

      – Czyli prawie miesiąc. A tymczasem nasz syn się stacza.

      Edward oparł się o reling i pokręcił głową z rezygnacją.

      – Jakie ty głupoty wymyślasz.

      – Może on po tym rozstaniu z Dorotką jeszcze się nie może pozbierać?

      – Toż przecież jest ta dziennikarka! Jak jej tam? Paulina!

      – No właśnie! – Anna spojrzała na męża triumfalnie. – Sam widzisz!

      – Co widzę?

      – Jest dziennikarka, a on tymczasem jak nie w Londynie, to w tej cholernej Danii. I jak on ma cokolwiek zbudować? Co z tego ma niby być? Dziewczyna w końcu się zniechęci i znajdzie sobie jakiegoś innego, bardziej ustatkowanego, absztyfikanta.

      Edward westchnął ciężko i opuścił głowę.

      Przez chwilę stali w milczeniu, wpatrując się w niknący w mroku za promem pas białej piany.

      – W tym Londynie to właściwie teraz jest godzinę później czy wcześniej? – Anna spojrzała na zegarek na ręce. – Nigdy nie mogę tego zapamiętać.

      – Godzinę wcześniej.

      – Czyli tam nie ma jeszcze jedenastej. – Anna sięgnęła do torebki.

      – Obiecuję ci, że jeśli wyjmiesz komórkę, żeby zadzwonić do Igora, to ci ją wyrwę i wyrzucę za burtę!

      – Zwariowałeś chyba? – Anna spojrzała na męża podejrzliwie.

      Mina Edwarda świadczyła jednak, że był do tego zdolny.

      – Pomijając nawet kretyństwo telefonowania do Igora o tej porze, to wiesz, ile za to połączenie zapłacimy? Dom trzeba będzie sprzedać!

*

      Ewa delikatnie przejechała po ustach błyszczykiem, a następnie zakręciła go i schowała do kosmetyczki. Spojrzała dyskretnie na stojącą obok niej Kamilę. Do kabiny z Łukaszem dotarli prawie równocześnie z jego kuzynką i jej chłopakiem. Tym samym plan wzięcia wspólnego prysznica stał się nieaktualny. Z łazienki dochodził teraz łoskot uderzającej o kabinę prysznica wody i mruczenie Łukasza, który najwyraźniej usiłował przypomnieć sobie słowa jakiegoś aktualnego przeboju. Na szczęście w mikroskopijnym korytarzyku było lustro i mogły teraz poprawić sobie z Kamilą makijaż.

      – Słuchaj… – Ewa przeczesała włosy i niby przypadkiem spojrzała w kierunku pokoju. Patryk leżał rozwalony na łóżku i czytał jakąś gazetę.

      – Tak? – Kamila była akurat w fazie niezwykle precyzyjnej rekonstrukcji obrysu ust za pomocą łososiowej konturówki, więc nie spojrzała nawet na koleżankę.

      – Poznałaś tę byłą dziewczynę Łukasza? – Ewa miała nadzieję, że jej pytanie zabrzmiało zupełnie neutralnie.

      Kamila na chwilę utkwiła w niej spojrzenie, po czym powróciła do swojego zajęcia.

      – Nie. Nikt z nas tutaj jej nie poznał. Łukasz chyba nie traktował jej na tyle poważnie, żeby przedstawiać ją komukolwiek.

      Ewa przez chwilę rozważała w myślach tę odpowiedź. Czy fakt, że ją przedstawił, coś znaczył w związku z tym, co usłyszała? Chociaż właściwie nie musiał jej przecież przedstawiać, poznali się na imprezie, mieli wspólnych znajomych. Bartka i Dawida znała od dawna.

      – Wiem, że była trochę od niego starsza. Ot, taka przygoda. – Kamila skończyła z konturówką i sięgnęła po szminkę. – A czemu pytasz właściwie?

      Ewa wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się.

      – Bez СКАЧАТЬ