Jezioro Ciszy. Inni. Anne Bishop
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jezioro Ciszy. Inni - Anne Bishop страница 13

Название: Jezioro Ciszy. Inni

Автор: Anne Bishop

Издательство: OSDW Azymut

Жанр: Зарубежная фантастика

Серия: INNI

isbn: 978-83-66328-03-7

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Leciała nad jeziorem, aż wreszcie dotarła do Stróżówki. Wylądowała w najwyższym punkcie wielopoziomowego tarasu, który rozciągał się w tylnej części budynku, zmieniła się w opierzoną, ale prawie ludzką postać, a potem zebrała się na odwagę i zapukała do drzwi.

      ROZDZIAŁ 8

GRIMSHAWWTOREK, 13 CZERWCA

      Grimshaw zastanawiał się, czy jest na tyle głodny, by narazić się na pytające spojrzenia i wścibskie pytania, gdy wejdzie na lunch do miejscowej jadłodajni Wchodź i Bierz. Przepytała go już Ineke Xavier, gdy spytał o pokój do wynajęcia. Początkowo nie chciała mu wynająć ostatniego pokoju – jeden z tych, które miała w ofercie, był miejscem zbrodni, a pozostałe zajął detektyw Marmaduke Swinn ze swoimi ludźmi z JWK – jednak kiedy zrozumiała, że Grimshaw do nich nie należy, ulokowała go w pokoju z prywatną łazienką, którego nie udostępniła tamtym.

      Nie wiedział, co takiego zrobił Swinn, że nie zasłużył na najlepszy pokój, i nie obchodziło go to. Cieszył się, że udało mu się znaleźć nocleg; był też zadowolony z faktu, że gdy przyjechał do pensjonatu, chłopców z JWK akurat nie było. Poprzedniego dnia Swinn dał jasno do zrozumienia, że w ich dochodzeniu Grimshaw nie jest mile widziany. Pojawienie się dzisiaj w charakterze nowego, chociaż tymczasowego, funkcjonariusza policji w Sprężynowie z pewnością nie sprawi więc, że kolacje w pensjonacie będą przebiegały w miłej atmosferze.

      Zastanawiając się, w jaki sposób wysyłać Hargreavesowi raporty w sprawie dochodzenia, do którego ma się nie zbliżać, patrzył, jak Julian Farrow przechodzi przez ulicę i przebija się przez grupkę Sprężyniaków, które zebrały się przed bankiem i komisariatem.

      Poczekał, aż wejdzie na komisariat i zamknie drzwi. Wtedy zapytał:

      – Czy coś takiego miało już kiedyś miejsce?

      – Nie. – Julian był wyraźnie ponury. – Wayne, posłuchaj… Właśnie dzwoniła do mnie Ineke Xavier. Najwyraźniej właśnie wiozą tu Vicki DeVine na przesłuchanie.

      – Nic dziwnego. Na jej terenie znaleziono trupa, a chłopcy z JWK muszą mieć oficjalne oświadczenie. – Grimshaw zmarszczył czoło. – Ale skoro Ineke się martwi, to dlaczego zadzwoniła do ciebie, a nie do mnie? Przecież podałem jej numer mojego telefonu komórkowego oraz numer na komisariat.

      – Bo jeszcze cię nie zna. Jesteś policjantem z patrolu drogowego, przydzielonym tu tylko tymczasowo. Przywiozłeś ze sobą torbę z kilkoma zmianami odzieży oraz pokrowiec z zapasowym mundurem i paroma służbowymi koszulami…

      – Czy pod moją nieobecność policzyła także moje majtki?

      – Chodzi mi o to, że nikt nie wie, po której stronie się opowiesz. – Julian stanął obok Grimshawa przy oknie. Obaj obserwowali Sprężyniaki. Ludzie wchodzący i wychodzący z banku musieli je omijać. Stworzenia schodziły im z drogi, ale nie oddalały się zbytnio – a gdy nagle zapragnęły zaatakować czyjeś kostki lub łydki, delikwent nie miał żadnego pola manewru. – Wayne, w tym wszystkim musisz być dobrym gliną.

      – Nie sądzę, żeby pani DeVine uważała mnie za dobrego glinę.

      – W takim razie lepiej zrób coś, żeby zmieniła zdanie.

      Grimshaw przyjrzał się człowiekowi, który kiedyś był jego przyjacielem. Może nadal nim był. Człowiekowi, który miał niesamowite wyczucie tego, co się dzieje w danym miejscu.

      – W porządku. Będę dobrym gliną.

      Julian skinął głową.

      – Mówiłem ci, że musisz ostrożnie dobierać sobie sojuszników. Upewnić się, że wszyscy wiedzą, że jesteś dobry. – Spojrzał na Sprężyniaki. – Wszyscy.

      – Cholera.

      Na jedno z miejsc parkingowych przed bankiem wjechał nieoznakowany samochód. Natychmiast zwrócił uwagę Sprężyniaków.

      Grimshaw założył służbowy pas i czapkę.

      – Chyba na mnie pora.

      Wyszedł na ulicę dokładnie w chwili, gdy jeden z agentów JWK otworzył tylne drzwi samochodu.

      – Przepraszam – powiedział, patrząc na Sprężyniaki, które zaczęły się gromadzić wokół jego nóg. – Muszę pomóc tej pani.

      Stworzenia zeszły mu z drogi i umożliwiły przejście do samochodu JWK, ale cały czas trzymały się tuż za nim.

      Doszedł do wozu dokładnie w momencie, gdy Vicki DeVine wysiadła z niego chwiejnie. Ponieważ agent JWK tylko na nią patrzył, Grimshaw zrobił długi krok i wyciągnął rękę. Chwyciła ją. Nie był pewien, czy zdaje sobie sprawę z tego, czyją dłoń trzyma.

      Cholera, ta kobieta cała się trzęsła. A sądząc po mowie ciała, była kilka oddechów od omdlenia.

      – Pani DeVine, czy mogę coś dla pani zrobić?

      – My się tym zajmiemy – facet z JWK uprzedził odpowiedź.

      Spojrzała na Grimshawa. Chyba próbowała się skupić. On zaś zaczął się zastanawiać, co się wydarzyło w drodze z Kłębowiska.

      – Detektyw mówi, że bezprawnie zajęłam Kłębowisko – odezwała się. – Chce zobaczyć dokumenty świadczące o tym, że ta ziemia należy do mnie. Idziemy do banku, żeby otworzyć moją skrytkę.

      – Czy chce pani, żeby ktoś pani towarzyszył?

      Skupiła się na nim trochę bardziej, tak jakby wreszcie zaczęła pojmować, kim jest i co mówi.

      – Dziękuję, oficerze Grimshaw. Byłabym bardzo wdzięczna.

      – Oficerze, to nie jest konieczne. – Marmaduke Swinn obszedł samochód i wkroczył na chodnik. Wyglądał tak, jakby miał ochotę kopnąć któregoś ze Sprężyniaków tak mocno, by wylądował po drugiej stronie ulicy. Stworzenia, które się w niego wpatrywały, wcale nie miały przyjaznych mordek.

      – Chronić i służyć – powiedział Grimshaw z uśmiechem.

      Był ciekaw, co by się stało, gdyby wskazał na Swinna i powiedział: To jest bardzo zły człowiek. Jak Sprężyniaki zareagowałyby na takie słowa? Czy przyjęłyby inną postać terra indigena, taką z kłami i szponami? Szacował, że na chodniku przed bankiem i komisariatem jest ich około trzydziestu. Gdyby przybrały śmiercionośną postać, szanse tych z JWK byłyby marne…

      – Spójrzmy na te dokumenty i wyjaśnijmy temat. – Puścił dłoń Vicki, ale złapał ją za łokieć. Chciał, by czuła jego wsparcie w drodze do banku.

      Za nimi podążyli Swinn i jego człowiek.

      Stojący obok kasy dyrektor banku popatrzył na Grimshawa z zaskoczeniem. Następnie wymienił szybkie spojrzenie ze Swinnem.

      Cholera. Co tu się działo? Dyrektor spodziewał СКАЧАТЬ