Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz. Filip Springer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz - Filip Springer страница 9

Название: Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz

Автор: Filip Springer

Издательство: PDW

Жанр: Документальная литература

Серия: Poza serią

isbn: 9788380499065

isbn:

СКАЧАТЬ wyklejce. Ich odcyfrowanie nie nastręcza mu większych trudności. Notatki sporządzono czterema różnymi charakterami pisma. Najwięcej pochodzi od osoby, która używała jasnoniebieskiego atramentu (a może po prostu takiego, który najszybciej spłowiał). Kolejne dopisywano po bokach albo tam, gdzie było miejsce.

      Dyrektor jeszcze raz przebiega wzrokiem po stłoczonych słowach. W oczy rzucają mu się poszczególne nazwiska. Himmelsby, Adamsen, Nørgaard, Jensen, Vind, Arnakke, Mikkel-sen, Nielsen…

      Zatrzaskuje okładkę, otwiera szufladę i z hukiem wrzuca do niej książkę.

      _ Mosty

      Saltholm – największa wyspa w cieśninie Sund. Ma 15,9 kilometra kwadratowego, mieszkają na niej dwie osoby. Jej najwyż-szy punkt to pagórek Harehøj (3 m n.p.m.).

      Jako pierwsi zasiedlili ją na początku XVI wieku Holendrzy. Potem przeszła w ręce duńskich chłopów z Amager. W czasie epidemii dżumy w 1709 roku stanowiła miejsce czterdziesto-dniowej kwarantanny dla wszystkich przybywających do Kopenhagi. Wiele z tych osób zmarło i zostało pogrzebanych na wyspie.

      Południowa i wschodnia część Saltholmu to ścisły rezerwat ptaków. Przez większość roku wkraczanie na jego teren jest surowo zabronione. Na północy znajduje się niewielki port i kilka zabudowań z czasów, gdy na wyspie mieszkało więcej ludzi (w szczytowym okresie, czyli w roku 1916, było to aż 298 osób) – w tym dawny budynek szkoły oraz wieża obserwacyjna dla ornitologów. Obecnie na Saltholmie działa gospodarstwo zajmujące się subsydiowaną przez państwo hodowlą bydła. W sezonie wypasa się tu do tysiąca krów. Ich obecność pomaga utrzymać równowagę wrażliwego ekosystemu.

      W latach czterdziestych pojawił się pomysł, by na wyspie zbudować lotnisko obsługujące Kopenhagę. Gdy ta idea upadła, zaczęto rozważać postawienie na Saltholmie fragmentu mostu, który miał połączyć Danię ze Szwecją. Pierwsze plany budowy takiej przeprawy sięgają lat trzydziestych, wtedy jednak rozważano zlokalizowanie jej na północ od Kopenhagi, w najwęższym miejscu Sundu, czyli między duńskim Helsingørem a szwedzkim Helsingborgiem. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych wrócono do poprzedniego pomysłu.

      Ostatecznie Øresundsbroen (2000), który połączył Kopenhagę i Malmö, stanął nieco na południe od Saltholmu. To najdłuższy na świecie most między dwoma państwami (7845 metrów). Stanowi jedną z trzech konstrukcji składających się na blisko szesnastokilometrową przeprawę. Pozostałe to tunel Drogden (3510 metrów) i sztuczna wyspa Peberholm (4050 metrów). Budowa trwała pięć lat.

      To właśnie Øresundsbroen odgrywa kluczową rolę w słynnym serialu Most nad Sundem.

      (Patrick, właściciel Zodiaka, którym płyniemy na Saltholm: Rzadko tu bywam. W tym roku po raz pierwszy. W ubiegłym bywałem częściej, bo konserwowaliśmy pompy do pojenia bydła. Na Saltholmie krowy są ważniejsze niż ludzie.

      Nie myśl sobie, że tu zawsze jest tak cicho. Zresztą poczekaj… o, słyszysz? Dziś chmury są nisko, więc ich nie widać, ale nad wyspą przebiega ścieżka podejścia do lądowania na Kastrup. Samolot za samolotem, ja bym tu zwariował.

      Chodź, pójdziemy na Harehøj, wzgórze zajęcy. Pełno ich tutaj, sam zobacz. Ale nie żyją zbyt długo. Pula genów jest bardzo ograniczona, rozmnażają się tylko między sobą i przez to są słabsze. Umierają na choroby genetyczne i przez pasożyty. Poza tym jesienią i zimą sztormy wdzierają się daleko w głąb wyspy. Saltholm przypomina wtedy raczej archipelag malutkich wysepek, zające nie mają gdzie się skryć. Skrawków lądu, na których byłyby bezpieczne i miały co jeść, jest naprawdę niewiele. Tłoczą się tam, gdzie mogą, trzymają się razem, ogrzewają nawzajem, ale sam rozumiesz, wkrótce w oczy zagląda im głód. Z tego wszystkiego korzystają orły i mewy, których są tu całe chmary. Przylatują i je wydziobują. Traktują to miejsce jak bufet, obżerają się jak szalone.

      Wyobraź sobie, zające siedzą na tych spłachetkach ziemi i mogą tylko liczyć, że do wiosny nie zostaną zjedzone).

      _ Ole

      – Nie, dziękuję – powiedział Ole do słuchawki.

      Mężczyzna po drugiej stronie był wyraźnie zakłopotany. Zanim doszedł do sedna, długo kluczył. Opowiedział z detalami, czym się zajmuje. Ole go znał; nie osobiście, ale wiedział, kim on jest. To jednak absolutnie nic nie zmieniało.

      – Przyjechał tu specjalnie dla pana. Spędził z nami dwa dni, wydaje się sympatyczny. Zna pańską historię, zapewne domyśla się pan skąd. Dużo wie o autorze, nawet mnie zaskoczył kilkoma faktami, o których nie miałem pojęcia. Na razie ma dość mętne wyobrażenie na temat problemu, o którym pisze, ale nie brak mu determinacji, by dowiedzieć się jak najwięcej. Planuje podróż do Norwegii, jest po słowie z synem. Dla niego to dopiero początek. Bardzo by mu pan pomógł.

      – Już powiedziałem. – Ole zaczynał się niecierpliwić. – Nie chcę…

      – Zdaje się, że do pana dzwonił, ale pan nie odebrał. Obawiał się, że to przez to, że dzwonił z polskiego numeru. Dlatego poprosił mnie o pomoc.

      – To nie dlatego. Po prostu nie mam ochoty.

      – Rozumiem i szanuję pańską decyzję – zapewnił tamten. – Gdyby jednak zmienił pan zdanie, proszę do mnie zadzwonić. Numer na pewno się panu wyświetlił. Przekażę mu każdą wiadomość. Mówi, że będzie przyjeżdżał co miesiąc.

      – Oczywiście – powiedział Ole. – A teraz do widzenia.

      – Do widzenia.

      _ Podróż

      „W Millertown Junction krzyżują się dwa tory. Oba biegną w stronę lasu. Espen całą noc czeka na pociąg, który nigdy nie przyjedzie. Misery Harbor. Pociąg nigdy nie dotarł do Jante. Na przystani promu położono tory i zbudowano rampę, stacja wyglądała naprawdę imponująco.

      Ale pociąg nigdy tam nie dotarł.

      Popatrz na stację! I zobaczył ją; dwa wysokie maszty sięgające do niebieskiego nieba”.8

      Z rozdziału Cicha stacja z powieści Aksela Sandemosego Brudulje [Zamieszanie]

      Gwar miasta zostaje za drzwiami. Kościelne wnętrze zwielokrotnia dźwięk kroków. Echo miesza się z przytłumioną muzyką i ulatuje pod krzyżowe sklepienia. Nie ma ołtarza ani ławek, na ścianach nie wiszą tablice z numerami psalmów. To już nie jest świątynia, ale i tak wszyscy mówią szeptem. Witrażowe okna zasłonięto czarnymi kotarami, nie wpada tu światło z zewnątrz. To, co ważne, oświetlają wysoko zawieszone reflektory.

      Nawę główną wypełnia sklecony z nieoheblowanych desek budynek wyłaniający się ze ściany kościoła. Miejscami jest dość krzywy, jakby budowano go w pośpiechu. Ze szpar między deskami sączy się niebieska poświata. Okna są zabite, niektóre z drzwi również. Dach lekko faluje, jak morze po sztormie. Pachnie drewnem.

      Można СКАЧАТЬ



<p>8</p>

Aksel Sandemose, Brudulje, przeł. Piotr Szatkowski.