Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz. Filip Springer
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz - Filip Springer страница 10

Название: Dwunaste: Nie myśl, że uciekniesz

Автор: Filip Springer

Издательство: PDW

Жанр: Документальная литература

Серия: Poza serią

isbn: 9788380499065

isbn:

СКАЧАТЬ W każdej znajduje się to samo – oprawione w ramkę prawo Jante.

      Przed budynkiem stoi niewielka platforma, z której sterczą sięgające aż pod sklepienie dwa smukłe maszty.

      Ten budynek to dworzec, a platforma z masztami to peron.

      Brak jedynie torów, jest tylko ta czarna ziemia otaczająca platformę i ciągnąca się w dal.

      To Cicha Stacja. Wszystko w niej woła: „Odejdź, trzymaj się z dala, nie ma tu na co czekać”.

      Mie Olise długo myślała, że „Espen Arnakke” to po prostu nazwa jachtu, który zbudował jej ojciec. Spędziła na jego pokładzie wiele miesięcy, zwiedziła na nim kawał świata. Lubiła go. Uciekinier… wpadł jej w ręce, dopiero kiedy miała kilkanaście lat. Słyszała o tej książce, wiedziała, że Aksel Sandemose pochodził z jej miasta, wiedziała, czym jest prawo Jante. Widywała je, oprawione w ramkę, na ścianach w domach przyjaciół. Traktowała to jednak jak lokalną ciekawostkę, coś, do czego nie trzeba przywiązywać nadmiernej wagi.

      Czytając po raz pierwszy o Espenie Arnakkem i jego życiu, płakała.

      Być może to wtedy zrozumiała, że będzie musiała wyjechać z wyspy.

      Wkrótce po wyjeździe dowiedziała się, że ojciec sprzedał jacht, zainwestował pieniądze w nowy interes i zajął się budową mniejszych łódek.

      Coraz bardziej oddalała się od domu. Gdy zobaczyła obraz Anselma Kiefera Sulamith, przedstawiający mroczne wnętrze jakiegoś ceglanego lochu, zrozumiała, że chce zostać malarką. Dyplom zrobiła w Londynie, potem pracowała na Islandii, w Berlinie i w Skowhegan w amerykańskim Maine. W końcu wylądowała w Nowym Jorku na prestiżowej rezydencji. Jednak wołanie z wyspy nie ustawało.

      Podczas któregoś z pobytów w Nykøbing poszła do parku. Tego samego, w którym bawił się mały Aksel Sandemose, i takiego samego jak ten, który wspomina Espen Arnakke. Nie znalazła w nim niczego z ich opowieści ani niczego, co sama pamiętała. Park był już zupełnie inny.

      Ten brak, który wtedy poczuła, był ich wspólnym brakiem. Jej, Aksela, Espena…

      Pewnego dnia usiadła nad mapą i zaczęła zaznaczać miejsca związane z życiem Sandemosego. A potem wszystkie porty, do których razem z ojcem zawinęła na pokładzie Espena Arnakkego. Gdy skończyła, wiedziała, że nie pozostało jej już nic innego, jak tylko odszukać sprzedany jacht. Musiała poznać jego dalsze losy.

      Wyruszyła w długą podróż. Dotarła nawet na Nową Fundlandię i znalazła ludzi, których rodzice poznali ekscentrycznego skandynawskiego pisarza. Pisał do nich listy, ale nikt nie umiał ich przeczytać, bo były po duńsku. Mie Olise nie ustawała w poszukiwaniach, śledziła rejestry jachtów, szukała kolejnych właścicieli i wszystkich, którzy mogli coś wiedzieć o łodzi.

      W końcu znalazła. Espen Arnakke stał przy nabrzeżu portu Texel w Holandii. Przemalowany, pod zmienioną nazwą – teraz nazywał się Beluga. Mie Olise mogła wracać do domu.

      W 2012 roku całą tę podróż przedstawiła w formie wystawy Cicha stacja w kościele Świętego Mikołaja w Kopenhadze. Jej głównym elementem był ten sklecony z dech budynek zagubionego w przestrzeni i czasie dworca, na który nie przyjeżdżają i z którego nie odjeżdżają żadne pociągi. Aksel Sandemose w Brudulje użył metafory cichej stacji, by opisać zerwanie więzi emocjonalnej między Espenem a kobietami, które kiedyś kochał. Maszty z połamanymi i powyrywanymi przez wiatr antenami symbolizują utratę łączności między ludźmi, którzy kiedyś byli blisko i rozumieli się bez słów.

      „Poruszanie się po wystawie Mie Olise jest jak wędrówka przez sieć wzajemnych relacji, ciasno splecionych i przenikających zarówno przestrzeń, jak i czas – pisze Elisabeth Delin Hansen, dyrektorka centrum sztuki współczesnej Nikolaj Kunsthal. – Na końcu swojej drogi Mie Olise odkrywa, że wszystko jest częścią struktury złożonej z przeszłości, teraźniejszości, prawdy i fikcji i że każdy element tej struktury nadaje znaczenie pozostałym”.

      Mie Olise namawiała ojca, by wziął udział w jej projekcie, opowiedział więcej o jachcie i o tym, dlaczego zdecydował się go nazwać Espen Arnakke.

      – Wiesz, dlaczego odmówił? – pytam.

      – Wolał pozostać z boku. Zawsze taki był, nieco wycofany, małomówny.

      – Myślisz, że zechciałby ze mną porozmawiać?

      – Nie sądzę, ale dam ci do niego numer i uprzedzę, że zadzwonisz. Tylko nie licz na zbyt dużo i staraj się nie robić z tego wielkiej sprawy. Po prostu zaproponuj mu piwo w knajpie przy przystani.

      – Jak on się nazywa?

      – Ole. Mój tata ma na imię Ole.

      _ Mosty

      Børnehusbroen – niewielki kopenhaski most, którym ulica Torvegade przeskakuje nad kanałem Christianshavn. Już w XVII wieku była w tym miejscu przeprawa – wąski i niestabilny Czerwony Most. W 1727 roku rozbudowano ją, by usprawnić przejazd wozów konnych i dorożek. Obecną formę przyjęła w latach trzydziestych XX wieku, gdy poszerzano Torvegade do dzisiejszych rozmiarów. Nazwa mostu pochodzi od domu dla sierot i maltretowanych dzieci, który znajdował się tu w XVII wieku.

      (Kajakiem pod mostami. Ulewa. Nie że pada, padało wcześniej. Zaczęło się od mżawki, po niej przyszedł deszcz, a teraz to jest regularna ulewa. Wypożyczyłem kajak, by obejrzeć kopenhaskie mosty od spodu. Chciałem przepłynąć pod wszystkimi. Najpierw opłynąłem to, co się dało, w Indre By, a potem lawirując między tramwajami wodnymi, przedostałem się na wschodni brzeg zatoki i wpłynąłem w plątaninę kanałów Christianshavn. Wtedy lunęło.

      Woda wokół marszczy się pod naporem ulewy, wygląda jak szary żwir. W kajaku zbiera się deszczówka, przez chwilę zastanawiam się, czy nie pójdę na dno. Rozglądam się ostrożnie, dookoła żywego ducha. Kto miał choć trochę rozumu, schował się, by przetrwać ten kataklizm. Jestem sam. W tej części Kopenhagi to rzadkość, więc postanawiam się tym nacieszyć. Kołyszę się na wodzie nieopodal Børnehusbroen i rozglądam dookoła.

      Robię ruch wiosłem, lekko skręcam – i wtedy trafiam wzrokiem na niego. Chłopczyk siedzi w oknie, ma siedem, może osiem lat. Przygląda mi się z poważną miną. Muszę wyglądać jak kosmita – morski kajak w centrum miasta, pianka, kamizelka ratunkowa i specjalny fartuch, w którym teraz zbiera się woda. Patrzymy na siebie przez chwilę. Unoszę pomarszczoną od wilgoci rękę w geście pozdrowienia. On, nie odrywając ode mnie wzroku, cofa się w głąb mieszkania. Jego twarz niknie powoli w ciemnym wnętrzu.

      Конец ознакомительного фрагмента.

      Текст предоставлен ООО «ЛитРес».

      Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную СКАЧАТЬ