Название: Turbopatriotyzm
Автор: Marcin Napiórkowski
Издательство: PDW
Жанр: Публицистика: прочее
Серия: Nowe non-fiction
isbn: 9788380499102
isbn:
Nie sposób posługiwać się pojęciem „ojkofobii”, nie przyjmując stojącej za nim miękkiej apologii ksenofobii. Być może termin „ojkofobia” pozwala nazwać i dostrzec rzeczywiście istniejące zjawisko. Czyni to jednak za cenę wybielania i usprawiedliwiania postaw szowinistycznych, o czym Musiał i Wolniewicz pisali wprost. Przyjmując do swojego słownika to pojęcie, zbyt łatwo możemy wszelkie inne fobie uznać wyłącznie za kalumnie ludzi chorych z nienawiści do Polski. Bo w naszym kraju nie ma przecież żadnego antysemityzmu, nie ma rasizmu, mizoginii ani homofobii. Jest tylko kolejny spisek Niemców, którzy pragną nam wmówić niższość i wpoić poczucie wstydu.
Razem, a jednak osobno. Wspólna konferencja prasowa premierów Polski i Izraela odbyła się za pośrednictwem telemostu. Ale to i tak dyplomatyczny sukces. Nowelizacja ustawy o IPN zakładająca karanie za pomówienie Narodu Polskiego o współudział w Zagładzie spotkała się w Izraelu z bardzo negatywnym przyjęciem. Przeciwnicy rządu PiS mówią, że to było do przewidzenia. Gabinet Morawieckiego dysponował ekspertyzami sugerującymi jednoznacznie, że Titanic polskiej dyplomacji pod pełną parą obrał kurs kolizyjny z górą lodową najbardziej drażliwego tematu w stosunkach międzynarodowych. Zwolennicy twierdzą, że nikt nie mógł się spodziewać tak drastycznej reakcji na przepis, który przecież w żaden sposób nie był wymierzony w społeczność żydowską.
Po trwającym kilka miesięcy wizerunkowym kryzysie, który jak na złość zbiegł się w czasie z pięćdziesiątą rocznicą Marca 1968, posłowie wycofali się z kontrowersyjnego zapisu, w ekspresowym tempie przegłosowując następną nowelizację spornej ustawy. Twardy elektorat mógł to uznać za kolejne potknięcie. Najpierw nasi politycy pozwolili się zakrzyczeć i sterroryzować na arenie międzynarodowej, a potem wycofali się rakiem, ulegając naciskom… Ryzyko urażenia turbopatriotycznej części opinii publicznej było tym większe, że przed nieoczekiwaną woltą część publicystów aktywnie zaangażowała się w obronę nowelizacji. A w dodatku chodzi o kwestię polskiego antysemityzmu – jednego z najgorętszych punktów zapalnych w sporze dwóch wizji polskiego patriotyzmu. „Wiemy, że bywają dobre prawa, ale uchwalone w trudnym czasie – tłumaczył się premier – że jest coś takiego jak mądrość etapu”51. Mateusz Morawiecki zagrał jednak ambitnie. Postanowił tę porażkę przekuć na sukces. I pod pewnymi względami mu się udało. W zamian za wycofanie się z newralgicznego przepisu zaproponował wspólną deklarację premierów obydwu krajów52.
Dokument zaczyna się zwyczajnie: że po 1989 roku relacje Polski i Izraela opierają się na głębokim zaufaniu i zrozumieniu, że mamy za sobą historię wieloletniej przyjaźni i partnerstwa, że dalsza współpraca także będzie przebiegać w duchu wzajemnego szacunku dla tożsamości i historycznej wrażliwości. Potem jest obiektywnie i o białych, i o czarnych kartach wspólnych dziejów:
Uznajemy i potępiamy każdy indywidualny przypadek okrucieństwa wobec Żydów, jakiego dopuścili się Polacy podczas II wojny światowej. Z dumą wspominamy heroiczne czyny licznych Polaków, w szczególności Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata, którzy z narażeniem życia ratowali Żydów53.
Choć oczywiście w deklaracji zadbano o podkreślenie, że struktury Polskiego Państwa Podziemnego w żaden sposób nie były zaangażowane w kolaborację podczas eksterminacji Żydów – przeciwnie, stworzyły systemowe mechanizmy pomocy ofiarom.
Prawdziwy dyplomatyczny skarb znajdziemy jednak dopiero na koniec:
Oba rządy z całą mocą potępiają wszelkie formy antysemityzmu oraz dają wyraz swemu zaangażowaniu w zwalczanie jakichkolwiek jego przejawów. Oba rządy odrzucają również antypolonizm oraz inne negatywne stereotypy narodowe54.
Gdyby nie fakt, że konferencja odbyła się za pośrednictwem łącza elektronicznego – więc premier Morawiecki nigdzie nie podróżował – można by śmiało powiedzieć, że to właśnie dzięki temu zapisowi wrócił z negocjacji z tarczą. Być może straciliśmy przepis pozwalający skuteczniej karać tych, którzy pomawiają Naród Polski o współudział w Zagładzie – mógł powiedzieć – ale za to zdobyliśmy na piśmie potwierdzenie, że istnieje coś takiego jak antypolonizm. Bo największy problem turbopatriotów z antypolonizmem zawsze był taki, że gdziekolwiek się zwrócili, słyszeli, że coś podobnego w przyrodzie nie występuje.
To nie jest książka o antypolonizmie, tylko o turbopatriotyzmie. Bardziej od faktów interesuje mnie tu obraz świata przedstawiany przez polityków i publicystów, który staram się raczej opisać i zrozumieć, niż oceniać i konfrontować z rzeczywistością. Wydaje mi się jednak, że w tym miejscu warto powiedzieć wyraźnie, że z punktu widzenia badań nad kulturą antypolonizm jest faktem. Antypolskie uprzedzenia i stereotypy istnieją i mają się doskonale w wielu miejscach na świecie. Wydatnie przyczyniła się do tego imigracja – i ta starsza, na przykład do USA, i ta całkiem świeża, na przykład na Wyspy Brytyjskie. Antypolonizm – podobnie jak inne formy uprzedzeń wobec narodów, grup etnicznych, ras, klas, płci czy religii – przybiera różne formy. Od popularnych w USA „Polish jokes” (żartów o Polakach), przez cyniczne wykorzystywanie w debacie publicznej figur takich jak „polski hydraulik” zabierający pracę, aż po mowę nienawiści, a nawet akty przemocy. Jeżeli wierzymy, że ze słowami trzeba postępować ostrożnie, bo język ma moc kształtowania rzeczywistości, to niemieckie reklamy w „dowcipny” sposób nawiązujące do stereotypu Polaka złodzieja nie powinny nas bawić dokładnie tak samo jak kawały o „głupich blondynkach” czy „chciwych Żydach”55. Jednoznacznych przykładów antypolonizmu w najgorszej formie od kilku lat dostarczają też spory polityczne wokół brexitu. W ogniu kampanii na Wyspach pojawiały się obraźliwe, antypolskie graffiti, ulotki z hasłami w rodzaju „dość polskich szkodników – opuśćmy UE”. Odnotowano także przypadki agresji56.
Problem z turbopatriotycznym rozumieniem antypolonizmu nie polega więc w żadnym razie na tym, że widzi się coś, czego nie ma. Dotyczy natomiast dwóch bardzo konkretnych kwestii.
Po pierwsze, turbopatriotyzm traktuje antypolonizm użytkowo. Nie jako coś po prostu godnego potępienia, z czym należy walczyć, lecz jako swego rodzaju „kapitał moralny”, który powinniśmy wykorzystywać niczym kartę przetargową, angażując się w „rywalizację ofiar”57. Kto cierpiał i cierpi bardziej? Kto jest bardziej szykanowany i dyskryminowany? Komu należy się więcej współczucia, być może także wyrażonego w twardej walucie reparacji? „Skala antypolonizmu, który ujawnił się przy okazji całego tego zamieszania wokół ustawy o IPN-ie, jest bez porównania większa w środowiskach żydowskich niż skala antysemityzmu w Polsce” – przekonywał na przykład wicepremier Jarosław Gowin, stosując jak gdyby biblijną zasadę drzazgi i belkiСКАЧАТЬ
51
52
Wspólna deklaracja premierów Państwa Izrael i Rzeczypospolitej Polskiej, 27.06.2018,
53
Tamże.
54
Tamże.
55
56
Zob. np. K. Lyons,
57
Pojęcie „konkurencji” czy „rywalizacji” ofiar omawia szerzej J. M. Chaumont,