Piąta ofiara. J.D. Barker
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Piąta ofiara - J.D. Barker страница 31

Название: Piąta ofiara

Автор: J.D. Barker

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Sam Porter

isbn: 9788381430517

isbn:

СКАЧАТЬ ze znajomymi, nie są w stanie tego zrozumieć. Pani Burrow też. Parę razy próbowała coś ze mnie wyciągnąć, ale nie potrafiłam… Czuła się bardzo skrępowana. Chciała skłonić mnie do mówienia dla mojego dobra, nie dlatego że zależało jej na poznaniu drastycznych szczegółów, ale ja uznałam, że nie ma sensu jej tym obarczać. To mój koszmar. Nie ma powodu, żeby ona też cierpiała, żeby prześladowały ją te myśli.

      – Widziałaś się z psychiatrą?

      Emory roześmiała się i potrząsnęła głową.

      – Za to oni chcieli się ze mną widzieć. Nawet nie zliczę, ilu się do mnie zgłosiło, chyba z kilkudziesięcioro. Próbowałam nawet z jedną rozmawiać, ale nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że planuje napisać książkę z moimi wyznaniami, a wizja takiej książki na wystawie księgarni, którą musiałabym mijać ze świadomością, że moje cierpienie zostało zapisane czarno na białym, żeby wszyscy mogli o nim poczytać, taka myśl zamknęła mi usta. Nie mogłam powiedzieć jej ani słowa.

      – Wydaje mi się, że nie wolno im tego robić. Na pewno straciłaby prawo do wykonywania zawodu.

      – Pewnie tak.

      Emory trzymała dłonie na podołku. Porter co prawda dostrzegał ledwie widoczne blizny na prawym nadgarstku, ale ogólnie rzecz biorąc, chirurdzy świetnie się spisali. Na lewym przegubie widniał mały tatuaż w kształcie ósemki – również pamiątka po Bishopie.

      Podniosła prawy nadgarstek i podciągnęła rękaw.

      – Odwalili świetną robotę, co nie?

      – Gdybym nie wiedział, co się stało, w życiu bym się nie domyślił. Prawie nie widać.

      – W maju wracam do szpitala. Lekarz powiedział, że może całkowicie usunąć ślady, ale musimy poczekać, żeby rana całkowicie się zagoiła – powiedziała, kręcąc przegubem. – Ciągle nie mam pełnego zakresu ruchów, ale wydaje mi się, że powoli wraca.

      Spojrzenie Portera odruchowo powędrowało do jej lewego ucha, ukrytego pod długimi, kasztanowymi włosami. Zreflektował się, prawie odwrócił wzrok, ale doszedł do wniosku, że nie ma sensu udawać.

      – A jak tam ucho?

      Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie.

      – Chce pan zobaczyć?

      Porter odwzajemnił uśmiech i przytaknął.

      – Wygląda paskudnie?

      – Niech pan sam oceni. – Emory odgarnęła włosy i pokazała całkowicie naturalnie wyglądające ucho. – Fajne, co?

      Porter nachylił się, żeby lepiej się przyjrzeć. Pomijając malutką bliznę u podstawy, w miejscu przyszycia narządu, nic nie wskazywało na to, że to nie jest jej prawdziwe ucho.

      – Niesamowite.

      Emory podwinęła prawy rękaw i pokazała mu niewielką bliznę pod łokciem.

      – Tutaj je wyhodowali, pobrali chrząstkę z moich żeber. Zajęło to tylko parę miesięcy. Operację miałam jakieś sześć tygodni temu. Lekarz powiedział, że Bishop usunął ucho z niemal chirurgiczną precyzją, więc nie mieli problemu z przyszyciem nowego. Zwykle w takich sytuacjach ucho zostaje urwane wskutek jakiegoś rodzaju wypadku i lekarze muszą się nieźle namęczyć, żeby poskładać wszystko do kupy. Chyba miałam szczęście.

      – Uważam, że jesteś bardzo silna.

      – A wie pan, co jest najlepsze?

      – Co?

      Przekręciła głowę i pokazała mu drugie ucho.

      – Zauważył pan jakąś różnicę?

      Porter musiał się dłuższą chwilę zastanowić, ale w końcu do niego dotarło.

      – Prawe ucho masz przekłute, a lewe nie?

      – Zgadza się. – Uśmiechnęła się szeroko. – Lewe też było, ale teraz już nie jest. Chyba tak to zostawię. – Podniosła lewą rękę i pokazała mu znak nieskończoności wytatuowany na przegubie. – Co do tego jeszcze nie mogę się zdecydować. Wydaje mi się, że mała pamiątka po tamtych wydarzeniach to niekoniecznie coś złego. Czasem dobrze jest przypominać sobie ciężkie czasy. Dzięki temu inne problemy nie wydają się takie straszne.

      – Niezwykła z ciebie dziewczyna, podziwiam cię.

      Z powrotem opuściła włosy.

      – Och, dziękuję, panie detektywie.

      Przez chwilę oboje milczeli, ale nie była to niezręczna cisza, czuli się całkiem swobodnie. Porter wpatrywał się w płomienie liżące kłody w kominku, drewno powoli zmieniało barwę na czerwień i biel. Trzaskanie ognia koiło go i odprężało. Ta dziewczyna straciła w dzieciństwie matkę, teraz ojca, a mimo to się uśmiechała. Porter z całych sił pragnął się uśmiechać. Uśmiechać się szczerze.

      Emory nachyliła się ku niemu, jakby czytała mu w myślach.

      – Właściwie to nie był dla mnie ojcem. Praktycznie go nie znałam. Gdyby nie pieniądze, gdyby mama nie sformułowała testamentu w taki sposób, to wcale nie jestem pewna, czy w ogóle chciałby mieć ze mną do czynienia.

      – Był twoim ojcem. Na pewno byłaś dla niego bardzo ważna. Po prostu nie potrafił tego okazać.

      – Był okropnym człowiekiem – odpowiedziała cicho. – Może nie dla mnie, ale dla wielu innych ludzi.

      Porter z początku chciał zaprzeczyć, spróbować go wybielić, ale się rozmyślił. To już duża dziewczyna. Zasługuje na prawdę.

      – Najważniejsze, żebyś pamiętała, że nie jesteś nim. Zawsze byliście odrębnymi jednostkami.

      Oczy zaszły jej łzami, ale udało jej się powstrzymać od płaczu.

      – Prasa twierdzi co innego. Piszą, że teraz jest najgorzej. Cały majątek trafił do dzieciaka, nie ma kto prowadzić interesu. Inspekcja budowlana zamknęła w zeszłym miesiącu jeden z jego wieżowców, a dziennikarze winią za to mnie. Przepadły prawie cztery tysiące miejsc pracy.

      Porter słyszał o tym budynku. Talbot wykorzystał do budowy beton niskiej jakości. Kiedy odkryto uchybienie, próbował zmodyfikować konstrukcję (i prawdopodobnie przekupić inspektorów), ale koniec końców budowę zamknięto. Wieżowiec kosztował ponad siedemset milionów dolarów, a przeznaczono go do wyburzenia. Lepiej skończyć to teraz, uważał Porter, niż doprowadzić budowę do końca i czekać, aż cała konstrukcja się zawali.

      – Zależy im tylko na sprzedaży gazet. Jakim cudem to miałaby być twoja wina?

      – W Talbot Enterprises wszyscy się teraz kłócą – wyjaśniła Emory. – Troje członków zarządu kwestionuje testament ojca. Twierdzą, że nie napisał go z własnej woli, że matka go zmusiła, żeby zostawił СКАЧАТЬ