Piąta ofiara. J.D. Barker
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Piąta ofiara - J.D. Barker страница 14

Название: Piąta ofiara

Автор: J.D. Barker

Издательство: PDW

Жанр: Современные детективы

Серия: Sam Porter

isbn: 9788381430517

isbn:

СКАЧАТЬ też była jedną z moich dziewczyn. Człowiek zawsze stara się mieć nadzieję, ale po czterdziestu ośmiu godzinach od zaginięcia można założyć, że to albo ucieczka z domu, albo coś gorszego. Obie dziewczyny wychowywały się w szczęśliwych rodzinach, więc serce chyba mi podpowiadało, że to „coś gorszego”. Kiedy powiedzieliście mi o ubraniach, tylko potwierdziliście moje przypuszczenia. Mam nadzieję, że znajdziemy Lili, zanim będzie za późno.

      – Pokazywałaś rodzicom Lili zdjęcia ubrań? – zapytał Porter. Wysłał je mejlem jeszcze z kostnicy.

      Sophie skinęła głową.

      – Matka potwierdziła, że należą do Lili. Podobno własnoręcznie wpisała jej inicjały na metce od czapki.

      Porter dopisał „ZNALEZIONA W UBRANIU LILI DAVIES” w kolumnie Elli na tablicy. Potem znów zwrócił się do Sophie.

      – Co jeszcze możesz nam powiedzieć o Elli?

      Przyjrzała się informacjom zebranym na tablicy.

      – Kilka tygodni temu, tuż po zaginięciu, zrobiłam coś w rodzaju wizji lokalnej. Wysiadała z autobusu jakieś dwie przecznice od domu, przy Logan Square, ale rodzice powiedzieli mi, że czasem odrabiała lekcje w Starbucksie przy Kedzie Avenue. Sprawdziłam obie trasy. Droga z przystanku do domu zajęła mi cztery minuty, z przystanku do Starbucksa siedem, a ze Starbucksa do domu dziewięć. Wszędzie kręci się sporo ludzi. Nie mam pojęcia, jak ktoś mógł ją stamtąd porwać, żeby nikt nie zauważył.

      – Rozmawiałaś z kierownikiem Starbucksa? – zapytał Nash.

      Sophie pokiwała głową.

      – Rozpoznał Ellę na zdjęciu, które mu pokazałam, ale nie potrafił powiedzieć, czy tego konkretnego dnia u nich była. Zwykle płaci gotówką, więc nie mogłam sprawdzić wyciągów z karty debetowej czy kredytowej.

      – Kamery?

      – Jedna jest, ale codziennie się resetuje, nie zapisują nagrań. Zanim do nich dotarliśmy, było już za późno.

      – Może powinienem to sprawdzić? – zaproponował Kloz. – Nie widziałem jeszcze systemu bezpieczeństwa, który rzeczywiście kasowałby materiał z poprzedniego dnia. Jeśli jest tam jakiś twardy dysk, to fragmenty mogły się zachować, nawet jeśli kierownik sądzi, że wszystko się skasowało.

      Porter skinął głową i zapisał na tablicy „NAGRANIE ZE STARBUCKSA (CYKL 1-DNIOWY?) – KLOZ”.

      – Co jeszcze?

      – Przeszukaliśmy komputer i skrzynkę mejlową, ale nie znaleźliśmy niczego nietypowego – odparła Sophie. – Telefon zniknął razem z nią. Ostatni raz połączył się ze stacją przekaźnikową w pobliżu Logan Square i zniknął z sieci cztery minuty po rozkładowym przyjeździe autobusu.

      – Kloz?

      Kloz już kiwał głową i notował coś w laptopie.

      – Tym też się zajmę.

      – Znaleźliście coś w pokoju Lili? – zwrócił się Porter do Sophie.

      – Nic szczególnego. Dużo porozrzucanych ciuchów. Niczego nie chowała w szufladach ani pod materacem, czyli w typowych skrytkach. Na lustrze wisiało przyklejone zdjęcie Lili z jakąś dziewczyną. Matka powiedziała, że to Gabby, jej przyjaciółka. Od ojca dowiedziałam się, że miała telefon komórkowy i laptopa, ale w pokoju ich nie znalazłam. Podobno wzięła je ze sobą do szkoły, matka mówiła, że pewnie miała komputer w plecaku. – Urwała na chwilę, żeby przeczytać esemesa. – Próbowaliśmy namierzyć jej komórkę, ale była wyłączona. Właśnie dostałam wyniki. Ostatni przekaźnik, z którym się połączyła, znajduje się niedaleko domu Daviesów. O siódmej dwadzieścia trzy zniknęła z sieci. To niecałe dziesięć minut od wyjścia z domu.

      – Kloz, sprawdź, czy uda ci się coś wyciągnąć z kont na portalach społecznościowych albo skrzynki mejlowej – poprosił Porter.

      – Robi się – odparł Kloz.

      Sophie wyjęła z torby teczkę na dokumenty i rozłożyła jej zawartość na stole. Miała w niej zdjęcia obu dziewczyn.

      – Ella i Lili są do siebie podobne, co mogłoby sugerować pociąg do pewnego typu urody albo motywy seksualne, ale patolog powiedział, że nie znaleziono śladów napastowania. Na razie jednak nie ignorowałabym tego podobieństwa, może nie być przypadkowe.

      – Słusznie. Mogę zerknąć? – zapytał Porter, wskazując na fotografie.

      Sophie podała mu odbitki, a Porter przykleił je do tablicy.

      – Ile lat ma Lili?

      – Siedemnaście – odparła Sophie.

      – Obie mają blond włosy mniej więcej do ramion. Ella miała niebieskie oczy, Lili ma zielone. W podobnym wieku, dwa lata różnicy. Do którego liceum chodziła Ella? – zapytał Porter.

      Sophie przekartkowała notatnik.

      – Kelvyn Park High. Była w drugiej klasie.

      – Mamy jakieś powody, żeby przypuszczać, że się znały?

      – Nic mi o tym nie wiadomo – odparła. – Inne szkoły, inne kręgi znajomych, dwa lata różnicy. Żadna nie jeździła samochodem.

      – A co z galerią? – zapytał Porter. – Może tam mogły się poznać?

      – Nie byłam jeszcze w galerii. Otwierają dopiero o dziesiątej.

      Porter podrapał się po policzku.

      – Wolałbym, żebyście poszły z Clair do szkoły, a potem może porozmawiały z tą przyjaciółką, Gabrielle Deegan. Dzieci boją się Nasha.

      – Nic na to nie poradzę, że tak wszystkich onieśmielam – zażartował Nash.

      – My pójdziemy do galerii – powiedział Porter.

      – Świetnie, nie ma to jak trochę sztuki.

      – Prześlę wam adres – powiedziała Sophie. – To przy North Halsted Street.

      Porter zerknął na tablicę.

      – Co jeszcze?

      Zapadła cisza.

      – To co, obejrzymy nagranie? – zapytała Clair.

      – Dobra, odpalaj.

      Clair stuknęła palcem w ekran iPada i postawiła go na środku stołu. Stop-klatka: wąska czarna jezdnia sfilmowana pod beznadziejnym kątem. Znacznik czasu wskazywał godzinę 8.47 dnia 12 lutego.

      Clair włączyła odtwarzanie i czas na wyświetlaczu zaczął się zmieniać w tempie rzeczywistym. Przejechały dwa samochody – żółta СКАЧАТЬ