Название: Nie mogę się doczekać… kiedy wreszcie pójdę do nieba
Автор: Фэнни Флэгг
Издательство: PDW
Жанр: Современная зарубежная литература
Серия: Elmwood Springs
isbn: 9788308067871
isbn:
Dlaczego ludzie nie chcą mnie słuchać? – zastanawiała się.
Przecież w przypadku córki, Lindy, miała absolutną rację. Mówiła jej, żeby nie wychodziła za chłopaka, z którym się spotykała. W tych sprawach miała nowoczesne poglądy i radziła, żeby najpierw pomieszkali razem przez jakiś czas, ale nie, Linda chciała mieć huczne wesele i miesiąc miodowy, i co było potem? Równie huczny rozwód. Dlaczego nikt nigdy nie chce mnie słuchać? – pomyślała. Przecież to wcale nie znaczy, że lubię mieć rację, to wcale mnie nie bawi. Fakt, że ją miała, zwłaszcza gdy chodziło o męża, bywał bolesny, i czasami dałaby sobie uciąć lewą rękę, żeby się mylić. Siedząc i czekając, aż przejedzie ostatni wagon, Norma rozmyślała o ostatnich wydarzeniach. Od paru dni nękał ją niepokój nieco większy niż zwykle i teraz się zastanawiała, czy u jego podłoża nie leżało swego rodzaju przeczucie, że zdarzy się coś strasznego.
Przypomniała sobie, że zaczęła odczuwać niepokój w środę przed południem, zaraz po wizycie w salonie piękności. Co mogło być przyczyną? – zapytała się w duchu. Wróciła myślami do tamtego poranka… Siedziała w fotelu fryzjerskim, kiedy podobna do śnieżnej małpy Tot Whooten podniosła z plastikowej tacy średniej wielkości wałek do nawijania włosów i upuściła go na podłogę.
– Jechał to pies! – mruknęła. – Drugi raz upuściłam coś dziś rano. Mówię ci, Norma, mam nerwy w strzępkach. Wygląda na to, że po jedenastym września wszystko stanęło do góry nogami. Szło mi świetnie, poradziłam sobie z załamaniem, wróciłam do pracy, a tu raptem łup! Budzisz się i stwierdzasz, że Arabowie nienawidzą nas jak zarazy, i dlaczego? Nigdy w życiu nie byłam niedobra dla żadnego Araba, a ty?
– Nie… szczerze mówiąc, nigdy żadnego nie spotkałam – odparła Norma.
– A potem się dowiadujesz, że nienawidzą nas ludzie na całym świecie.
– Wiem – westchnęła Norma, podając jej spinkę do włosów. – Jestem kompletnie zbita z tropu, myślałam, że wszyscy nas lubią.
– Ja też, po prostu tego nie rozumiem. Dlaczego ktoś miałby nas nienawidzić, skoro jesteśmy tacy mili? Czy nie posyłaliśmy pieniędzy i nie udzielaliśmy pomocy za każdym razem, gdy gdzieś na świecie wynikał jakiś problem?
– Posyłaliśmy, odkąd tylko sięgam pamięcią.
– Czy nie jesteśmy najbardziej hojnym narodem świata? – dociekała Tot, wsuwając spinkę w wałek.
– Zawsze tak się mówiło.
– A teraz czytam, że nawet Kanada nas nienawidzi… Kanada! A my po prostu ich kochamy, wszyscy zawsze chcą do nich jechać. Nie miałam pojęcia, że Kanadyjczycy nas nienawidzą. A ty?
– Też nie. Zawsze myślałam, że Kanada jest naszym przyjaznym sąsiadem z północy.
Tot zaciągnęła się dymem i odłożyła papierosa na czarną plastikową popielniczkę.
– Jedną rzeczą jest to, że znasz ludzi, którzy cię nienawidzą, ale gdy nienawidzą cię obcy, masz ochotę założyć sznur na szyję albo wyskoczyć z okna, prawda?
Po namyśle Norma odparła:
– Nie sądzę, żebym chciała się zabić, ale z pewnością jest to bardzo przykre.
Tot podniosła siatkę na włosy.
– Ja mówię, żeby dać sobie spokój z pomaganiem całemu cholernemu światu, skoro nikt tego nie docenia.
– Na to wygląda.
– Do diabła… spójrz na Francję, wkroczyliśmy i ocaliliśmy ich przed nazistami, a oni teraz wygadują na nas podłe rzeczy. Do licha, powiem ci, Normo, to wszystko naprawdę rani moje uczucia.
– Człowiek niemal traci ochotę, żeby komuś pomóc – zgodziła się z nią Norma.
– Święta racja! – zawołała Tot, wsuwając kłębki waty za jej uszy. – Wszystkie moje ciężko zarobione pieniądze z podatków rozlatują się po świecie, a nikt mi nawet nie podziękuje. Wierzyłam w świat, lecz okazał się równie zły jak moje rodzone dzieci, nic tylko: „daj, daj, daj”, na okrągło… nigdy dość.
Córka Tot, Darlene, która była tak gruba, jak jej matka chuda, pracowała na sąsiednim stanowisku i usłyszała ostatnie zdanie.
– Wielkie dzięki, mamo! – zawołała przez przepierzenie. – Niedoczekanie twoje, żebym kiedykolwiek o coś cię poprosiła.
Tot wywróciła oczami w jej kierunku i powiedziała do Normy:
– Daj Boże.
Choć Norma nie lubiła o tym myśleć, Tot oczywiście miała rację. Po atakach terrorystycznych jedenastego września wszystko się zmieniło. Nawet w takim małym mieście jak Elmwood Springs ludzie byli wstrząśnięci do tego stopnia, że zaczęło im lekko odbijać. Zaraz po zdarzeniu Verbena była przekonana, że rodzina Hing Doag, która prowadziła niewielki sklep na rogu, należy do uśpionej komórki terrorystycznej. „Oni nie są Arabami, tylko Wietnamczykami” – powiedziała jej Norma. Verbena nie dała się przekonać. „Wszystko jedno. I tak im nie ufam”.
Ale większość ludzi była po prostu zasmucona stanem świata, w jakim miały żyć ich dzieci i wnuki. Dla tych, którzy jak Norma i Macky urodzili się i wychowali w latach czterdziestych i pięćdziesiątych, nastąpiła drastyczna zmiana po epoce, w której wszyscy czuli się bezpiecznie, a jedynym źródłem ich wiedzy o Bliskim Wschodzie była świąteczna kartka z jasną gwiazdą świecącą nad spokojnym żłóbkiem. Obecnie Bliski Wschód stał się miejscem przepełnionym nienawiścią i wściekłością, co codziennie widzieli w telewizji i czytali w gazetach. Norma uznała, że dłużej tego nie zniesie, dlatego trzy lata temu po prostu przestała czytać gazety i śledzić wiadomości. Teraz oglądała tylko kanał Home & Garden i program „Targowisko antyków” na PBS, mniej lub bardziej chowała głowę w piasek i miała nadzieję, że wszystko jakoś się unormuje.
Jakieś czterdzieści minut później, gdy Norma wyjęła głowę spod suszarki, Tot podjęła rozmowę.
– Znasz mnie, Normo, zawsze mam zadowoloną minę, ale zachowanie pozytywnego nastawienia staje się coraz trudniejsze. Mówią, że znana nam cywilizacja dobiega końca, jest skazana na zagładę.
– Kto tak mówi? – spytała zatrwożona Norma.
– Wszyscy! – odparła Tot, zdejmując siatkę. – Nostradamus, CNN, wszystkie gazety, według nich jesteśmy na krawędzi totalnego unicestwienia.
– O Boże, Tot, dlaczego przywiązujesz do tego wagę? Chcą cię tylko przestraszyć.
СКАЧАТЬ