Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały. Joanna Faber
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały - Joanna Faber страница 8

Название: Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały

Автор: Joanna Faber

Издательство: PDW

Жанр: Руководства

Серия: Jak mówić

isbn: 9788380084087

isbn:

СКАЧАТЬ style="font-size:15px;">      Potarmosiłem go trochę i powiedziałem:

      – Widzę, że nie jesteś gotowy, żeby wstać. Idę na dół zrobić śniadanie. Przyjdź, kiedy będziesz gotowy. Przygotuję w kuchni papier i kredki, żebyś mógł mi narysować, jakie okropne jest przedszkole.

      Po jakichś pięciu minutach Jamie zbiegł z tupotem po schodach i opadł na krzesło przy kuchennym stole.

      – Gdzie kartka i kredki?

      Ups, chyba w gruncie rzeczy nie wierzyłem, że da się na to zwabić. Szybko zorganizowałem przybory. Zaczął z wściekłością rysować. Spojrzałem na niego i zapytałem:

      – Co to są te wielkie czerwone kule skaczące po kartce?

      – To są ogniowe kule w przedszkolu – odpowiedział stanowczo.

      Brzmiało to tak przekonująco, że zapytałem go, czy rzeczywiście były w szkole kule ognia.

      – Nieeeee! – odpowiedział z taką pogardą, na jaką może się zdobyć czterolatek.

      Potem zjadł śniadanie i zadowolony poszedł do przedszkola. Niczego więcej się nie dowiedziałem o tych ogniowych kulach.

      Czasami czysta sztuka nie wystarczy. Trzyletni syn Marii, Benjamin, często ma takie ataki złości, że bije siebie i mamę. Oto, co się wydarzyło, kiedy zachęciła go, żeby narysował, co czuje.

Opowieść Marii. Sztuka performance’u

      Benny był wściekły, ponieważ nie mógł w ten weekend pojechać do taty. Snuł się po domu i kopał przedmioty. Wyjęłam blok i kilka kredek, po czym powiedziałam:

      – Pokaż mi, jaki jesteś wściekły.

      – Nie! – odparł Ben i zrzucił kredki na podłogę.

      Metoda nie działała, ale musiałam coś opowiedzieć na warsztatach, więc próbowałam dalej.

      Sama wzięłam kredkę i powiedziałam:

      – Jesteś taki zły!

F 47

      Robiłam na kartce pełne wściekłości znaki, jakbym atakowała papier. Kredka zrobiła dziurę w kartce, co w końcu przykuło uwagę Benny’ego. Złapał kredkę i zaczął dźgać papier. To mu wystarczyło. Potem złapał kartkę w dwie ręce i zaczął ją drzeć na drobne kawałki. A ja powtarzałam tylko:

      – Ojej, jesteś aż taki wściekły!

      Kiedy kartka leżała w strzępach, spojrzał na stertę kawałków i zaczął chichotać:

      – Zobacz, jaki byłem wściekły, mamusiu!

      – O tak, byłeś naprawdę wściekły. Biedna kartka. Wygląda, jakby ją tygrys rozszarpał.

      Odszedł i poprosił o przekąskę. Dałam mu kilka plasterków jabłka. Tego dnia co jakiś czas podchodził do skrawków papieru i mówił z wielkim zadowoleniem:

      – Zobacz, jaki byłem wściekły!

BARDZO WAŻNEDorównaj emocjom dziecka. Zdobądź się na dramatyzm!

      Część rodziców opowiadała, że kiedy starali się potwierdzić uczucia, to dzieci wpadały w jeszcze większą wściekłość. Metoda nie działała. Poprosiłam, żeby podali jakiś przykład.

      – Oznajmiłam mojemu synowi, Thomasowi: „Wyglądasz na złego” – odezwała się Toni. – Zareagował irytacją: „Wcale nie wyglądam. JESTEM zły!”.

      Kiedy usłyszałam cichy, uspokajający ton głosu Toni, powiedziałam:

      – Aha! Twoje słowa informują mnie, że rozumiesz, ale ton głosu mówi, że mam się uspokoić. Nie ma nic bardziej wkurzającego niż prośba, żeby się uspokoić, kiedy człowiek jest zły.

      Do rozmowy włączyła się Sarah, która natychmiast mnie poparła:

      – Zakazałam mężowi tak do mnie mówić. Jeśli się ośmieli, urwę mu łeb!

      – Wyobraź sobie taką sytuację. Dzwonisz do mnie i mówisz: „Ale miałam okropny dzień. Dzieciaki rozpierała energia, a na zewnątrz lał deszcz, więc chodziły po ścianach. W końcu udało mi się wszystkich ogarnąć i zabrać do kina, ale okazało się, że w gazecie podali złą godzinę seansu, więc musieliśmy wrócić do domu. W aucie był zbiorowy płacz i marudzenie”.

      Przybrałam najbardziej irytująco łagodny, uspokajający, śpiewny ton, na jaki tylko potrafiłam się zdobyć, i powiedziałam:

      – Och, wydajesz się sfrustrowana. To nic dziwnego, że przy twoich dzieciach czujesz się czasem sfrustrowana.

      Uczestnicy zajęć przewrócili oczami i pomachali zaciśniętymi pięściami.

      – Już dobrze, dajcie mi jeszcze jedną szansę! Czy tak jest lepiej? – Tym razem powiedziałam z uczuciem: – O rety, jakie to frustrujące. Czasem są takie okropne dni, kiedy człowiek myśli, że wszystko się sprzysięgło przeciwko niemu.

      Tym razem rozległo się zbiorowe „Tak!” i poczułam się trochę bezpieczniej. Dobrze mieć w ręku narzędzia, za pomocą których można uspokoić rozzłoszczony tłum.

      – To by był przynajmniej dobry początek – rzuciła Toni. – Nie lubię tych przesłodzonych, fałszywych kawałków.

      Potwierdzając uczucia, staraj się to robić z zaangażowaniem. To bardzo ważne. Nikt nie lubi, gdy się nim manipuluje. Sięgnij do swojego wnętrza i znajdź odpowiednie emocje. Szczerość to podstawa!

      Moja grupa wróciła do domu i zabrała się do pracy. Na kolejnym spotkaniu opowiedzieli o wielkim zmianach.

Opowieść Marii. Nowy rower

      Wiecie już, że Benjamin wybucha złością z najmniejszego powodu. Uświadomiłam sobie, że często przybieram wobec niego ten fałszywie uspokajający ton z obawy, że wyprowadzę go z równowagi. Ale to nigdy nie działa! Wczoraj wieczorem wpadł w gniew, kiedy poprosiłam, żeby odstawił swój nowy, duży rower na czas kolacji. Tym razem zamiast przybierać uspokajający ton, powiedziałam głośno i dramatycznie:

      – Chcesz dalej jeździć na rowerze!

      – Tak – odpowiedział drżącymi wargami, powstrzymując łzy.

      – Kogo obchodzi, że jest pora kolacji? – dodałam. – Założę się, że byłbyś szczęśliwy, gdybyś mógł jeść, jeżdżąc na rowerze!

      Benny potwierdził kolejnym „tak”.

      – Założę się, że chciałbyś nawet jeździć w łóżku, kiedy idziesz spać! I nawet przez sen.

      – Tak – odpowiedział znowu, ale przestał płakać i patrzył na mnie z zaciekawieniem.

      – Byłbyś szczęśliwy, gdybyś mógł na nim jeździć СКАЧАТЬ