Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały. Joanna Faber
Чтение книги онлайн.

Читать онлайн книгу Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały - Joanna Faber страница 6

Название: Jak mówić, żeby maluchy nas słuchały

Автор: Joanna Faber

Издательство: PDW

Жанр: Руководства

Серия: Jak mówić

isbn: 9788380084087

isbn:

СКАЧАТЬ razem coś schrzanisz, to prawie zawsze masz drugą szansę. W tym konkretnym przypadku podstawowy scenariusz powtarzał się kilkaset razy, więc miałam mnóstwo okazji do ćwiczeń. Oto mój lepszy moment:

      Dan osłania klocki, mały się zbliża…

      DAN: Nie! Nie! Nie!

      JA (potwierdzając i nazywając jego uczucia): O nie, pracujesz nad wyjątkową budowlą, a to wielkie dziecko znowu chce ci zabrać klocki. Można się zdenerwować!

      DAN: Proszę! Proszę! Proszę! (Szybko rzuca garść klocków na podłogę, żeby odwrócić uwagę małego, i przenosi swoją budowlę na stolik do kawy).

      JA: O, wymyśliłeś, co zrobić, żeby Sam był zadowolony.

      Dlaczego za pierwszym razem potwierdzenie uczuć mojego dziecka było dla mnie takie trudne? Chyba dlatego, że byłam przekonana, iż należy natychmiast uzmysłowić dziecku, że nie wolno odczuwać pragnienia, by walnąć brata w głowę klockami, bo to coś bardzo złego. Uważałam, że nie można nawet na sekundę folgować takim agresywnym instynktom. Jednak dopiero okazanie szacunku dla jego pracy i silnych uczuć, jakimi ją otaczał, pomogło mu opanować ten instynkt agresji. Kiedy próbowałam odrzucić jego uczucia, był zmuszony walczyć nie tylko z bratem, ale i z matką.

      Robimy to automatycznie – chronimy dzieci przed uczuciem smutku, odrzucamy to, co uważamy za błahe emocje, zniechęcamy do odczuwania złości. Nie chcemy wzmacniać negatywnych uczuć. Zaakceptowanie ich wydaje się działaniem wbrew intuicji.

      Pewnie się zastanawiasz: „Czy nie ma sytuacji, kiedy należy wytłumaczyć dziecku, dlaczego musi coś zrobić, i czy nie powinno się wymagać od dzieci, aby respektowały uczucia innych ludzi?”.

      Odpowiedź brzmi „tak”… ale jeszcze nie pora na to. Dopóki uczucia dziecka nie zostaną zaakceptowane, będzie ono głuche nawet na najlepsze wyjaśnienia i najbardziej uczuciowe przemowy. Pewnego dnia uzmysłowiła mi to bardzo dosadnie moja mała sąsiadka zza płotu. Obiecałam, że zaopiekuję się Jackie, żeby jej mama mogła się zająć ważną papierkową pracą.

Porażka babysitterki

      JACKIE (trzy lata): Chcę do domu.

      JA: Dopiero tu przyszłaś. Pobawmy się chwilę na podwórku. Możemy się pohuśtać.

      JACKIE: NIE! Chcę do domu!

      JA: Twoja mama musi coś zrobić. Będziemy się dobrze bawić.

      JACKIE: NIE! (biegnie do swojego domu)

      JA (wołam do jej matki): Jak tam Jackie?

      MAMA JACKIE: W porządku.

      JA: Przykro mi, że nie wypaliło. Czy powiedziała, dlaczego nie chciała zostać?

      MAMA JACKIE: Powiedziała tylko, że Joanna mówiła: „bla, bla, bla, bla, bla!”.

      Jak śmiała? Jestem specjalistką od komunikacji!

      Ponieważ nie zaakceptowałam jej uczuć, wszystko, co powiedziałam, żeby ją zatrzymać, było dla niej tylko „bla, bla, bla”.

      Nazwanie uczuć dzieci jest naszą powinnością, ponieważ w ten sposób mogą się dowiedzieć, kim są. Jeśli tego nie zrobimy, odbierają niewypowiedziany przekaz: „Nie myślisz tego, co mówisz, nie wiesz tego, co wiesz, nie czujesz tego, co czujesz, nie możesz ufać własnym zmysłom”.

      Doceniając uczucia naszych dzieci, pomagamy im wyrosnąć na ludzi, którzy wiedzą, kim są i co czują. Kładziemy również podwaliny pod to, żeby stały się osobami szanującymi potrzeby i uczucia innych osób.

      „No dobra, to możemy teraz przejść dalej?” – zapytacie. „Chcemy już do rozdziału drugiego!”. Nie nalegam, aby pozostać w pierwszym rozdziale. Przeskocz dalej, jeśli chcesz. Ale ja zamierzam tu zostać jeszcze chwilę. Idea akceptowania uczuć jest tak wielka i ważna, że przeanalizuję różne wariacje tego tematu, zanim przejdę do drugiego rozdziału. Założę się, że gdybym poświęciła więcej czasu na akceptowanie uczuć w trudnych sytuacjach, to wielu konfliktów udałoby się uniknąć, nawet bez zaglądania do rozdziału drugiego!

      Poniżej przedstawiam kilka pomysłów na zastosowanie w praktyce tego potężnego narzędzia, jakim jest akceptowanie uczuć.

BARDZO WAŻNENie używaj „ale”

      Trudno oprzeć się pokusie, żeby po perfekcyjnie sformułowanej akceptacji uczucia nie wstawić ALE. Obawiamy się, że dzieci pomyślą, iż potwierdzając negatywne uczucie, akceptujemy również ich złe zachowanie. Dlatego sabotujemy własne dobre intencje, mówiąc:

      „Rozumiem, że jesteś wściekły, ALE nie wolno ci bić siostry!”.

      „Słyszę, jak się zdenerwowałeś, że brat rozwalił ci budowlę z klocków, ALE musisz zrozumieć, że jest jeszcze mały”.

      „Wiem, że chcesz jeszcze zostać i się pobawić, ALE musimy odebrać twojego brata”.

      „Wiem, że masz ochotę na ciasteczka z czekoladą, ALE nie mamy takich w domu”.

F 39

      „Ale” odbiera ten dar, który właśnie daliśmy dziecku. To tak, jakbyśmy powiedzieli: „Słyszę, jak się czujesz, i mam zamiar ci wyjaśnić, dlaczego to uczucie jest niewłaściwe”. Wyobraź sobie, że ktoś mówi do ciebie: „Przykro mi, że twoja matka umarła. Ale wiesz, jeden umiera, drugi żyje, łzy tego nie zmienią. Pogódź się z tym!”.

      Jeśli czujesz, że masz na końcu języka to „ale”, możesz je zastąpić wygodnym wyrażeniem:

Problem w tym, że…

      „Jakie to irytujące, kiedy maluch przeszkadza w budowie statku kosmicznego! Problem w tym, że małe dzieci nie potrafią układać lego”.

      „Co za rozczarowanie! Miałeś ochotę na ciastka, a tu puste pudełko. Problem w tym, że jest za późno, żeby iść do sklepu”.

      Wyrażenie „problem w tym, że” sugeruje, iż można ten problem rozwiązać, nie zaprzeczając uczuciom. Możesz układać lego na stole, który jest poza zasięgiem malucha. Możesz dopisać czekoladowe ciastka wielkimi czerwonymi literami do listy zakupów i powiesić ją na lodówce.

      Toni, pewna rzeczowa matka uczestnicząca w prowadzonych przeze mnie warsztatach, narzekała, że nie podoba jej się to wyrażenie.

      – Przecież nie zawsze chodzi o jakiś problem! – zaprotestowała. – Dlaczego wszystko musi urastać do dużego problemu? Nie ma w tej chwili ciasteczek. I trzeba to przeboleć!

      Musiałam się zastanowić. Do licha, ta kobieta odrzuca mój sposób szukania rozwiązania. Muszę zaakceptować jej uczucia. Trzeba szybko coś wymyślić. Na szczęście przyszedł mi do głowy zwrot, którego używała moja matka.

      – Proszę spróbować inaczej… – zaproponowałam.

Chociaż wiesz, że…

      „Chociaż wiesz, że jest za późno, żeby jechać po ciasteczka, chciałbyś dostać je zaraz!”.

      „Chociaż СКАЧАТЬ